[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tygodnie, które tu spędziła, bardzo ją zmieniły; już nigdy nie będzie taka jak
przedtem. To, że zakochała się w Matthew, pozostawiło swój trwały ślad...
Myśl ta napłynęła tak cicho, że nie wywołała w niej wielkiego poruszenia.
Pokochała Matthew. Nie miała pojęcia, jak i kiedy to się stało, lecz w ciągu
minionych tygodni był taki moment, kiedy Matthew raz na zawsze zawładnął jej
sercem. Właściwie poczuła ulgę, gdy zdała sobie z tego sprawę - ulgę połączoną
z żalem, ponieważ wiedziała, że on nigdy nie zrewanżuje jej się tym samym.
Odwróciła się od okna i pustym wzrokiem rozejrzała po pokoju. Jakoś
zawsze dotąd tak było, że ilekroć myślała o miłości, była to miłość
odwzajemniona. Nigdy jej nawet nie tknęło podejrzenie, że zakocha się w
mężczyznie, któremu jej uczucie będzie obojętne. Teraz czeka ją smutna przy-
szłość, wiele pustych lat, które spędzi, nie zaznając miłości mężczyzny, którego
pragnie.
Nagle zadzwonił telefon i powitała ten odgłos z ulgą. Ucieszyła się, gdy
gospodyni ją zawołała; zajmie się czymś i chociaż na chwilę przestanie cierpieć.
- Dzwonią z ośrodka ratownictwa górskiego - rzekła pani Dobson. - Jakiś
nagły wypadek. Zawsze dzwonią po doktora Matthew, jeśli coś się tam stanie.
- Zajmę się tym, dziękuję.
Wzięła od gospodyni słuchawkę i szybko się przedstawiła, wyjaśniając, że
Matthew nie ma, ona jednak chętnie go zastąpi. Mężczyzna po drugiej stronie
linii przyjął jej propozycję, choć poczuła przygnębienie, gdy wyjaśnił jej, o co
chodzi. Spojrzała na zegarek.
- Jeśli zaraz wyjadę - zaczęła z namysłem - będę tam za... dwadzieścia
minut, może trochę pózniej, bo strasznie pada.
- 96 -
S
R
- Wypadek, pani doktor? - zapytała gospodyni.
- Niestety. Jeden z grotołazów został uwięziony w tunelu. Ekipa
ratowników wydobyła pozostałych, ale ten ma chyba połamane nogi. Nie
wiedzą, kiedy dojedzie do nich karetka, więc chcą, żebym przyjechała. Mają się
ze mną spotkać na drodze kilka kilometrów za Graceby. Potem pójdziemy na
piechotÄ™.
Pobiegła na górę się przebrać, w myślach przygotowując listę
niezbędnych rzeczy: odpowiednie ubranie i buty, dodatkowa porcja morfiny i
kołnierz na szyję. Nigdy jej jeszcze nie wzywano do takiego wypadku; zawsze
miała do dyspozycji karetkę z niezbędnym wyposażeniem. Teraz musi o
wszystko zadbać sama.
Gdy kilka minut pózniej zeszła na dół, była ubrana w grube sztruksowe
spodnie i wysokie buty. Pani Dobson czekała na nią przy drzwiach z latarką i
nieprzemakalnÄ… kurtkÄ….
- Proszę to wziąć, pani doktor - powiedziała. - I uważać na siebie.
- Dziękuję - odrzekła Nicola, uśmiechając się do gospodyni i wkładając
na siebie kurtkę. - Na pewno będę uważać, obiecuję. Proszę powiedzieć
Matthew, że nie wiem, jak długo to potrwa. Obawiam się, że będzie musiał
przyjąć wszystkie wezwania.
- Proszę się tym nie przejmować, pani doktor, tylko myśleć o sobie. -
Gospodyni wzdrygnęła się. - Trzeba nie mieć oleju w głowie, żeby w taką
pogodę łazić po grotach.
Nicola podzielała punkt widzenia gospodyni. Pomachała jej ręką, wsiadła
do samochodu i ruszyła. Lało jak z cebra, wycieraczki pracowały jak szalone,
ona zaś jechała z duszą na ramieniu. Gdy kilka kilometrów za miastem ujrzała
samochody zgrupowane na poboczu, odetchnęła z ulgą. Stanęła za nimi, wzięła
swą torbę i podbiegła do czekającego na nią mężczyzny.
- Doktor Thorne? - spytał. - Jestem Graham Wainwright. Całe szczęście,
że już pani jest. Tędy proszę. - Zabrał torbę z rąk Nicoli i poprowadził ją w górę
- 97 -
S
R
wzgórza. - Zrobiło się straszne zamieszanie - kontynuował. - Większość naszej
grupy jest już na górze, tylko ten młody tam tkwi, no i jego dziewczyna, która
nie chce go zostawić.
- Jak do tego doszło? - spytała zdyszana, usiłując dotrzymać mu kroku
mimo ciężkich butów i niewygodnej kurtki.
- Szczerze mówiąc, chyba mieli pecha. Wszystko zrobili prawidłowo, nie
mogli jednak przewidzieć nagłej zmiany pogody. - Graham przystanął i podał jej
rękę, pomagając obejść głaz umiejscowiony pośrodku drogi. - Chyba nie wie-
dzieli, że pada, aż woda zaczęła wlewać się do środka. Ten tunel, w którym się
znalezli, jest stromy; wyrównuje się dopiero na poziomie trzydziestu metrów
pod ziemią. W normalnych warunkach nie byłoby problemu, ale ulewa
spowodowała osuwanie się kamieni i chłopak został uwięziony na jego dnie.
- A więc muszę tam zejść? - spytała zrezygnowana.
- Obawiam się, że tak. Ale ja pójdę z panią, i jeśli nie cierpi pani na
klaustrofobię, wszystko będzie dobrze. No to jak z tą klaustrofobią? - spytał,
jakby coś go tknęło.
Nicola głęboko odetchnęła.
- Nie mam pojęcia, ale chyba zaraz się przekonam!
- 98 -
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
- Musi pani być ostrożna, pani doktor. Pełno tu luznych kamieni. Chwila
nieuwagi, a posypią się na dół.
Pokiwała głową i czekała, aż ratownik sprawdzi, czy ma dobrze
umocowany kask. W końcu gestem dał znak, że wszystko w porządku. Spojrzała
w dół ziejącej dziury i zdenerwowana przełknęła ślinę.
- Gotowa pani? To zaczynamy, powolutku. - Graham zniknÄ…Å‚ w szybie; w
ciemnościach widziała tylko światełko na jego kasku. - Już! - zawołał.
Podeszła do krawędzi i zsunęła się w dół, szukając stopami podparcia.
Gdy znalazła  podłogę", odetchnęła z ulgą. W nozdrzach poczuła przenikliwy
zapach wilgotnej ziemi. Graham szedł już wąskim korytarzem i pospiesznie
ruszyła za nim, nie chcąc stracić go z oczu. Zwiatełka na ich kaskach
umożliwiały dostrzeganie przedmiotów znajdujących się w odległości niewiele
ponad metr, lecz to wystarczyło, by stwierdziła, że w tunelu można się poruszać
jedynie na zgiętych kolanach i z pochyloną głową.
Ciasnota przytłaczała Nicolę, toteż musiała się zmuszać, by iść do przodu.
Była niemal szczęśliwa, gdy dotarli do dna szybu, oświetlonego przymocowaną
do ściany latarnią. Gdy rozejrzała się, zrozumiała, że to koniec drogi.
Ratownik oraz dziewczyna pochylali się nad człowiekiem leżącym na
ziemi. W świetle latarni twarz mężczyzny miała barwę kredowobiałą.
Dziewczyna podniosła go góry głowę. W oczach miała łzy.
- Niech pani coś zrobi! - jęknęła na widok lekarki. - On nie może
wytrzymać z bólu.
- Zrobię, co mogę - obiecała Nicola - ale najpierw niech mnie pani do
niego dopuści. Muszę zbadać rannego, zanim go ruszymy.
Dziewczyna niechętnie odsunęła się od chłopaka, a Graham kazał jej
wycofać się do tunelu. Nicola szybko sprawdziła puls i drożność dróg
oddechowych leżącego. Potem uniosła jego powieki i z zadowoleniem
- 99 -
S
R
stwierdziła, że zrenice rozszerzają się równomiernie, co oznacza, że nie doznał
urazu głowy.
Nagle chłopak jęknął i szepnął:
- Boli...
- Wiem. Jak panu na imię? Ja jestem Nicola - rzekła półgłosem,
delikatnymi ruchami dłoni szukając na jego ciele złamań.
- Richard - odparł cicho i poruszył powiekami, gdy dotknęła bioder. -
Boże, ale boli!
- Już prawie skończyłam. Zaraz podam panu środek przeciwbólowy. -
Wyciągnęła strzykawkę z morfiną, przetarła szybko skórę na ręce i zrobiła
zastrzyk. - To panu pomoże.
- Dziękuję, pani doktor - szepnął, po czym rozejrzał się i dodał z
przestrachem: - Gdzie jest Vicky?
- Czeka na górze. My zaraz też tam będziemy, tylko poczekamy, aż
zastrzyk zacznie działać. - Gdy ranny przymknął oczy, Nicola zwróciła się do
Grahama przyciszonym głosem: - Jestem prawie pewna, że ma złamane nogi i
pęknięcie miednicy. Powinnam założyć mu kroplówkę, ale najpierw musimy go
stąd wynieść. Czy macie sztywne nosze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed