[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chyba pójdziemy w trójkę - stwierdziła Ruth.
- On nie lubi zostawać sam.
Piętro zamknął drzwi, a potem wziął ją za rękę. Powędrowali uliczkami oświetlonymi jedynie
księżycową poświatą. Z początku szli w milczeniu.
- To najspokojniejsze miejsce na ziemi - powiedziała w zadumie Ruth. - Wszędzie słyszałoby się
samochody, nawet w nocy, a tutaj panuje absolutna cisza.
- Jeśli brak ci hałasu, na pewno go usłyszysz - odparł Piętro. - Posłuchaj wody.
Ruth rozumiała, co miał na myśli. Zewsząd dobiegał plusk wody uderzającej o kamienny brzeg, tak
bezgłośny, że stanowił niemal element ciszy. Ruth była bliska szczęścia. Na moment odsunęła od
siebie niepokojące uczucia, jakie budził w niej Piętro, i cieszyła się ich przyjaznią.
- Chodzmy tędy. - Pociągnęła go za sobą.
- Wiesz, co tam jest?
- Maleńki kanał i maleńki most. Wolę je od tych dużych.
- Ja też.
W Wenecji są setki mostów i kanałów, ale Piętro zgadł, o których mówi Ruth. Po chwili tam stanęli.
W niektórych domach wciąż paliły się światła, ich odbicie tańczyło na wodzie.
Z oddali dobiegł ich dzwięk syreny. Jakiś statek wypływał z laguny, udając się w podróż. Woda w
kanałach zafalowała mocno, potem słabiej, drżąc tylko na powierzchni.
Pózniej znowu zaległa cisza, a kiedy przerwał ją kolejny odgłos, po plecach Ruth przebiegł miły
dreszcz. Z głębi ciemności dobywał się jodłujący zaśpiew odbijający się echem od starych murów i
gasnÄ…cy w dali.
- Wiesz, co to jest? - spytał Piętro.
- Gondolier daje sygnał, że się zbliża. Oto i on. Przed ich oczami pojawił się długi kształt. Gondolier
z wiosłem stał na tyle, z przodu zaś siedziała para zakochanych.
Muszę jej teraz to powiedzieć, pomyślał Piętro.
Kochankowie podnieśli wzrok i pomachali do nich, jakby pragnęli podzielić się swoim szczęściem z
całym światem. Powie jej, ale jak ona to zniesie? Treść e-maila Gina brzmiała:
Wiem, że twoim zdaniem powinienem wrócić, ale świetnie sobie radzę w Polsce, znalazłem dla
ciebie wiele ciekawych miejsc. Planowałem udać się stąd do Rosji, o co mnie prosiłeś, ale chyba
najpierw powinienem wyjaśnić tamtą sprawę, bo inaczej będzie się za mną ciągnęła. Przyjadę
pociągiem z Mediolanu pojutrze około szesnastej
trzydzieści. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, przenocuję, a nazajutrz ruszę w dalszą podróż. Zdążę
porozmawiać z Ruth".
Piętro czytał list kilka razy, na próżno szukając choć śladu troski o kobietę, którą Gino kiedyś kochał.
W końcu zabrał się do odpowiedzi.
Nie wyobrażam sobie, żeby to, co chcesz powiedzieć Ruth, poprawiło jej sytuację. Ona robi dobrą
minę do złej gry, jest jej ciężko, a nie chciałbym, żebyś bardziej ją pogrążył. Najlepiej będzie, jeśli w
ogóle nie przyjedziesz. Ruth to już nie twoje zmartwienie. Ja się nią zajmę".
Siedział i patrzył na ekran, walcząc z najsilniejszą pokusą w swoim życiu. W końcu jej uległ i tak
gwałtownie nacisnął klawisz Usuń", aż klawiatura podskoczyła.
ZaczÄ…Å‚ od nowa.
Z takim nastawieniem w ogóle nie przyjeżdżaj. Lepiej jej bez ciebie".
To także skasował i patrzył na ekran ponuro, usiłując pojąć, co się z nim dzieje. Z całego serca pragnął
trzymać Gina z dala od Ruth, oszczędzić jej bólu i rozczarowania. Ale przecież to była jej decyzja. Nie
może jej ochronić ani zrobić niczego za nią. Taka jest brutalna prawda. Inna sprawa, dlaczego chciał
interweniować. Tak bardzo go to zaniepokoiło, że uciekł przed tym pytaniem.
- Pływaliście z Ginem gondolą? - spytał.
- Kilka razy. Oświadczył mi się w gondoli.
- No, no, opowiedz mi o tym.
Niedokładnie widział jej twarz, ale dość, by dostrzec na niej krótki uśmiech, a potem zamyślone
spojrzenie i kolejny uśmiech, inny, pełen słodkich wspomnień. Zabolało go to.
- Nie mogę - odparła w końcu.
- Nie pamiętasz szczegółów?
- Pamiętam, ale nie mogę o tym mówić.
Pomyślał, że wydarzenia tamtej nocy były dla niej zbyt cenne, by się nimi dzielić. A Gino ledwie
napomknął o wyjaśnieniu tamtej sprawy".
Tamta sprawa. Czy Ruth przyszłoby do głowy, że jej kochanek tak o tym mówi?
- Byłabyś w stanie spotkać się znów z Ginem?
- Nieprędko do tego dojdzie.
- Może prędzej, niż myślisz. - Wziął głęboki oddech. - Odezwał się do mnie.
Odwróciła się gwałtownie.
- Co mówił?
- Wraca do domu.
%7łałował, że ciemność skrywa jej twarz. Czy otworzyła szeroko oczy z szoku, czy pełnej
niedowierzania radości?
- Naprawdę? Dzwonił do ciebie?
- Przysłał e-maila. Jutro o wpół do piątej po południu przyjedzie pociągiem z Mediolanu.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Nie umiałem. Nie jesteś już tą samą osobą.
- Nie... - zaczęła, ale ugryzła się język. - Nie wiem -dokończyła wreszcie.
Rozległo się ciche skomlenie. Toni siadł u wylotu wąskiej uliczki, gdzie czekał cierpliwie na powrót
do domu.
- W porządku - zaśmiała się Ruth. - Już idziemy.
Piętro westchnął. Jeszcze kilka minut i może wyciągnąłby od Ruth, co naprawdę czuje, ale pies dał jej
okazję do namysłu.
- Następnym razem zostawię cię w domu - zagroził wiernemu przyjacielowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]