[ Pobierz całość w formacie PDF ]

typ urody typowej  zimnej blondynki.
Podczas pracy nad portretem Daniel nie raz myślał o tym, że kobieta z takim
wyglądem jest uosobieniem prowokacji. Zwodniczo kusi mężczyzn, żeby spróbowali przebić
się przez warstwę lodu, w nadziei, że znajdą pod nią żar, który rozpali ich do białości. Musiał
przyznać, że sam by tego chętnie spróbował. A gdyby mu się udało, co byłoby jego nagrodą?
Mocny, ale krótkotrwały błysk czy raczej powolny żar? Leniwy ogień czy gwałtowna
eksplozja?
Domysły doprowadzały go do szału, ale nie potrafił się opanować. Już sama myśl o
poznaniu, prawdziwej Lany miała w sobie ogromny ładunek erotyzmu. Podobnie jak praca
nad portretem. Malowanie jej twarzy wciągało go, intrygowało, powodowało głęboką
frustrację, gdyż ciągle nie był zadowolony z efektu swoich wysiłków. Oczy, które patrzyły na
niego ze sztalug, wciąż pozbawione były iskry życia. W pewnej chwili Daniel jasno sobie
uświadomił, że nie odnajdzie właściwego wizerunku, dopóki nie pozna Lany, nie dotrze do jej
wnętrza, nie zorientuje się, jaka jest naprawdę pod warstwą uprzejmego chłodu.
Ta myśl była jak olśnienie. Wreszcie zrozumiał, dlaczego szuka jej towarzystwa,
dlaczego ciągnie go do niej, choć tego nie chce. Teraz, kiedy już wiedział, mógł się nareszcie
odprężyć. Więc o to chodzi, pomyślał z uczuciem głębokiej ulgi. Wracam do niej, bo
interesuje mnie jako malarza, a nie mężczyznę. Ot, i cała tajemnica.
Z tą myślą odłożył pędzel i sięgnął po zapominany kubek kawy. Pociągnął spory łyk,
nim dotarło do niego, że ma w ustach obrzydliwą lurę. Wykrzywił się ze wstrętem, po czym
poszedł do kuchni zaparzyć sobie świeżą kawę. Na dole zaskoczył go dzwonek do drzwi. W
pierwszej chwili nie miał zamiaru otwierać, bo nie spodziewał się żadnych gości, ale zmienił
zdanie. I nie pożałował tej decyzji, bo widok matki stojącej na progu sprawił mu dużą przyje-
mność.
- Pracujesz - zauważyła Shelby domyślnie, widząc skupiony wyraz jego oczu.
- Już nie. Właśnie zrobiłem sobie przerwę. - Mocno objął ją ramieniem i cmoknął w
policzek. - Dobrze, że przyszłaś. Przynajmniej będzie miał kto zaparzyć mi porządną kawę.
- Niech będzie. To łagodna kara za to, że wpadam do ciebie bez uprzedzenia. Tyle
razy obiecywałam sobie, że nie będę tego robić. Ale Laura przysłała mi ostatnie zdjęcia
swojego synka, a ponieważ ojca nie ma w domu, nie miałam ich komu pokazać. Pomyślałam
więc o tobie.
- Słusznie. Jestem ciekaw, jak wygląda najmłodszy z klanu MacGregorów.
Zaprowadził matkę do kuchni i posadził przy stole, który uprzątnął jednym
zamaszystym gestem, zsuwając na wielką stertę talerze z zaschniętymi resztkami jedzenia,
nietkniętą pocztę, niedokończone szkice oraz bloki rysunkowe.
Mój syn najwyrazniej wziął sobie do serca stereotyp przymierającego głodem artysty,
pomyślała Shelby, obrzuciwszy krytycznym okiem gospodarstwo, ale powstrzymała się od
uwag. Ostatecznie jest dorosły i wie, co robi.
- Popatrz tylko, jaki fajny z niego maluch - powiedziała, podając mu zdjęcia.
- Super!
- Zdaje mi się, że Travies wygląda dokładnie jak ty, kiedy byłeś w jego wieku.
- Możliwe. - Wzruszył ramionami, ale uważniej przyjrzał się pyzatej buzi siostrzeńca.
To, że mały jest do niego podobny, sprawiło mu przyjemność.
- Ach, ta krew MacGregorów, te geny - powiedziała Shelby, trafnie naśladując głos
swojego teścia. - Porządny ród. A propos, miałeś ostatnio jakieś wiadomości od dziadka?
- Tak, parę dni temu. Dzwonił, żeby podziękować mi za przysługę, i naciskał, żebym
przyjechał do Bostonu, bo podobno babcia bardzo się za mną stęskniła. Martwi się o mnie -
dodał z porozumiewawczym mrugnięciem.
- Niemożliwy jest ten Daniel! - Shelby roześmiała się, słysząc starą jak świat
historyjkę, którą jej teść karmił wszystkie pokolenia MacGregorów. - Mógłby wreszcie
wymyślić sobie coś innego i nie robić z Anny rozhisteryzowanej staruszki. Ale, ale, miałam
zaparzyć ci kawę. Gdzie ją trzymasz?
Nie czekając, aż syn ją wyręczy, Shelby wstała z miejsca i zaczęła szukać w na ogół
pustych szafkach. Wreszcie zna - lazła puszkę dobrej kawy, wsypała ziarna do młynka i
przekrzykując hałas, zawołała do Daniela: - Co za przysługę wyświadczyłeś dziadkowi? - Nic
takiego. Chodziło o ten bal, na którym spotkaliśmy się jakiś czas temu.
- Poprosił cię, żebyś poszedł na bal?
- Niezupełnie. Chciał, żebym dotrzymał towarzystwa Lanie Drake, bo podobno nie
miała z kim pójść. Ciotka Marta strasznie go naciskała, żeby ze mną pogadał, więc zadzwonił
do mnie, a ja się zgodziłem.
- Naprawdę? - Shelby przyjrzała się synowi z niedowierzaniem. - Kupiłeś tę bajeczkę?
Nie sądziłam, że jesteś aż tak naiwny.
- Słucham? - Daniel podniósł głowę znad zdjęć. - Dlaczego naiwny? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed