[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do roboty - i wymyka się z jego objęć.
III
KAJ
(Droga we mgle)
Chucham w dłonie, żeby przywrócić krążenie w palcach,
wyrzucam peta przez uchylone okno w samochodzie,
pocieram kark, spod przymrużonych oczu wpatruję się
w gęstą mgłę przed nami, zapalam nowego papierosa, nie
częstując, biel, biel, biel, tylko ją widać, ale Jack mimo to
wie, jak jechać, zna już tę drogę na pamięć.
- Nie chcę jechać - powiedziałam głośno.
Już dłużej nie będzie mógł udawać, że nie słyszy. Ale
nie odpowiada, strącił stopę, którą oparłam o schowek.
Starł dłonią niewidoczny brud z czarnego plastiku.
- ChcÄ™ do domu...
- Tak, tak - burknÄ…Å‚ i jedzie dalej.
Nie zamierza teraz zawrócić, jeszcze przez chwilę do-
daje trochę gazu, aż docisnął do końca.
- Zimno mi - mówię.
Jedzie szybko. Jeśli ktoś by szedł w tej mgle, ktoś, komu
stanął silnik w drodze, zostanie przez nas śmiertelnie
potrÄ…cony.
- Ale ubierz siÄ™ porzÄ…dnie. Kaj, kurtka, do cholery.
Chyba rozumiesz, że musisz mieć kurtkę! - prychnął,
bo Jack nie znosi narzekania.
225
- Obudzi się dzisiaj? - zapytałam, wsuwając ręce pod
pachy, w ich wilgotne ciepło. Skinął głową.
- Tak, dzisiaj - mruknÄ…Å‚.
I tak co rano. Tak, dzisiaj. Krystian dzisiaj otworzy oczy.
Jak szybko rosną włosy, kiedy się śpi? Jak szybko, kiedy
człowiek jest nieprzytomny? Pytam Jacka, ale on nie wie.
Czy Krystianowi odrosły już włosy? Zapytałam, ale tego
też nie wiedział, bo Krystian ma głowę zabandażowaną,
usztywnioną, nie widać jego włosów. Ale rosną ci włosy,
Krystian, wiem, że tak. Pod tym białym, którym obwiązali
ci głowę, żeby się nie rozpadła i dla ochrony. Teraz musisz
się już tylko obudzić. Otwórz oczy, Krystian. Bo mnie już
nie zobaczysz. Gdybym mogła podejść do ciebie, gdyby
Jack chociaż raz pozwolił mi chwilę postać przy twoim
łóżku, wyszeptałabym ci to do ucha. Otwórz oczy, no, mu-
sisz... Bo lekarze mogą podtrzymywać w tobie życie bez
końca, ale oczy tylko ty sam możesz otworzyć. Dobrze
to wygląda, mówią. Pozszywali cię, stan jest stabilny. Ale
dlaczego siÄ™ nie budzisz, na to pytanie nie potrafiÄ… odpo-
wiedzieć. Wyniki badań są dobre. Wszystkie wskazniki
w porządku. Jeśli wziąć pod uwagę... Indeksy mówią o pro-
gresie. Tak mówią: progres - powiedział Jack. Brzmi jak
nazwa choroby. Stan jak gdyby śmiertelny, ale najwyraz-
niej oznacza to, że oddychasz samodzielnie, nie wiem...
po prostu otwórz oczy, Krystian. Dlaczego nie chcesz?
- Uparty skurczybyk, co? Nasz Krystian. Nie podda
się za pierwszym podejściem - mówi Jack do mamy.
Ale ona tylko przeżuwa w ustach chleb przy śniada-
niu, może, nie wiem - może, nie wiem - może, nie wiem,
226
tylko to powtarza ostatnimi czasy. To, co się stało Kry-
stianowi... To nie jest niczyja wina, zdecydowała mama.
Bo nie można się w tym dopatrzyć początku. Jedno tylko
plątało się z drugim, wszystkie wydarzenia i pomyłki.
Jeśli cofnąć się myślą. Ale mamy nie wracać do tego, co
było, mówi Jack. Bo co było, to było.
- To nie twoja wina, Jack - szepnęła wtedy mama do
Jacka, a on wyglądał, jakby też tak myślał, bo dlaczego
cokolwiek miałoby być jego winą.
- Ani twoja, Kaj - próbowała mama i już prawie po-
gładziła mnie po policzku, ale powstrzymała się w ostat-
nim momencie.
Wiem, że chce tak myśleć, tylko nie wychodzi jej po-
wiedzenie tego tak, żeby zabrzmiało to szczerze, bo
uważa, że to jednak w porządku, jeśli sami będziemy się
obwiniać. Zupełnie naturalne.
- Mamo, jak szybko rosną włosy? - pytam, ale ona nie
podnosi wzroku znad kart pacjentów.
- Kaj, idz już. Nie każ Jackowi na siebie czekać.
Włączył już silnik, stoi na dole przy bramie, a on prze-
cież nie może czekać. Palce mamy wertują w tę i z po-
wrotem segregator z kartami pacjentów, tak szybko, że
niemożliwe, by nadążała czytać.
- Pozdrów Krystiana, pocałuj go ode mnie w rękę -
poprosiła.
Jak kiedy byliśmy mali. Odcisk jej ust we wnętrzu dłoni
był tak mocny, że miało się go w szkole przez cały dzień.
- Ale Jack nawet nie pozwala mi pójść do Krystiana,
wolno mi tylko czekać w samochodzie! - poskarżyłam
siÄ™.
227
Mogłabym mu z parkingu szpitalnego posłać całusa
ręką, ale on nawet nie może wstać z łóżka i złapać go
w oknie. Mama nie słucha, skinęła tylko na drzwi.
- Idz, Kaj. Idz już. Idz.
Nie może znieść, że jestem w pobliżu, nie może na
mnie patrzeć. Ani na ciebie, Krystian, dlatego nie jez-
dzi z nami do szpitala - boi się, że będziesz wyglądał,
jakby cię bolało, chociaż jesteś nieprzytomny. %7łe cier-
pisz głęboko we śnie, a nie ma ci kto pomóc. Praca i sen
to jedyne, co może rozproszyć niepokój, powtarza mama.
Więc jest Jack, żeby mnie usuwać z drogi i gotować da-
nia, w których ona dłubie widelcem i prawie w ogóle nie
je. %7łeby od czasu do czasu nastawić pranie, skosić trawę
przed domem. Nikt nie zauważył, że przestała rosnąć już
dawno temu. Mama znosi teraz tylko jego obecność. Bli-
skÄ… - ale nie za bliskÄ…. Nie w tym samym pokoju. Prze-
prowadził się ze swojej przyczepy i śpi teraz w dawnym
pokoju Jensa. Pod modelem samolotu, który unosi się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]