[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dać ci dziecko w sposób naturalny. A ty za to
zapłaciłaś. Nigdy nie zapomnę widoku twych pięk-
nych oczu pełnych łez, omdlenia w gabinecie i przy-
czyny twojego cierpienia  mojego tchórzostwa.
Gianna ujęła jego twarz w dłonie i popatrzyła
głęboko w oczy. Ten potężny, twardy mężczyzna
wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Nie mogła
pozwolić, żeby obwiniał się bez powodu. Musiała
go przekonać.
134 LUCY MONROE
 W moich oczach zostałeś bohaterem. Pokona-
łeś bandytę, a potem z największą determinacją
walczyłeś z chorobą. I zwyciężyłeś.
 Ale przyjąłem twoje poświęcenie, zamiast
zmierzyć się z własnymi lękami. Okazałem się
mięczakiem, Gianno.
Wyciągnęła rękę i pogładziła go po policzku. Jak
zwykle brał na siebie całą odpowiedzialność, nawet
za to, czego nie mógł zmienić.
 Nie wolno ci myśleć w ten sposób. Chciałam
urodzić ci potomka za wszelką cenę. Uważam,
że warto było się troszeczkę pomęczyć. W gruncie
rzeczy nic strasznego się nie stało. Pobolało i mi-
nęło.
 Minęło?  powtórzył jak echo i nagle się
ożywił.  Całkowicie?  spytał jeszcze raz i pocało-
wał ją w usta.
 Oczywiście.  Uśmiechnęła się.
 W takim razie może się nie pogniewasz, jeżeli
zaproponuję, żebyśmy spróbowali dać początek no-
wemu życiu w znacznie przyjemniejszy sposób?
Gianna na chwilę wstrzymała oddech. Serce za-
częło jej bić szybciej.
Podziwiała Rica. Przełamał wszelkie opory i po-
stanowił pokonać własną słabość. Dla niej.
 Jeśli naprawdę tego chcesz...
 Ponad wszystko, mi amore bella.
ROZDZIAA JEDENASTY
Rico pochylił głowę i pocałował Giannę. Raz,
drugi, trzeci, delikatnie, z długimi przerwami. Jej
głodne usta podążały za nim. Pragnęła rzucić się
w otchłań namiętności, zatracić się bez reszty, po-
chłonąć go całego.
 Rico, proszę...  jęknęła.
Ale on świadomie przedłużał chwile oczekiwa-
nia, całował jej kark i szyję.
 Rozbierz siÄ™.
Rico nie odpowiedział. Dostrzegła w jego oczach
wahanie, jakby cień lęku. Przytuliła się mocniej
i usiłowała go uspokoić.
 NaprawdÄ™ nie musisz...
 Ale chcę  odrzekł z determinacją w głosie.
Patrzyła z zapartym tchem, jak powoli rozwiązu-
je krawat, rozpina guziki, ściąga i odrzuca kolejne
części ubrania. Odsłaniał coraz to nowe partie swe-
go oszałamiającego ciała, a Gianna w napięciu
śledziła każdy jego ruch. Serce biło jej coraz moc-
niej i szybciej. W końcu stanął przed nią w całej
okazałości, nagi i męski.
Spuściła oczy, tym razem raczej z ciekawości niż
136 LUCY MONROE
ze wstydu. Otworzyła usta, zamknęła je znowu
i zamrugała powiekami.
 Myślisz, że pasujemy do siebie... anatomicz-
nie?  wykrztusiła.
Faktycznie wydawała się przy nim drobna i kru-
cha. Rico przewyższał ją wzrostem o ponad trzy-
dzieści centymetrów. Pohamował wybuch wesoło-
ści i uśmiechnął się łagodnie.
 Przyjmiesz mnie, maleńka  zapewnił niskim,
zmysłowym głosem.  Jesteśmy dla siebie stworzeni.
Wiedział, że żona jeszcze się zmaga z lękiem.
Pozwolił jej ochłonąć i powoli podszedł do łóżka.
Chodził coraz lepiej, ale stąpał ostrożnie, żeby nie
upaść w najmniej odpowiednim momencie.
Objął ją w talii, posadził na łóżku i prowadził jej
dłonie wzdłuż ramion, klatki piersiowej i brzucha.
Obydwoje drżeli z pożądania i niecierpliwości.
Zciągnął jej koszulę i mocno przytulił rozpalone,
nagie ciało. Oddychali w tym samym rytmie, coraz
szybciej. Rico wiedział już na pewno, że wreszcie
zostanie mężem swej żony. Położył ją na sobie.
Marzyła o tym, żeby ogarnąć go całego, zachłanne
dłonie poruszały się coraz bardziej gorączkowo,
lecz omijały dotychczas niedostępne rewiry. Nie
miała doświadczenia, bała się go spłoszyć jakimś
niewprawnym ruchem. Odgadł jej obawy, przykrył
jej ręce swoimi i skierował je w dół, ku środkowi.
 Marzyłem o tym.
 To dlaczego...?
NAJCENNIEJSZY SKARB 137
 Nic nie mów  przerwał  tylko odczuwaj.
Ułożył ją na plecach i pieścił dłońmi i ustami
każdy skrawek ciała.
 JesteÅ› moja, Gianno, tylko moja, na zawsze.
 Tak.
Zniknęły wszelkie obawy, przyjęła go całą sobą.
Otaczał ją, ogarniał, wypełniał, należała do niego
bez reszty. Krzyknęła. Znieruchomiał na chwilę.
 Sprawiłem ci ból?  zapytał z troską w głosie.
 Nie, to ze szczęścia...  wyszeptała prawie
bezgłośnie.
Wyciągnęła ręce i przyciągnęła go do siebie
z całej siły. Dyktował jej rytm miłości, a posłuszne,
chętne ciało słuchało nakazu natury. Ich ciała rozu-
miały się nawzajem. Gdy wydała pierwszy jęk roz-
koszy, zawtórował jej i w duecie zakończyli miłos-
ny rytuał. Leżeli jeszcze długo, nierozłączni, splece-
ni i szeptali zaklęcia zakochanych, przerywane po-
całunkami.
W pewnym momencie Rico przewrócił się na
wznak i pociÄ…gnÄ…Å‚ GiannÄ™ za sobÄ….
 Grazie, mi amore bella  powiedział z czułym
uśmiechem, patrząc prosto w oczy.  Przywróciłaś
mnie do życia. Przy tobie czuję się taki bezpieczny.
 Kocham cię  odrzekła po prostu.
Obudził ją pocałunkiem. Jeszcze w półśnie ob-
jęła go za szyję, wdzięczna, zakochana i syta. Cało-
wali się długo, nawzajem smakowali swe usta,
138 LUCY MONROE
delektowali się pocałunkiem i chwilą intymnej blis-
kości. Nagle przerwał.
 Otwórz oczy, tesoro. Chciałbym zostać z tobą,
ale mam ważne spotkanie, muszę już iść.
Miał już na sobie garnitur i krawat. Ze starannie
ułożonymi włosami wyglądał bardzo oficjalnie, ale
oczy patrzyły z taką samą tkliwością jak minionej
nocy. Gianna nie miała ochoty się z nim rozstawać
nawet na chwilę. Kilkakrotnie prosiła, żeby został,
a on zapewniał, wśród całusów i pieszczot, że wróci
najszybciej, jak tylko będzie mógł.
 Może lepiej, jeżeli na jakiś czas zostawię cię
w spokoju. Odpręż się i wez gorącą kąpiel. Poroz-
mawiamy, jak wrócę.
Nie ucałował jej na pożegnanie. Zatrzymał się
w progu, spojrzał na nią poważnie i wyszedł. Za-
stanawiała się, co takiego ma jej do powiedzenia.
Chyba nic przykrego. Spędzili w łóżku prawie dobę,
rozpieszczał ją i dokładał wszelkich starań, żeby
czuła się pożądana i kochana.
Uśmiechnęła się na wspomnienie upojnej nocy
i weszła pod prysznic. Gorąca kąpiel i aromat dro-
giego olejku, podarunku od teściowej, usunęły zmę-
czenie po miłosnych zmaganiach.
Została sama. W domu panowała cisza. Po śnia-
daniu dowiedziała się, że ma gościa. Weszła do
salonu. Jej wzrok, jak zwykle, przykuły freski na
ścianach i suficie. Zawsze się nimi zachwycała.
Willa należała do DiRinaldich od kilku pokoleń,
NAJCENNIEJSZY SKARB 139
zdobili ją najlepsi włoscy mistrzowie. Wreszcie
oderwała wzrok od malowideł i rozejrzała się po
pokoju. Dostrzegła Chiarę. Stała w cieniu, tak że
trudno było rozpoznać wyraz jej twarzy.
 Myślisz, że jesteś bardzo sprytna, co?  powie-
działa na przywitanie.  Mały głuptasku! Teraz,
kiedy Rico stał się znowu mężczyzną, nie zostanie
z tobą ani chwili dłużej.
Gianna wpadła w panikę. Skąd wiedziała? To się
stało dopiero wczoraj. Czyżby od niego? Nie, nie-
możliwe. Próbowała opanować gonitwę czarnych
myśli, ale bez rezultatu. Zrobiło jej się słabo, bała
się, że upadnie.
 O czym ty mówisz...?  wykrztusiła z najwięk-
szym trudem.
 Nie udawaj idiotki. Wiem, że zaczął chodzić.
Gianna odetchnęła z ulgą, ale niepokój pozostał.
Chiara i tak za dużo wiedziała. Rico zrobił pierwsze
kroki zaledwie dwa dni wcześniej.
 Od początku byliśmy pewni, że wróci do
zdrowia.
 Ty głupia! Gdyby rzeczywiście na to liczył,
nie pozwoliłby mi odejść.
Gianna aż zatrzęsła się z oburzenia.
 Wydaje mi się, że masz mi coś do zakomuni-
kowania. Mów szybko i wynoś się z mojego domu.
 Twojego? Wiesz jak długo? Dopóki nie uro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed