[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Och, mnie się pan nie musi obawiać, panie de Salvatore. Natomiast jeśli chodzi o
mego byłego męża, to może być pewien problem. Chociaż...
- SÅ‚ucham?
- W jakich okolicznościach spotkał się pan z moją córką, panie de Salvatore?
- Teraz czy przed laty?
- Teraz - uściśliła.
Luc nie był przyzwyczajony do tłumaczenia się komukolwiek ze swojego
postępowania, ale teraz, wobec zaistniałych okoliczności uznał, że powinien udzielić
Tilly wszelkich wyjaśnień.
- Spotkaliśmy się na konferencji w Lake Garda.
- Rozumiem. - Tilly skinęła głową.
- Luc?
R
L
T
Słysząc głos Annie, odwrócił się gwałtownie. Stała w drzwiach szpitalnego pokoju,
z pobladłą twarzą, ale przynajmniej już nie płakała. Luc spojrzał jej przez ramię i
dostrzegł zarys chłopięcej postaci na szpitalnym łóżku.
Oliver.
Jego syn.
Annie nie mogła nie zauważyć jego pełnego tęsknoty spojrzenia.
- Chciałbyś wejść? - spytała miękko.
Spojrzał na nią ostro.
- Nie chciałbym być powodem dodatkowego stresu dla Olivera.
- Jak tylko zapewniłam go, że będę tu cały czas, natychmiast zasnął.
- W takim razie bardzo chciałbym go zobaczyć.
Annie skinęła głową i spojrzała na Tilly.
- Posiedzimy przy nim z Lukiem, mamo. Może poszłabyś trochę odpocząć?
- Doskonale. W takim razie pójdę zadzwonić do twojego ojca.
- Chcesz powiedzieć, że nie ma go w Balfour Manor?
- Ostatnio ciÄ…gle gdzieÅ› jezdzi.
- Rozumiem. W takim razie zobaczymy się pózniej.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się wszyscy troje? - Matka spojrzała znacząco na
Luca.
Annie jęknęła w duchu. Ludzie zazwyczaj nie doceniali Tilly, sugerując się jej
łagodnym sposobem bycia. Annie jednak doskonale wiedziała, jak przenikliwa potrafiła
być jej matka. Zapewne wystarczyło jej jedno spojrzenie na Luca, by się domyślić, z kim
ma do czynienia.
- Zapewne tak - powiedziała sucho. - Luc? - Otworzyła szerzej drzwi i wpuściła go
do środka.
Co czuł, patrząc po raz pierwszy na swojego syna? Nie była w stanie sobie tego
wyobrazić.
Luc spojrzał na drobnego chłopca leżącego w ogromnym szpitalnym łóżku i
poczuł, że brakuje mu powietrza. Jego serce niemal przestało bić.
R
L
T
Głowa Olivera była obandażowana, ale i tak widać było jego ciemne loki, zupełnie
takie same jak jego w dzieciństwie. Chłopiec miał zamknięte oczy, ale Luc wiedział, że
są równie błękitne jak oczy jego matki. Długie rzęsy rzucały cień na policzki. Jego twarz
nadal miała w sobie miękkość i łagodność charakterystyczną dla małych dzieci. Mały
nosek, drobne usta, lekko wystający podbródek. Oliver miał na sobie kolorową pidżamkę
w kucyki, a drobne dłonie spoczywały na kocu.
Jego syn.
Jego piękny syn!
Annie podeszła do łóżka i stanęła obok Luca. Wciąż przeżywała na nowo uczucie
ulgi, jaką odczuła, gdy na własne oczy przekonała się, że nic mu nie jest. Miał
założonych kilka szwów, ale ogólnie wypadek nie spowodował żadnych poważnych
konsekwencji.
- Jest taki mały.
- Uważaj, żeby tego nie usłyszał - powiedziała, siadając na łóżku Olivera. Wzięła
synka za rękę, nie bacząc na to, że śpi. - Oliver uważa się za bardzo dorosłego.
Nieustannie dyryguje mną i babcią jako jedyny mężczyzna w rodzinie. Najwyrazniej
odziedziczył to po swoim ojcu.
Luc usiadł na jednym z krzeseł, nie spuszczając wzroku z Olivera, który wciąż
bezpiecznie spał pomiędzy nimi.
- Opowiedz mi o nim. Ile ważył, jak się urodził? Był grzecznym niemowlakiem?
Kiedy wyrósł mu pierwszy ząb? A kiedy zaczął chodzić?
Było tyle rzeczy, których chciał się dowiedzieć o swoim synu. Tyle rzeczy, w
których nie brał udziału, tylko dlatego że Annie nie odnalazła go, kiedy rodziła Olivera.
Annie dręczyło poczucie winy. Teraz, kiedy czuwali przy jego łóżku, starała się
choć po części wynagrodzić mu to, co stracił. Opowiadała mu o Oliverze i o tym, jak
wygląda jego życie.
- Chodzi do normalnego przedszkola w mieście? - Luc uniósł pytająco brwi.
- Mówiłam ci już, że zależy mi na tym, aby miał jak najbardziej normalne życie.
- I dlatego trzy razy w tygodniu chodzi do przedszkola z dziećmi z wioski?
- Tak.
R
L
T
- W Balfour?
- O co ci właściwie chodzi? - Spojrzała na niego lekko zaniepokojona.
- Czy fakt, że nosi nazwisko Balfour, nie stanowi przeszkody, żeby miał, jak to
określiłaś, normalne życie? - spytał miękko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed