[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolana. Widział nadbiegających ludzi. Tuż przy nim zatrzymał się samochód.
Jedna z osób pochyliła się nad nim. Chciał krzyczeć, ale z jego gardła
wydobył się tylko cichy jęk.
Nie dokończyliśmy naszej pogawędki powiedział Sterben, wyciągając
mu pistolet zza paska i chowając go w rękawie kurtki.
Zostawił agenta DIA na parkingu. Nic mu nie groziło. Był trochę poobijany,
a rana od kuli nie była taka grozna, na jaką wyglądała. Wbiegł do pokoju,
w którym Omar przesłuchiwał swoją niedoszłą ofiarę. Chwycił dokumenty
leżące na biurku i szybko wybiegł przed garaż. Stało tam kilka osób, ale
rozbita brama budziła mniejsze zainteresowanie niż czarne chmury nad
Manhattanem.
Silnik od bramy nawalił rzucił w stronę gapia wpatrującego się
w dziurę po furcie. Przebiegł przez jezdnię i wsiadł do samochodu. Wyjął na
dach magnetycznego koguta i włączył syrenę. Omar miał jakieś pięć, może
siedem, minut przewagi nad nim. Wcisnął pedał gazu i ruszył na północ.
Dokumenty z biurka Omara rozłożył na desce rozdzielczej.
To się może przydać, pomyślał, wpatrując się w zdjęcie w legitymacji
służbowej z DIA.
Przeczytał na głos:
Kapitan Cathal Tasuil . Jest mi pan coÅ› winny, kapitanie.
Na jednej z przecznic dostrzegł furgon Omara, docisnął pedał gazu.
Chciał trzymać się za nim jakieś pięćdziesiąt metrów. Taka odległość
wystarczyła, aby pozostać niezauważonym. %7łałował, że przeciął przewody
hamulcowe w ambulansie. Omar może nie dojechać do celu.
Jak nie dojedzie, będę musiał improwizować, pomyślał.
Samochody przed nim zatrzymały się, z niektórych wysiedli ludzie,
głośno coś komentując i pokazując palcami. Ambulans Omara był rozbity, on
sam próbował ustać na nogach, jednak nie dał rady i osunął się na kolana.
Sterben chwycił legitymację Cathala i wysiadł z samochodu. Podszedł do
klęczącego Omara i powiedział do niego szeptem, jednocześnie wyciągając
mu pistolet zza paska:
Nie dokończyliśmy naszej pogawędki.
Następnie wstał i odwracając się w stronę tłumu, pokazał legitymację
DIA, głośno mówiąc:
Jestem kapitan Cathal Tasuil z DIA. Panowie, nie stójcie tak, pomóżcie
mi zapakować rannego do mojego auta. Większość karetek jest pod WTC,
więc nim tu jakaś dotrze, sam szybciej przewiozę go na syrenie do szpitala.
Nie, nie sadzajcie go na fotelu, tylko połóżcie go z tyłu, o tak, tak będzie
dobrze.
A co z moim samochodem i ze mną? zapytał kierowca dodge a,
w którego wbił się Omar.
Niech pan tu zostanie. Przecież ktoś na pewno przyjedzie po ambulans.
Zaraz zgłoszę to przez radio, spokojnie, spokojnie. Ten człowiek wskazał na
Omara chyba bardziej potrzebuje pomocy niż pan, prawda?
Nie czekał na odpowiedz poszkodowanego. Włączył syrenę i ruszył
w stronę portu. Po przejechaniu stu metrów wyłączył syrenę i zdjął koguta
z dachu. Odwrócił się do Omara i z całej siły uderzył go w głowę.
To tak na wszelki wypadek, żebyś mi tu jakiegoś Allahu Akbar nie
zrobił.
Przerwane połączenie
Cathal powoli dreptał wzdłuż ogrodzenia, trzymając się siatki. Po paru
minutach dotarł do samochodu. Otworzył drzwiczki i usiadł bokiem w fotelu
kierowcy. Pomagając sobie rękoma, przełożył nogi przez próg samochodu.
Ze skrytki pod fotelem pasażera wyjął zapasowy pistolet. Przeładował go
i wsadził do kieszeni kurtki. Kluczyki były w stacyjce, zostawił je tam, na
wypadek gdyby ze Skyem musieli szybko się ewakuować. Włączył silnik
i powoli ruszył. Wciskanie pedału gazu sprawiało mu ból w biodrze i nodze.
Jechał główną drogą, rozglądając się po ulicy. Ruch na południowym
Manhattanie prawie zamarł. Sklepy były pozamykane, w powietrzu słychać
było ciągłe wycie syren. Spojrzał na zegarek umieszczony w desce
rozdzielczej forda, dochodziła dziewiąta czterdzieści trzy. Susan, jeśli nie
zaspała, jeśli nie utknęła w korku przed mostem, to od prawie dwóch godzin
była w pracy. W pracy, którą Omar i jemu podobni zamienili tego dnia
w piekło. Jeśli jego oprawca mówił prawdę, nie zostało mu wiele czasu.
Musiał jak najszybciej zadzwonić do Susan, powiedzieć jej, że ją kocha, tęskni
i że z nią jest.
Zaraz przy przecznicy zobaczył otwarte drzwi marketu stacji benzynowej.
Ostro skręcił. Zatrzymując samochód, uderzył w kosze na śmieci stojące na
rogu budynku. Z wnętrza sklepu wybiegł sprzedawca w fartuchu.
Jak jezdzisz, baranie?! SprzÄ…taj to teraz!
Na widok Cathala mężczyzna zastygł w bezruchu i powoli zaczął się
cofać. Odwrócił się na pięcie i biegiem wpadł do sklepu, zatrzaskując za
sobą drzwi. Tasuil wolnym krokiem podszedł do witryny, przez szybę
zobaczył, jak sprzedawca rozmawia przez telefon, odkłada słuchawkę
i nerwowo szuka czegoś pod ladą. Kiedy dostrzegł swoje odbicie w brudnych
oknach marketu, zrozumiał, dlaczego tamten uciekł na jego widok. Prawą
nogawkę dżinsów miał całą we krwi, kurtkę podartą, lewego oka nie było
widać spod opuchlizny, nos miał przekrzywiony, a dolna warga, głęboko
rozcięta, zwisała mu bezwładnie, odsłaniając zęby i dziąsło. Zaschnięta krew
na koszuli utworzyła gruby, brunatny strup. Wyjął pistolet i przestrzelił
zamek w drzwiach. Przypomniał sobie słowa Ala Capone: więcej można
zdziałać dobrym słowem i pistoletem niż samym dobrym słowem .
Chcę tylko zadzwonić powiedział, mierząc z pistoletu w sprzedawcę.
Daj mi ten pieprzony telefon i cofnij się pod ścianę.
Mężczyzna podał mu słuchawkę.
To bezprzewodówka powiedział drżącym głosem.
Cathal szybko wybrał numer komórki Susan. Bał się, że nie podniesie
telefonu, nigdy nie odbierała, gdy wyświetlał się nieznany jej numer. To były
cztery najdłuższe sygnały połączenia w jego życiu. Przez ludzkie krzyki w tle
usłyszał jej głos:
Halo, kto mówi? Czy ktoś mnie słyszy? Susan prawie krzyczała.
To ja, kochana, tu Cathal, gdzie jesteÅ›?
Jeszcze cztery piętra i dotrę do holu. Zbiegamy klatką schodową. Nic
tu nie widać, pełno kurzu, pyłu i dymu. Prowadzi nas jeden ze strażaków,
zaraz będę na zewnątrz. A gdzie ty jesteś?
Jestem cały i zdrowy. Kocham cię, Su, wszystko będzie dobrze, dacie
radÄ™. Jestem z to&
Odwróć się i rzuć broń krzyknął jeden z policjantów, stojących za jego
plecami. Cathal odwrócił się, upuszczając pistolet na ziemię.
Dajcie mi z nią porozmawiać, prosz& Dwie grube nici zakończone
ostrymi strzałkami wbiły mu się w ciało. Mocny impuls elektryczny przeszył
go i powalił na podłogę. Leżał, podrzucany drgawkami, telefon wysunął mu
się z ręki.
Ja też cię kocham, Cat& usłyszał słowa Su.
ROZDZIAA TRZECI
Biada tym, którzy głęboko ukrywają przed Panem swój zamysł,
których działanie odbywa się w ciemności i którzy mówią:
Kto nas widzi? Kto wie o nas?
Księga Izajasza
Więcej Darmowych Ebooków na: www.FrikShare.pl
11 września 2001 r.,
godzina 9.23, Góra Cheyenne
NORAD[26]
Orzeł w gniezdzie, powtarzam, orzeł w gniezdzie. Lecimy kursem zero,
jeden, zero, przewidywany czas dotarcia dziesiąta pięćdziesiąt cztery.
Przyjąłem odparł oficer koordynujący lot. Panie wiceprezydencie,
Pierwszy na pokładzie Air Force One. Planowany przylot z Florydy do
bazy godzina dziesiąta pięćdziesiąt cztery.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]