[ Pobierz całość w formacie PDF ]

schło i większość przedmiotów, nabytych przez szereg lat dla własnej wygody, została sprze-
dana, położenie stawało się uciążliwe. Dopominał się u swoich przyjaciół o sumy, które im
pożyczył w okresie swej świetności, i nabierał ich na dalsze drobne pożyczki. To, oraz pie-
niądze przesyłane mu przez narzeczoną, za plecami proboszcza, stanowiły wszystko, z czego
się utrzymywał.
49
Kiedy siedział w domu głodny, napadała go nieprzezwyciężona ochota fantazjowania na
temat wielkich liczb. Zaczął obliczać, co w przeciągu tych kilku lat pożyczył od swej narze-
czonej  pożyczył było śmiesznym wyrażeniem jeżeli chodziło o nich, ale wszystko jedno 
jednak pożyczył. Wynosiło to ściśle 7870 marek i 50 fenigów. W obliczeniu pożyczki, do-
kładnie co do grosza, leżało pewne zadowolenie, które wzmacniało jego poczucie prawa; było
coś pociągającego w operowaniu liczbami dokładnie, nawet nieraz drobiazgowo dokładnie.
Pożyczką, jak to było powiedziane, nazwać tego nie było można, raczej kapitałem obroto-
wym. Dla niej była to siejba, mająca przynieść bogaty plon: całe życie w wygodzie, bez trosk
o chleb powszedni. Nie chciał jednak zapomnieć, że był jej winien wdzięczność, zarówno za
te 50 fenigów, jak za 7870 marek. Wielkość sumy nic tutaj nie znaczyła; to co cenił tak wyso-
ko, była to dobra wola.
Między tym, leżały ciche godziny cichego smętku, w których głód stawał się niejasnym
uczuciem żałości, nad cierpieniami, nie własnymi tylko, lecz całej ludzkości; wtedy zajmo-
wały go idee humanitarne, zmierzające do uszlachetnienia rodu ludzkiego. Uniwersytety lu-
dowe zaczynały wówczas skupiać uwagę szerokich kół, i Halvor, między innymi, nosił się z
planem założenia wyższej uczelni na wielką skalę. Miała być zbudowana przez akcyjne towa-
rzystwo, i  takiego typu, że najlepsza młodzież kraju znalazła by w niej miejsce. Dość już
nasłuchał się o tych uczelniach, by móc przypuszczać, że nie będzie mu trudno stanąć na
czele takiego przedsiębiorstwa. Ażeby zostać dyrektorem takiej szkoły, trzeba było umieć
Å›piewać, przy każdej sposobnoÅ›ci cytować Grundtwiga i Björnsona i umieć gÅ‚oÅ›no odczyty-
wać Jonasa Lie. Ze śpiewem i czytaniem dałby sobie radę, gorzej było z cytatami dzieł
Grundtwiga; ale i ta trudność mogłaby pewnie zostać pokonana.
Kiedy rozwijał przed przyjaciółmi swe idee humanitarne, dodawali mu otuchy, a ich uzna-
nie dobrze nań działało. Tylko jeden z nich, ten, który mu, w swoim czasie, pomógł przy
zmianie nazwiska, człowiek niezadowolony i usposobiony krytycznie, który zawsze był w
opozycji i nigdy nie oceniał go należycie, uśmiechał się sceptycznie. Halvor nigdy go nie
znosił i zadawał się z nim jedynie dlatego, że musiał. Albowiem inni cenili go bardzo i nazy-
wali swoim nieczystym sumieniem. Kiedy jednak zaczął swą obrzydliwą krytyką druzgotać
humanitarne plany Halvora, pragnąc dowieść z całą gwałtownością, że są puste i samolubne,
inni zagłuszyli go tupaniem i okrzykami.  Zostań aktorem  mówił wtedy do Halvora kąśli-
wie  jedynie w tym kierunku masz zdolności. Albo zostań tym, czym jesteś  estetyzującym
próżniakiem.  Była to w jego ustach najgorsza obelga.
Im dłużej myślał Halvor o projekcie szkoły, tym większe przeszkody wyrastały, które
przeoczył w pierwszej gorączce rojeń. Większość ludzi, uczęszczających do tego typu uczel-
ni, byli to  jakby ich określić?  zwykli zjadacze chleba, oczywiście nie w znaczeniu moral-
nym tego słowa. Same przez się, dzieci ludu były, rozumie się, równie dobrym materiałem,
jak dzieci ludzi wytwornych, ale czystość ich nie sięgała poza oblicze i dłonie i naturalnie raz
w tygodniu  poza  szyję. Z daleka już można było ich poznać po odorze, gdy występowali
gromadnie. I z nimi właśnie trzeba by było przebywać codziennie, tykać się z nimi i ujmować
ich pod ramiÄ™...
Wpadł na inny pomysł, który mu bardziej odpowiadał: założyć pismo popularnoestetyczne.
W ten sposób można było wpływać na masy, nie stykając się z nimi bezpośrednio, i jednocze-
śnie mieć możność opublikowania własnych utworów. Przyjaciele głosowali bezwarunkowo
za pismem i obiecali pomoc.
Chodziło tylko o zebranie potrzebnych środków! Narzeczona będzie miała wkrótce prawo
do rozporządzania własnym majątkiem  szkoda tylko, że był tak niewielki. Jeżeli siedem
tysięcy osiemset siedemdziesiąt, dla okrągłości sumy  siedem i pół tysiąca, odjąć od dziesię-
ciu tysięcy  pozostanie jeszcze dwa i pól tysiąca, a łącznie z narosłymi procentami jeszcze
tysiąc; albowiem od zaręczyn narzeczona nie zdecydowała się, ażeby procenty użyć dla sie-
bie, lecz objęła posadę gospodyni, za utrzymanie i małe wynagrodzenie. Za trzy i pół tysiąca
50
marek powinno dać się coś zrobić! Zasiadł natychmiast do pisania i zaczął jej wyłuszczać
swój projekt.
Ku swemu zdziwieniu i  niezadowoleniu otrzymał odpowiedz odmowną. Tęskniła za nim
i była niepocieszona z powodu jego losu; prosiła go, ażeby natychmiast wrócił do niej, by
mogli wspólnie coś obmyślić. Do projektu pisma nie miała zaufania i nie odważyłaby się
wejść na tę drogę, więcej jeszcze przez wzgląd na niego niż na siebie.  Wróć więc do domu,
tęsknię za tobą tak bezgranicznie! Kupimy sobie mały domek i urządzimy pięknie życie. 
Tym kończył się list.
Wątpiła zatem o jego projektach, nie miała do nich zaufania. Ale skoro nie miała zaufania
do jego planów, nie mogła też mieć zaufania do niego samego. Popadł w smutek i gniew.
Była to degradacja, degradacja tego, który w niej pokładał największe zaufanie; złożył swą
przyszłość w jej ręce.
Takie słabe były ręce kobiety, i im miało się powierzać swe życie, swe powodzenie! I w
ogóle, czym była miłość? Czy kochała go w ogóle, skoro mogła go opuścić? Zadawał sobie
pytania, czy byłby nieszczęśliwy, gdyby z nim zerwała? Bez wątpienia! A jednak byłoby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed