[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odmawiały posłuszeństwa.
Przed sobą zobaczyli Michigan Avenue. Natalia skręciła w prawo. Pomyślał, że
instynktownie kieruje się do wuja. Biegł tuż za nią. Magazynek jego M-16 był już pusty.
Wyrzucił go na chodnik. Przebiegli na skos przez ulicę, w kierunku parku leżącego nad
jeziorem. Gdy dobiegali do przeciwległego krawężnika ulicy, pogoń się zatrzymała.
- John!
Chrapliwy szept Natalii dobiegł go z ciemności obok pomnika. Podbiegł do niej.
%7łołądek podchodził mu do gardła. Słaniał się na nogach. Stojąc przy niej, przeładował
CAR-15. Stracił trzy magazynki do M-16, ale miał jeszcze duży ich zapas w chlebaku.
Wyrzucił też jeden magazynek do czterdziestki piątki , ale i ten był do zastąpienia. Oboje
wystrzelali setki kul.
- Wez tę... tę skrzynię amunicji, jest w plecaku. Załaduj magazynki do M-16 - dyszał
ciężko. - Kurwa, chyba rzucę palenie - westchnął John. Czuł, jak Natalia siłuje się ze skrzynką,
wyciągając ją z plecaka. Padł na kolana. Przeładował Detonics i trzy kolty, gdy dziewczyna
uzupełniała trzydziestokulowe magazynki amunicją.
- Co zatrzymało tych obłąkanych ludzi? - zapytał.
- Jesteśmy w parku Granta. To rewir miejskich gangów, o których ci opowiadałam. Są
świetnie uzbrojeni. Odcinają głowy tym, którzy wchodzą na ich teren. Nie lubią intruzów. Nie
wiem, gdzie żyją. Od tego miejsca aż do muszli koncertowej jest ziemia niczyja. Nawet nasze
patrole nigdy się tu nie zapuszczały nocą bez ciężkiego sprzętu i noktowizorów.
Podniósł na nią zmęczone oczy. Czuł, jak krople potu spływają mu po twarzy. Zapalił
znalezione w kieszeni cygaro. Rozkaszlał się, gdy dym dostał się do płuc.
- Cholera - warknął. - Czyli pomiędzy nami a twoim wujem jest jeszcze jedna banda
dupków?
Natalia skinęła głową, zapalając papierosa.
- Zgadza siÄ™.
Ciekawe, jacy oni są, skoro boją się ich nawet ci obłąkańcy z podziemi - pomyślał.
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby się o tym przekonać.
ROZDZIAA XLVIII
Zanim ruszyli przed siebie, podzielili się pozostałą amunicją ze skrzynki. Pudełka
mieszczące po dwadzieścia kul włożyli do plecaków. Szli przez park szybkim krokiem. Była
jasna, księżycowa noc. Rourke spoglądał na bezlistne, martwe drzewa Trawa pod ich stopami
była także martwa. Bombardowanie neutronowe - pomyślał.
- Czy masz jakiś pomysł, żeby dostać się do twojego wuja?
- Strażnikami są zwykli żołnierze. Są lojalni wobec mnie i wuja. Przynajmniej byli. Wuj
zakładał, że będziemy potrafili dostać się do muzeum.
Szli parkową alejką. Bywając w Chicago, Rourke zatrzymywał się często w hotelach na
Michgan Avenue. Znał więc ten park. Często spacerował po nim, by się odprężyć. Nagle usły-
szał gwizd.
- To oni - szepnęła.
- Nie strzelaj, dopóki nie będzie potrzeby.
Byli zbyt blisko sowieckich baz. Ogień karabinów mógłby sprowadzić im na kark całe
KGB. Prawą ręką sięgnął po gerbera, lewą po czarny, chromowany nóż AG Russel Sting IA.
Natalia nerwowo bawiła się sprężynowcem. Od strony drzew usłyszeli głos:
- Miła noc na spacer po starym parku, nieprawdaż? - Facet miał nowojorski akcent
- Taak... Przyjemna i romantyczna. Jacyś wszarze gwiżdżą wśród drzew. Ten księżyc...
Cudownie - odpowiedział Rourke.
- Jesteście Rosjanami?
- Ja jestem RosjankÄ…!
- Cóż za seksowny głosik! Naprawdę. Hej, jak wyglądasz bez szmatek?
- Ja też chcę to zobaczyć i to zaraz - następny głos i sylwetka wyłaniająca się zza drzew.
Otoczyło ich osiemnastu ludzi.
- Zdaje się, że o to ci chodziło, John - szepnęła Natalia.
- Teraz przynajmniej nie wykończą nas z ukrycia - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Jeśli zacznę strzelać, cała sowiecka milicja spadnie wam na karki. Jestem major
Natalia Anastazja Tiemierowna z KGB.
- Nie chrzań, kobieto - ktoś się roześmiał.
- Kobiety z KGB pieprzy się tak samo dobrze, jak inne! Rourke popatrzył na faceta,
który to powiedział.
- Otworzyłeś swoją zafajdaną jadaczkę o jeden raz za dużo. Zabiję cię. Za chwilę.
Postać cofnęła się nieznacznie. Nastąpiła chwila ciszy.
- Przejdziemy wolni albo już po was. Wybierajcie.
- Człowieku, nie możesz przychodzić do mojego parku i gadać mi takie gówniane
bzdury.
- Właśnie to zrobiłem, frajerze.
- Więc umrzesz. Rourke kiwnął głową: - Zakład?
A do Natalii szepnÄ…Å‚:
- Osłaniaj mnie, ale nie wtrącaj się, dopóki nie będzie to konieczne. Uważaj na siebie.
Ruszył z dwoma nożami do przodu.
- John! Proszę, pozwól mi to zrobić - prosiła Natalia. Wiedział, że lepiej od niego
posługuje się nożem, ale zignorował jej prośbę. Mały nóż Sting IA był pokryty czarnym
chromem. Czyniło go to niewidocznym w ciemnościach. Doktor poruszył ręką, w której
trzymał gerbera. Chciał, żeby właśnie na nim skupiła się ich uwaga.
- To jak, przechodzę obok ciebie, czy po tobie? Pytanie jest ciągle aktualne - powiedział
Rourke przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ przeciwnikowi.
- Powinienem cię kropnąć, człowieku - odpowiedział bandyta.
John wzruszył ramionami.
- Pewnie jesteś najlepszy w nożu, co? Bo ja jestem tylko dobry. Masz więc jakąś szansę.
W strzelaniu nie miałbyś żadnej. Bierz nóż!
- Ten pierdolony sukinsyn myśli, że jest dobry. Gówno!
- To jest twoja taktyka? Chcesz gadką zanudzić mnie na śmierć, czy zaczniemy
walczyć?
Tamten rzucił się gwałtownie do przodu. Błysnął nóż. Rourke udał, że chce zadać cios
Gerberem. Facet zrobił szybki unik w bok i dostał pchnięcie nożem Sting IA w szyję. Ostrze
trafiło w tętnicę. Rozległ się krzyk. Doktor cofnął się. Lewą rękę miał całą we krwi. Bandyta
padł jak kłoda na ziemię. John schował wielkiego gerbera do pochwy. Chwycił M-16 i
odbezpieczył go. Pochylił się nad trupem, wytarł zakrwawiony nóż o jego sweter i schował do
pochwy. Wyjął z ust cygaro i popatrzył na żarzący się koniuszek.
- Wasz kompan był okrutnie nudny - przemówił ochrypłym głosem. - Miałem na myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]