[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kosztem marzeń jego bliskich.
150
RS
- Wyglądacie na szczęśliwych - przywitała ich Rebeka. - Jak
minÄ…Å‚ wasz miesiÄ…c miodowy?
- Cudownie - odpowiedzieli równocześnie i wybuchli śmiechem.
Tylko oni dwoje wiedzieli, jak wspaniale minÄ…Å‚ im czas. Jezdzili na
nartach, chodzili po górach, wychodzili na kolacje do restauracji,
spacerowali po Aspen, ale przede wszystkim cieszyli siÄ™ swojÄ…
miłością.
- Czy dziękowałem wam już za to, że wysłaliście mnie do
Ameryki? - spytał Daniel.
- Wystarczy, że widzimy, jacy jesteście szczęśliwi. - Rebeka
uścisnęła dłoń Stephanie.
- Ty także wyglądasz na szczęśliwą. - Stephanie odwzajemniła
uścisk.
- Szaleję z radości! - Nagle Rebeka znieruchomiała. - Daniel -
powiedziała zaskoczona - czy to jest twoja siostra?
Wszyscy spojrzeli w kierunku, który wskazywała Rebeka.
W drzwiach stała wysoka blondynka w białym swetrze i
czerwonej minispódniczce. W jej pępku błyskał kolczyk w kształcie
listka jemioły, a u jej boku stał wysoki, opalony mężczyzna. Wyglądał
na niezłego podrywacza.
- Nie taką ją zapamiętałem - powiedział Daniel. Teraz
najwyrazniej nie oszczędza pieniędzy na dobre ubrania, kosmetyki i
fryzjera, pomyślał.
- Nie tylko nas zaskoczył jej nowy wizerunek - zauważyła
Stephanie, wskazując na Maksa wpatrzonego w przybyłych gości.
- Nie przejmuj się Maksem - powiedziała Rachel.
151
RS
- Zastanawiam się... - Oczy Rebeki błyszczały jak lampki
choinkowe. - Czasami ta walka przypomina mi taniec godowy.
- Musicie pomóc mi pilnować mojej żony - powiedział Mitchell.
- Ona ostatnio wszędzie doszukuje się romansu.
- Narzekasz? - skrzywiła się Rebeka.
- Ależ skąd! - odparł, jednocześnie za jej plecami puszczając
oczko do reszty gości.
- Romans czy nie romans, Louise znalazła się tutaj z tego
samego powodu co my. Nie zapominajmy, że nasza rodzina ma
poważne problemy - Rachel przeszła do sedna. Sama była ulubienicą
dziadka Williama i całe swoje dorosłe życie poświęciła rodzinnej
restauracji. - Ja na przykład nie wiem, co zamierzamy zrobić.
- Zaproponowałam, żeby obniżyć moje wynagrodzenie -
odpowiedziała Stephanie. - Inni pracownicy zgodzili się na to samo.
- To bardzo piękne, ale potrzebujemy o wiele więcej pieniędzy.
Jeśli wujek John i tata nie wpadną na jakiś pomysł, będziemy musieli
zamknąć restaurację. Ale ponieważ oni obaj ciągle się kłócą, nie
bardzo widzę możliwość znalezienia rozwiązania.
- Na pewno znajdÄ… jakiegoÅ› inwestora, Rachel. Czy nikt w tej
dużej rodzinie nie ma odpowiednich pieniędzy?
- Jest taka osoba, ale on z pewnością nie będzie chciał pomóc.
- Kto to taki?
- Jack. Kolejny syn taty, a mój kolejny przyrodni brat. Ale on
odciął się od tego miejsca i od całej rodziny Valentine ów już dawno
temu.
Dziwna sprawa. Daniel nigdy nie słyszał o tym kuzynie.
152
RS
- Czy on tu dzisiaj przyjdzie? - spytał zaskoczony.
- %7łartujesz sobie?! - Rachel pokręciła głową. - Jack nie był od lat
na żadnym rodzinnym spotkaniu. Nienawidzi tego miejsca. Wszyscy
inni są w stanie zapomnieć o wzajemnych urazach przynajmniej w
dniu Bożego Narodzenia, ale nie on. Gdyby to miejsce tonęło, on jako
ostatni rzuciłby nam linę.
Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.
Nagle wstał John. Twarz miał smutną i napiętą. Jego zwykła
radość gdzieś się ulotniła. Daniel pomyślał, że ojciec wygląda staro.
Kilka miesięcy temu przeszedł niewielki atak serca, a teraz sprawa
Dominika mocno odbiła się na jego zdrowiu. Mimo wszystko nadal
trzymał się prosto i dumnie.
John podszedł do Roberta.
- Chciałbym wznieść toast - powiedział głośno. Robert wyglądał
na zaskoczonego. Nie wiedząc, jak się zachować, wstał również, z
kieliszkiem wina w ręku. Pozostali goście też wstali.
- Dzisiaj jest szczególny wieczór - zaczął John. - Wigilia, święto,
w czasie którego spotykamy się, bo jesteśmy rodziną. Zapomnijmy
więc o naszych problemach, choćby na tę jedną noc. Cieszmy się ze
wszystkich dobrych rzeczy, które przydarzyły się nam w tym roku.
Wznieśmy toast za nas wszystkich. Za młodych i starych. Za tych,
którzy od dawna są z nami i za nowych członków naszej rodziny.
Doświadczamy różnych trudności, ale duch rodziny Valentine'ów
przetrwa wszystkie kryzysy. Niech ten nadchodzÄ…cy rok przyniesie
nam szczęście, spokój i bezpieczeństwo finansowe.
153
RS
Rozległ się gwar rozmów i brzęk kieliszków. Daniel
wykorzystał okazję, żeby zabrać żonę pod stroik z jemiołą.
- Wesołych Zwiąt, moja żono - powiedział i pocałował ją.
- Wesołych Zwiąt, mój mężu - odparła i oddała pocałunek.
Nagle drzwi restauracji otworzyły się i do środka wpadł
podmuch zimnego grudniowego powietrza. Wszyscy goście odwrócili
siÄ™.
W drzwiach stała Madison Ford, asystentka Jacka Valentine'a, a
obok niej, z lekko cynicznym uśmiechem na twarzy, stał nie kto inny,
tylko syn marnotrawny Johna, Jack Valentine.
154
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed