[ Pobierz całość w formacie PDF ]
postąpiwszy kilka niepewnych kroków, zatrzymała się pośrodku pokoju, szybko
się opanował.
O, cześć powiedział cicho, zerkając ukradkiem na zegarek. Czemu
zawdzięczam tę nocną wizytę?
Ciemne włosy miał rozwichrzone, chyba od machinalnego
przeczesywania palcami. Z rozchylonego kołnierzyka koszuli wznosiła się
muskularna kolumna szyi. Wyglądał na zmęczonego, a przy tym był tak
przystojny, tak pociągający i tak strasznie męski&
Ja& to znaczy& straciła nagle całą odwagę, zapomniała języka,
ogarnęło ją skrępowanie, poczuła się o wiele bardziej dziewczynką ni\ kobietą.
Wściekła na siebie samą, odetchnęła i wyrzuciła z siebie: Chciałam z tobą
porozmawiać& o sprawach osobistych.
Dobrze. Matt odsunął się z fotelem, wstał i obszedł biurko. Usiądz
zachęcił ją, wskazując niedbałym gestem ręki długą kanapę ustawioną pod
kÄ…tem do kominka tÄ™ samÄ… kanapÄ™ z tamtego okropnego wieczoru.
Diana, lekko oszołomiona ze zdenerwowania, ruszyła wolno przez pokój,
kierujÄ…c siÄ™ nie do kanapy, symbolu ich poni\enia, lecz do jednego ze
zgrupowanych wokół niej przepastnych foteli klubowych.
Boisz się? zakpił cicho, zastępując jej drogę, biorąc za rękę i
zmuszając łagodnie, by jednak zajęła miejsce na kanapie. Daję ci słowo, \e z
mojej strony nic ci nie zagra\a, Diano.
Pewna, \e oto Matt znowu, choć w zawoalowany sposób, daje do
zrozumienia, \e nie jest nią zainteresowany na tyle, by musiała się go obawiać,
poczuła w \ołądku uczucie ssącej pustki. Ze wzrokiem utkwionym w ścianę
przed sobą, usiadła sztywno w rogu kanapy.
Matt usadowił się obok niej blisko, zbyt blisko, by mogła zachować
spokój ducha uwa\ając jednak, by nie stykać się z nią \adną częścią swego
długiego ciała.
Wygodnie ci?
Czy wygodnie? Diana kiwnęła w odpowiedzi głową i stłumiła rodzący się
w krtani jęk rozpaczy. Spięta, sztywna postawa maskowała wewnętrzną burzę
zmysłów, judzących, by go dotknęła, przywarła do niego, błagała, \eby znów jej
zapragnął. Kontrolując ściśle wyraz twarzy, aby, broń Bo\e, nie zdradził
miotających nią uczuć, odwa\yła się zerknąć na Matta kątem oka. Patrzył na nią
łagodnie, ale z jakimś natę\eniem. Jego szare oczy zdawały się płonąć
wewnętrznym ogniem.
Powiedziałaś, \e chcesz ze mną porozmawiać przypomniał jej cichym,
hipnotyzującym głosem.
Tak, bo& Diana urwała, \eby jeszcze raz przełknąć ślinę i przesunąć
językiem po wysuszonych ze zdenerwowania wargach.
Och, Di, nie rób tego mruknął Matt, unosząc rękę, by przejechać
palcami po i tak ju\ zmierzwionych włosach. Nigdy nie zaczniemy tej
rozmowy, jeśli nie przestaniesz.
Co& Czego mam nie robić? spytała suchym, chrapliwym szeptem.
Zwil\ać sobie tak warg językiem mruknął. To działa na mnie tak
samo jak tamtego pamiętnego wieczoru. Odnoszę wra\enie, \e zachęcasz mnie
w ten sposób, \ebym cię pocałował. Westchnął cię\ko i uśmiechnął się
przepraszająco. A tak długo, tak bardzo długo czekam na tę zachętę.
Czekasz? Diana spojrzała na niego otwarcie i wyraz rozpaczliwej
tęsknoty ścinającej mu rysy twarzy zaparł jej dech w piersiach. Zadr\ała i
nieświadomie znowu zwil\yła sobie wargi. A ja myślałam&
Nie myśl, czuj mruknął, odwracając się do niej i przysuwając. I naraz,
wzruszywszy ramionami, pochylił głowę i musnął wargami jej usta.
Diana doznała rozdwojenia jazni. Z jednej strony, zrodziło siej w niej
podejrzenie, \e pewnie się z niej naigrawa, celowo ją dręczy, bo przecie\
wyraznie powiedział, \e gdziekolwiek był uciekła, dla niego i tak byłoby to za
blisko. Z drugiej zaś strony, instynkt wołał w niej wielkim głosem, by
wykorzystała tę chwilę.
Szalę przewa\yła obawa, \e taka okazja mo\e się ju\ nie powtórzyć.
Ulegając buntowniczym \ądaniom rozszalałych zmysłów, uniosła ręce, ujęta w
obie dłonie głowę Matta i przyciągnęła jego wargi do swych rozchylonych,
spragnionych ust.
Mę\czyzna zmartwiał na chwilę, jakby go przestraszyła albo
zaszokowała jej gwałtowna reakcja. Potem z dobiegającym z głębi krtani
pomrukiem wpił się w jej usta.
Diana odpowiedziała \ywiołowo i zainicjowała zmysłową grę,
przesuwając językiem po jego dolnej wardze, wyginając przy tym ciało i
wtulając swoje miękkie krągłości w jego twardą kanciastość.
Matt bez wahania podjął jej milczące wyzwanie. Jego język spotkał się z
jej językiem, wślizgnął głęboko do ust, a dłoń odszukała jej pierś, przesunęła się
po jej zewnętrznej obłości, a potem wsunęła między ich ciała, by odszukać
nabrzmiałą sutkę i rozbudzić ją do pulsującego podniecenia.
Diano, Diano& wyszeptał, obsypując gradem gorących, palących
pocałunków policzki i wygiętą szyję. Pragnę cię, pragnę. Nie rób tego, je\eli
te\ mnie nie pragniesz.
Pragnę wyznała, całując jego jedwabiste brwi, powieki, wra\liwe
wgłębienia pod oczami. Pragnę być z tobą, nale\eć do ciebie.
Ale nie tutaj! Matt odsunął się od niej i rozejrzał po pokoju. Nie
tutaj.
Nie wyszeptała. Proszę, nie tutaj.
Matt był wcią\ na odległość tchnienia. Potem, ze stanowczym skinieniem
głowy wstał, wziął ją na ręce i wyszedł z gabinetu.
Dokąd& ? Diana urwała, kiedy wstąpił na schody. Do jej pokoju? Do
jego sypialni?
Matt doszedł do końca korytarza i skierował się ku schodom
prowadzącym na drugie piętro, gdzie od dnia, w którym jego matka poślubiła
ojca Diany, znajdowała się jego sypialnia. Zamknął za sobą drzwi, doniósł ją do
łó\ka i delikatnie postawił na podłodze.
Z piersią falującą z wysiłku patrzył dziewczynie prosto w oczy.
Mo\esz jeszcze zmienić zdanie. Kąciki ust uniosły mu się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]