[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pojedzie wprost do twojego ojca - ostrzegł Hunter.
- Powinnam chyba do niego zadzwonić. Uprzedzić go.
- Myślę, że sam zadzwoni - powiedział Hunter, uśmiechając się nieznacznie. - Miałem z
nim... spotkanie... dziś po południu.
- Wie o nas?
- Już dla niego nie pracuję.
Zdobyła się na uśmiech. Chciał ją pocałować, ale wyczuła to i lekko się odsunęła. Może
nigdy mi nie wybaczy, pomyślał. Lubi mnie na tyle, żeby pozwolić mi kręcić się w pobliżu, ale
to, co razem przeżyliśmy, może się już nigdy nie powtórzyć. Takie jest życie.
- Dobranoc, Hunter - powiedziała, wchodząc na klatkę schodową. Poczekał, aż w jej
oknach zgasną światła, a potem wsiadł do dżipa i rozpoczął nocne czuwanie.
Rozdział 12
Santa Fe, zbudowane wokół centralnego placu, który zamykał historyczny szlak do San-
ta Fe, było dla Jenny ósmym cudem świata. Jej pionierski duch wywodził się z dręczącego ją
niemal przez całe życie pragnienia, by uciec od swoich korzeni. Objechała plac otoczony za-
bytkowymi kamienicami, w których mieściły się galerie sztuki, restauracje i Muzeum Pałacu
Gubernatora, a potem ruszyła Canyon Road, dawną ścieżką Indian, która dziś pełna była ma-
lowniczych lokalików, sklepów i galerii, wreszcie skręciła na wschód, do jednej z ekskluzyw-
nych dzielnic willowych.
Mieszkanie, które tu wynajęła, nie różniło się zbytnio standardem od domu w Houston,
ale było znacznie droższe. I tak miała szczęście. Większość apartamentów w jej budynku była
zamieszkana przez właścicieli; posiadacz tego konkretnego mieszkania rzadko z niego korzy-
stał i w końcu postanowił je wynająć. Jenny pojawiła się we właściwym czasie na właściwym
miejscu. Mogła oczywiście wziąć trochę pieniędzy ze spadku i znalezć coś droższego, ale
chciała zainwestować trochę w restaurację i zostawić sobie rezerwę na czas, gdy interes bę-
dzie się rozkręcał.
Teren był ogrodzony, a Jenny miała pilota otwierającego bramę. Poczuła cudowną ulgę,
kiedy kuta brama zamknęła się za nią. Bezpieczeństwo. Nowe życie. Nowy dom.
Rawley siedział rozparty na fotelu pasażera i udawał, że się nie rozgląda. Przez całą dro-
gę był wyjątkowo niesympatyczny. Otwierał usta tylko po to, by przypomnieć jej, jakim wspa-
niałym facetem jest Troy, jak obrzydliwie zachowała się, ukrywając przed nim prawdę i jak go
unieszczęśliwiła, zmuszając do rozstania z Fergusonami.
Zepsuł jej całą podróż. Miała jednak dla niego niespodziankę przygotowaną razem z
Fergusonami i Hunterem i bardzo liczyła na to, że zmieni ona jego nastawienie do nowej sy-
tuacji. Spojrzała we wsteczne lusterko. Dżipa Huntera nie było nigdzie widać. Nie żeby się go
spodziewała. Odprowadził ich za miasto, a potem zawrócił i ostatecznie wyjechał mniej więcej
osiem godzin po nich. A jednak wciąż o nim myślała, choć próbowała wmawiać sobie, że nic
jej nie obchodzi.
Nie widywali się zbyt często w ostatnich dniach, ale sama świadomość, że jest w pobliżu,
pomagała jej opanować napięcie przed wyjazdem. Troy przyszedł dwa razy, zawsze wtedy,
gdy Jenny nie było w domu. Być może widział, jak wychodziła. Może zauważył dżipa Huntera
i zdał sobie sprawę, że Jenny ma ochronę? Tak czy inaczej wpadał do Rawleya, umacniał po-
zycję  tatusia" i coraz wyrazniej odciągał chłopaka od matki. Wiedział teraz wszystko o jej
planach; Rawley wtajemniczył go we wszystkie szczegóły. Jenny modliła się, by pozwolił im
wyjechać z Houston bez niespodzianek.
Troy ujawnił część swojego planu: zażądał pieniędzy od Allena. Hollo-way był bliski za-
wału. Jenny wprawdzie zabroniła wypłacać mu cokolwiek, jednak Allen nie zamierzał jej słu-
chać i dał Troyowi sporą sumę. Popełnił błąd, mówiąc Rawleyowi, że jego ojciec jest szantaży-
stą, bo chłopak po prostu odwrócił się od dziadka, za którym i tak do tej pory nie przepadał.
Jenny była zirytowana i wściekła na ojca, a Allen jak zawsze pozostał niewzruszony. Taką
miał naturę i było mało prawdopodobne, że się zmieni.
Holloway nie ukrywał tego, co myśli o Hunterze.
- To eksgliniarz, który się skończył. %7łałuję, że go wynająłem. Kolejny cwaniak, który
chce się uczepić bogatej kobiety.
- To bzdury - parsknęła Jenny. Mogła nie ufać do końca Hunterowi, ale na pewno nie
był to naciągacz.
- Ty się w to pakujesz całym sercem, a on myśli tylko o twoim koncie bankowym.
- Chroni mnie przed Troyem. I tyle - odpowiedziała beznamiętnie.
- Nie próbuj mnie okłamywać. Aączy was dużo więcej. Powiedział mi to.
- Nic nas nie łączy - oznajmiła stanowczo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed