[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wapń, soda, cynk, arsen, węgiel. W innych pojemnikach było
sfermentowane piwo, miód, miąższ owocowy i płynna glinka.
Lekarz, pulchny i rumiany typ, przygotowywał okład dla pacjentki,
która zdarła sobie skórę z kości piszczelowej. Natychmiast rozpoznał
papirus trzymany przez Jasona.
W jednej chwili zapomniał o pacjentce i jej rannej nodze i ryknął na całe
gardło:
- Mapa! Mapa! Myślałem, że już się jej nie doczekam!
Ominąwszy wzrokiem samego Jasona, wyrwał mu mapę z ręki i zaczął
ją na głos studiować.
Jason odchrząknął i ośmielił się przerwać lekarzowi monolog.
- Powiedziano nam, że za dostarczenie tej przesyłki otrzymamy
napiwek...
- Napiwek? - lekarz splunÄ…Å‚, a jego twarz jeszcze bardziej
poczerwieniała. - Napiwek za mapę niepełną i dostarczoną z
opóznieniem? Cieszcie się, że nie każę was wysmagać! Wynoście się!
Wynieśli się, ale Jason wszystkim czekającym w kolejce oznajmił, żeby
nie tracili cierpliwości - dzisiaj wyjątkowa okazja: doktor przyjmuje
gratis.
170  * »y  * »»»«
Gońcy z Puntu
Podziemny człowiek przyprowadził ich do ogromnego zagłębienia w
ziemi w kształcie studni tak głębokiej, że nie było widać dna. W jej
ścianach znajdowały się wejścia do setek korytarzy, połączone ze sobą
drewnianymi albo plecionymi pomostami, poziomymi lub skośnymi,
zawieszonymi swobodnie w przestrzeni, a wszystko to tworzyło istną
dżunglę bloczków, powrozów i powiązanych ze sobą lin.
Obliwia i jej przewodnicy znalezli się przed czymś, co przypominało
drewniany wózek czy niedużą platformę, zawieszoną na czterech linach.
- Musimy na to wejść? - spytała Obliwia Newton, z trudem
maskując przerażenie.
- Tak, musssimy się tym przeeejechać - wyjąkał podziemny
człowiek, próbując dodać kobiecie odwagi. Liny, na których wisiała
platforma, sięgały tunelu po przeciwnej stronie studni, który - na
pierwszy rzut oka - był jeszcze bardziej mroczny niż korytarz, z którego
przyszli.
- To, czego szukasz, jest tam, po drugiej stronie. Ale żeby
skorzystać z przewozu, trzeba zapłacić.
Obliwia spojrzała na młodego Egipcjanina, który tylko kwaśno się
uśmiechnął.
XX -Å‚-T)OC
- Puszczę cię samą, to zaoszczędzisz...
- Miły jesteś, bardzo miły - zauważyła z przekąsem, szukając kilku
debenów. I zaledwie wydobyła je z kieszeni, a już znalazły się w rękach
pokurczonego człowieka, a zabrał je tak łapczywie, jak gekon
chwytajÄ…cy muszkÄ™.
- Tttak... teraz możesz wsssiąść.
Obliwia oparła czubek stopy o platformę, która skrzypiąc, przechyliła
się niebezpiecznie na bok, gotowa w każdej chwili spaść w ciemną
otchłań.
- Do diabła! To mnie przecież nie utrzyma!
- Utrzyma cccię, na pewno, złap ssssię za linę - za-syczał podziemny
człowiek.
Obliwia chwyciła linę, sprawdzając ostrożnie jej wytrzymałość.
- Jedziemy - powiedział stanowczo, popychając kobietę w głąb
platformy.
Potem, nie dając jej nawet czasu na wahanie, stanął tuż obok niej, na
drewnianym podnóżku, pociągnął za linę i zwolnił bloczek. Wózek
zajęczał i przechylił się, ruszając z wysiłkiem po głównej linie, która - o
dziwo - nie pękła. Wkrótce Obliwia znalazła się po drugiej stronie
studni, w korytarzu prawie zupełnie ciemnym.
Stopniowo jej oczy oswoiły się z mrokiem. Zobaczyła korytarz
zawalony glinianymi dzbanami.
172
Gońcy z Puntu
Podziemny człowiek powęszył i wślizgnął się między dwa rzędy
ogromnych dzbanów.
- Jeśśśli chcesz, to chodz... - powiedział. - Ale uważaj, na co
sssstÄ…pasz.
Zanim ruszyła, jeszcze raz się obejrzała. Młody przewodnik z kpiącą
miną pomachał jej ręką z drugiej strony studni. Zdecydowana, że nie da
mu satysfakcji i nie pokaże, jak bardzo się boi, odwróciła się w stronę
ciemnego tunelu i zdecydowanym krokiem podążyła za podziemnym
człowiekiem.
Uszli zaledwie kilka kroków, gdy Obliwia nastąpiła na coś śliskiego, co
z piskiem uskoczyło spod jej bosych stóp.
Chciała nabrać tchu i krzyknąć, ale nie mogła ani drgnąć, ani wydobyć z
siebie żadnego dzwięku. Stała nieruchomo na jednej nodze, jak brodzący
ptak.
- Nie bój sssię - wysyczał w ciemności podziemny człowiek, stojący
parę metrów przed nią. - Tu są bardzo małe szczury... i uccciekają, ggdy
się idzie pomału. Pająki tak nie uciekają, więc szczury je dddepczą i
koniec.
- Ja... - szepnęła Obliwia, słysząc wokół siebie gwałtowne skrobanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed