[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ściach jej piersi, podczas gdy jego język przezwyciężał
coraz słabszy opór Samanty. Wtulała się w niego, zapo-
minając o zdrowym rozsądku. Każde jego dotknięcie
|coraz bardziej ją rozpalało. Jęknęła cicho, kiedy całował
jej szyję i badał wargami każdy centymetr jej skóry.
Jego język był ciepły i wilgotny. Jęknęła ponownie, gdy
|wziął w usta płatek jej ucha i ssał go łagodnie. Nie
NORA ROBERTS
82
mogła się powstrzymać i przyciągnęła jego wargi do
swoich rozpalonych ust.
Nie zaspokoił jej. Odepchnął ją równie gwałtownie,
jak wcześniej przyciągnął. Oszołomiona i bezsilna, była
w stanie jedynie siedzieć i patrzeć na niego, podczas
gdy jej ciałem wstrząsały dreszcze spowodowane nie
zwykle silnymi emocjami.
- Szybko się uczysz, Sam. To by wystarczyło, żeby
powstrzymać każdego przed wyruszeniem w śnieżycę.
Wściekła cofnęła rękę.
- Posłuchaj, Sam - powiedział spokojnie, ignorując
jej złość. - Nie jesteś jeszcze wystarczająco silna na
zapasy. Daj sobie jeszcze kilka dni odpoczynku. -
Uniósł jej dłoń i pocałował, gwałtownie przerywając jej
wewnętrzną walkę z samą sobą. - Przyprowadzę Wolf
ganga, żeby miał na ciebie oko. Odpocznij dziś i pamię
taj, proszę, że nie jesteś jeszcze tak mocna, jak byś
chciała.
Zwichrzył jej włosy jak małemu dziecku i po chwili
zniknÄ…Å‚ w sieni.
Trochę pózniej, stojąc pod gorącym prysznicem, pró
bowała zmyć z siebie dotyk jego dłoni. Wróciła do sy
pialni, ubrała się i wyruszyła na zwiedzanie domu. Ber
nardyn podążał krok w krok za nią.
Dom był pełen mniejszych i większych cudownych
skarbów. Było tu dębowe biurko z drzwiczkami
w kształcie żaluzji, szafeczka zdobiona rzezbą z moty
wem konia, wreszcie kołyska z ażurowymi ozdobami.
Westchnęła, zastanawiając się, czy to w niej kołysał się
PIEZC GÓR S3
maleńki Jake. Otworzyła kolejne drzwi i znalazła się
w bibliotece.
Czuć było tu zapach skóry i kurzu. Przesunęła pal
cami po grzbietach starych książek. Wyciągnęła mały
tomik poezji miłosnej i otworzyła go. Delikatne, kobie
ce pismo zdobiło prawy górny róg karty tytułowej. Usta
Samanty wykrzywiły się w grymasie bólu i złości.
Kochanemu Jake'owi. %7Å‚eby wspomnienia nigdy nie
wygasły:
Całuję, Lesley".
Ze złością zatrzasnęła książkę. Przez ułamek sekun
dy przemknęło jej przez głowę, żeby wyrzucić ją do
kosza. Ale opanowała się, zacisnęła zęby i odstawiła ją
na półkę.
- Dla mnie to bez znaczenia - poinformowała Wolf
ganga. - Może mu dawać setki tomików poezji. Ba,
tysiące! To jej przywilej. - Pacnęła psa po nosie i do
dała: - Chodz, Wolfgang, idziemy stąd.
Wrócili do salonu. Dołożyła drewna do kominka,
a potem usiadła przy nim, podciągając nogi pod brodę.
Godzina zamieniła się w dwie, dwie zamieniły się
w trzy. Kiedy zegar wybił szóstą, w głowie Samanty
pojawiła się myśl, że Jake powinien był już wrócić.
Na zewnątrz zapadał zmrok. Wstała i wyjrzała przez
okno.
Co będzie, jeśli coś mu się stało? - pomyślała prze-
84 NORA ROBERTS
rażona. Poczuła, że zaschło jej w gardle i ścierpła skóra.
Dodała sobie odwagi, tłumacząc, że na pewno nic złego
nie mogło się wydarzyć. Przecież Jake jest taki silny
i pełen energii.
Złożyła ręce na piersi, żeby odpędzić nagłe poczucie
chłodu.
Ale dlaczego ja siÄ™ tak tym przejmujÄ™?
- Ponieważ - odpowiedziała sobie na głos donośnie
i wyraznie - kocham go. Straciłam rozum i zakochałam
się. - Uniosła ręce do oczu, jakby broniąc się przed tą
przerażającą myślą. - Och, jak mogłam być tak głupia?
Ze wszystkich facetów na świecie musiałam akurat wy
szukać Jake'a i zakochać się właśnie w nim -
mężczyznie, który wybrał na żonę Lesley Marshall. Czy
to dlatego czujÄ™ siÄ™ tak rozdarta? Czy to dlatego reagujÄ™
na niego, jak na nikogo do tej pory? - PatrzÄ…c w zapa
dające ciemności, pomyślała jednak, że ostatecznie
w tej chwili nic nie było ważne i o nic jej samej nie
chodziło tak bardzo, jak tylko o to, żeby Jake bezpiecz
nie wrócił do domu.
Kiedy wreszcie do jej uszu dobiegł trzask zamyka
nych drzwi, pobiegła do przedpokoju i rzuciła się na
szyjÄ™ zdumionemu Jake'owi.
- Sam, co się dzieje? - Starał się odciągnąć ją od
mokrej i lodowatej kurtki.
- Bardzo się bałam, że coś mogło ci się przytrafić.
- Jej głos ledwo do niego docierał, ponieważ mocno
wtulała się w jego ramiona.
- Poza tym, że jestem przemarznięty i na wskroś
przemoknięty, nic się nie wydarzyło. - Tym razem zde-
PIEZC GÓR
85
cydowanie złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.
- Cała będziesz w śniegu. - Patrzyła na niego dużymi,
załzawionymi oczami. - Wybacz, że tak długo nie wra
całem, ale było dużo różnej roboty, a w takim bałaganie
wolniej siÄ™ pracuje.
Samanta cofnęła się, zawstydzona swoim wybuchem.
- Musisz być zmęczony. Przepraszam, że tak się za
chowałam. To pewnie dlatego, że spędziłam samotnie
cały dzień w pustym domu. - Cofnęła się w stronę
drzwi. - Pewnie marzysz o tym, żeby się wykąpać i wy
pić coś gorącego. Obiad jest już gotowy.
- Coś pięknie pachnie - zauważył. Spojrzał na jej
zarumienioną twarz i uśmiechnął się.
- Eee... To spaghetti - zająknęła się. - Pójdę dokoń
czyć przygotowania.
Samanta wróciła do kuchni. Za plecami usłyszała
jeszcze, jak Jake zawołał, że wezmie przed obiadem
gorący prysznic. Odpowiedziała mu coś zdawkowo,
udając, że jest pochłonięta przygotowaniem obiadu.
Kiedy usłyszała jego oddalające się kroki, odetchnęła
z ulgÄ….
- Ale ze mnie idiotka - westchnęła i z irytacją od
garnęła włosy z czoła. Takie zachowanie mogło prowa
dzić jedynie do kłopotów. Przyrzekła sobie, że będzie
trzymała emocje na wodzy. Zwłaszcza w obecności Ja
ke'a Tannera.
Jutro, pomyślała z mieszaniną ulgi i rozczarowania,
będę z powrotem w domu mojej siostry i unikanie Ja
ke'a będzie wtedy o wiele prostsze. Muszę tylko prze
trwać ten jeden wieczór i spróbować nie zrobić z siebie
86 NORA ROBERTS
idiotki. A potem muszę sobie wszystko poukładać
w głowie.
Kiedy Jake wrócił, Samanta właśnie nakrywała do
stołu.
- Jeśli to smakuje tak samo dobrze, jak wygląda,
to umrę jako szczęśliwy człowiek. - Zajrzał do garn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]