[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a które zaczynało już gnić na dnie jej żołądka. Uczta siedmiu milionów niedoszłych geniuszy! A
ludzkość już żałuje, że tylko stolec po nich będzie genialny!
Nachyliłem się, aby móc wciągnąć nozdrzami woń jej flakonu. Ta chwila jest po to, abym nie
wytrzymał! Wpiłem się mocno w jej wzgórek, porośnięty kruczoczarnymi, nastroszonymi włosami,
które namaściłem jej piz-dzianym żelem. To cipsko, nie dość. że podobne, to i waleczne jest jak
Mohikanin. Nie cierpię pokręconych kędziorów! Za to ta przystrzyżona grzywa jest doskonała!
Zebrałem w ustach ślinę i nawilżonym językiem rozpocząłem moje variete. Najpierw wolno
wodziłem po tym czułym mięsie, rysowałem wilgotną ścieżkę na wewnętrznej stronie ud, żeby
dojść do szybkiej trzepanki po wystającym z fałdów skóry łbie jej łechtaczki. Podsysa-łem też, co
jakiś czas, rozwarte wargi bezwstydnego sromu, a palcami ściskałem sutkowe zwieńczenie
najbardziej kobiecych z kobiecych kształtów. Odlatywała przy tym jak ptaki jesiennego nieba!
Daleko, daleko, tam, gdzie jej przyjemnie, delikatnie przy tym kwilÄ…c.
Drżące soki, którymi się raczyłem, były doskonałe i w smaku, i w konsystencji. Gdybym potrafił,
rozmnożyłbym florę bakteryjną jej pizdy i aplikował każdej suce, z której spijam od czasu do
czasu. Jednak nie potrafię, więc cieszę się tym. co mam pod nosem, i pieszczę ją nadal zawzięcie.
Nie przeszkadza mi nawet, ze jedyne, co widzÄ™, gdy uniosÄ™ brwi, to podrygujÄ…cy kolczyk w jej
pępku i zaraz za nim dwie dziury w nosie, zwężające się i rozszerzające, bo nie oddychała ustami,
aby nie rzęzić. Skupiam się mocniej na błogim, pionowym uśmiechu jej cipska, który ośmiela mnie
jeszcze bardziej. Ręce, które obmacują ją zachłannie jak wzrok głodnego, bezdomnego dzieciaka
porzucony kawałek pizzy, rozszarpywany przez równie głodne bezpańskie psy, w końcu włożyłem
pod mięsiste pośladki. Nie wytrzymała! Jęknęła głośno i przeciągle. Odważyłem się włożyć jej
jeden palec w odbyt, ale tylko na głębokość pierwszego stawu, gdyż nie byłem pewien, czy jej się
to spodoba. Tylko dla takich chwil piłuję paznokcie!
- Och! Oooch! - usłyszałem, gdy naparła mocno i wbiła się na niego głębiej.
Chwilę jeszcze ssałem jej ziarno, z którego dojrzeje za chwilę żniwo moich zabiegów, ale po
niedługim czasie wyciągnąłem palec z jej dupy i zaprzestałem wszelkich czynności. Sięgnąłem po
swoją koszulę. Rozdarłem ją i wyprułem długą nitkę. Obwiązałem nią opuszek wskazującego
palca. Katja wiła się i masowała swoje biodra w tym czasie. Kiedy znowu językiem dotknąłem jej
rozgrzanej Leonory łodygi spazmów wydłużyły się i zaczęły dojrzewać w błyskawicznym tempie.
Zaczęła się zbliżać do pełnego oświecenia. Dochodziła jednak, jak światło z jarzeniówki z
popsutym starterem. Już prawie, prawie. I nie! Już tuż, tuż. 1 znowu error\ Oooo, oooO, Oooo,
Oooo, oooO! O! O! O! Musiałem ją czymś zaskoczyć, ażeby okociła w końcu ten orgazm,
oczekiwany przez dziewięć sześćdziesięciosekundó-wek. Wpierdoliłem jej głęboko do dupy palec
lewej ręki, podczas gdy joker z nitką z prawej klikał w pewien czuły punkt w przepełnionej śluzem
głębi.
Zajarzyla w końcu, o co chodzi! Zawyła głośno i zaczęła się rzucać, jakby trenowała pizganie
swoim ciałem przez długie lata. Dopadł ją pierwszy skurcz! I drugi! Trzeci! Czwarty! Czułem te
skurcze w zanurzonych w jej trzewiach dłoniach. Nie mogłem już ich powstrzymać, tak jak nie
mogę rękami powstrzymać wschodzącego słońca.
Potem odpiąłem zloty, drobny łańcuszek, zawieszony na kostce jej nogi. Zamknąłem go w dłoni i
skinąłem głową. Spojrzała na mnie z wdzięcznością i smutkiem zarazem. Wdzięczna była za to, że
już poświęciłem jej tyle czasu i zostawiam ją w swoich wspomnieniach, a smutna z powodu
świadomości tego, że ta mała intrygująca ozdoba nie jest w stanie zatrzymać mnie przy niej na
dłużej. Tak, to koniec. Wiedziała. Taksówka dla niej była już w drodze. Zagramy to jednak raz
jeszcze, 10.10.2010! Obiecaliśmy sobie!
Rano zdałem sobie sprawę, że wpisałem się w życie wielu kobiet tak mocno, jak Drosophilla
melanogaster w genetyce. Reszta ich odkryć to appendix, to posłowie do dzieła życia. Lecz
gdybym tylko mógł z wody i gliny ulepić nową kobietę, uczyniłbym to ze szczerym oddaniem.
Ulepiłbym całkiem różną od tych, które spotkałem w swoim życiu. One wszystkie były w gruncie
rzeczy emocjonalnie podobne do siebie, niczym kopie odbite z tej samej matrycy, tyle że na
różnych gatunkach papieru. Wierzyły z naiwnością pięciolatka, któremu wmówiono, że dzieci są
przynoszone przez bociany, w to wszystko, co wciskałem im swoim zgrabnym słowotokiem, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]