[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodał:
Jedno tylko przeszkaóa mu przybyć tutaj: siostra Anna nie śmie jej
w oczy spojrzeć. Dlatego powiada mi: będę ci służył, tylko pośl3 do piekła
Fe& wÄ…. (Anna Ferdynandowa Guttowa)
W tej samej rozmowie mistrz rzekł:
KobietÄ™ niczym nie oszukasz. Poczuje w tobie najmniejszy brak charak-
teru i już cię ma za nic. Nikt tak nie garói Adamem jak Celina (Mickie-
wiczowa), bo go zna lepiej niż kto inny. Używa go tylko za narzęóie swojej
dumy, swego górowania.
Wreszcie Mistrz rzucił jakby dla konkluzji tę sentencję:
Trzeba szukać mądrości w naszych przysłowiach, tam ją znajóiemy, szu-
kajmy tylko, jak trzeba szukać. Jest przysłowie, które powiada: Góie diabeł
nie może, tam pośle babę . Wielka to prawda.
Bądz co bądz, mimo klątw rzucanych na Ksawerę, stosunki jej z Mistrzem nie urwały
się zupełnie. 30 maja r. 1848 czytamy w zapiskach Goszczyńskiego, że Mistrz przybył do
Paryża i przyjmował braci pojedynczo: ogółem przyjął tego dnia óiewięciu braci i pra-
cował z nimi od 12 do 9 bez przerwy . W liczbie tych óiewięciu Ksawera była przyjęta
w ciÄ…gu dnia dwa razy.
Już tylko jedną notę przepiszę z tych arcyciekawych zapisków Goszczyńskiego, które
pozwalają niejako óień po dniu oglądać kulisy towianizmu w zakresie, który naiwne
i czyste spojrzenie tego zbyt świętego człowieka pozwala mu ogarnąć:
21 pazóiernika 1849
Zwięte konwulsje w Kole. Fałszywe prace braci.
Zdaje się, że już to, co pokazałem tutaj, dostatecznie przekona czytelnika, iż aby
wniknąć w istotę towianizmu, nie wystarczy zdawkowy pietyzm &
Na szczęście są jeszcze w Polsce luóie, którzy umieją patrzeć na świat otwartymi
oczami. Pod tym względem przykład żywości zainteresowań i młodości spojrzenia daje
Litwin, Czesław Jankowski, niepodejrzany chyba o chęć bezczeszczenia Mickiewicza!
Podejmuje on w felietonie wileńskiego Słowa ( o z r yc c ) mój apel. Stwieróa
wraz ze mną, że
w oficjalnej biografii Mickiewicza panuje mrok, mrok, mrok& bynaj-
mniej nienaturalny, ale sztucznie zaaranżowany ini, jawnie
- BrÄ…zownicy 36
i oczywiście dlatego, aby pozostały niewyjaśnione i niezgłębione na wie-
ki wieczne niektóre strony i szczegóły tej istnej zmory zwanej popularnie
i ogólnikowo towianizmem, co zaciążyła tak fatalnie na całym sporym okre-
sie życia i óiałalności Adama Mickiewicza&
Zaczem wydaje Czesław Jankowski nowy list gończy od siebie do wilnian. Co kto
wie o Ksawerze Deybel? I mówi:
Co kto o niej wie? pyta Boy-%7łeleński, zwracając się do wszystkich, któ-
rzy nie poóielają opinii, że obłudne tajenie prawdy jest rzekomo niezbędne
dla kultu naszego największego poety. Co kto o niej wie, powtarzam i ja,
wsłuchując się w rezonans o wiele ciaśniejszego widnokręgu, ale nie byle
jakiego, bo naszego Wilna.
I wzywa po kolei, po imieniu i nazwisku, świadomych wilnian:
Odezw3 się, najszanowniejszy panie Lucjanie Uziębło! Może miałbyś
cokolwiek w tej materii nam do powieóenia, skrzętny zbieraczu wszelkich
wileńskich pamiątek, osobliwości, druków etc., panie Bronisławie Umia-
stowski? A czyliż nie odezwie się pan Michał Bernsztejn albo p. Ludwik
Abramowicz? A prof. Kłos, a Ferdynand Ruszczyc? Czyżby nie mieli ochoty
z latarką wielkiej swojej znajomości dawnego Wilna zstąpić do ciemnego
labiryntu, po którego wertepach majaczeje widmo istne widmo! Ksa-
wery Deybel?
Ta inwokacja nestora wilnian ma w sobie coÅ› pocieszajÄ…cego: jeszcze nie same zakute
łby i nie samych świętoszków mamy w Polsce! Ale stary Litwin zachował sobie na koniec
filuterne przymrużenie oka. Oto co mówi:
Prawie chciałoby się rękę w ogień włożyć, że tak znakomity mickiewi-
czolog jak rektor profesor Stanisław Pigoń więcej, o wiele więcej wie, niż&
chciałby powieóieć&
Trafiłeś, przezacny panie Czesławie, w sedno. Oni wszyscy wieóą, dużo wieóą: tyl-
ko ubrdali sobie, że aby ocalić wielkość Mickiewicza, jest tylko jeden sposób: taić,
przeinaczać, lakierować! Otóż sąóę, że ten ich pogląd, to omyłka& Kto poóiela moje
zdanie?
Pisząc tę moją serię artykułów mickiewiczowskich , óielę się po prostu z czytelnikami
faktami i refleksjami, jakie mi się kolejno nastręczają; raczej stawiam pytania, niż odwa-
żam się je rozwiązywać; mam uczucie, że po prostu razem się zastanawiamy, dopuszczamy
wÄ…tpliwoÅ›ci, konÊîontujemy dokumenty, szukamy klucza do jednej z najbaróiej draż-
niących zagadek, jakie kiedykolwiek stawiało życie i historia literatury. A tym, co nas
w tej zagadce przykuwa, jest nie tyle sam towianizm, ile jego wpływ na największych
naszych poetów, przede wszystkim na Mickiewicza, który uóiałem swoim po prostu go
stworzył. Powieómy szczerze: gdyby się Towiańskiemu nie udało zdobyć i opanować
Mickiewicza, czy by się nasi historycy literatury głowili óisiaj nad oręóiami Mistrza,
czyby dociekali sensu każdego słowa Bi i y? Ale wszystko, co może się przyczynić do
rozjaśnienia tajemnicy tych kilku lat życia Mickiewicza, musi nas pasjonować.
Kiedy jednak stykam się z naszą nową literaturą tyczącą towianizmu, mam uczucie, że
raczej oddalamy się, niż zbliżamy do celu. Nie umiem poóielić entuzjazmu, jaki mieści
siÄ™ w tym zdaniu jednego z uczonych:
Badania towianizmu wyszły już ze stanu przeb3ania się przez drożyny
wiejskie, grząskie, kiedy to koła z trudem obracały się, oblepione błotem lep-
kich plotek, insynuacyj, podejrzeń. Zdaje się, że wydostaliśmy się na szosę,
budowaną z materiałów trwałych, obrobionych naukowo.
- BrÄ…zownicy 37
Zapewne: jeżeli się oderwie tę Sprawę od życia i postawi ją jedynie na gruncie teo-
zoficznych formuł; jeżeli się przyjmie za świadectwo życia Towiańskiego jedynie to, co
on mówi sam o sobie; jeżeli się pominie wszystkie współczesne relacje lub obejmie je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]