[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczere uczucie, mimo że to nie było możliwe. - Nie mamy publiczności - dodała
chłodno.
Chociaż wiedziała, że to niemożliwe, odniosła wrażenie, że Cesare spojrzał
jej prosto w oczy, zanim musnął jej usta w przelotnym pocałunku.
- Ale ja nie gram. Jesteś moją żoną, cara - odparł, gładząc kciukiem jej wargi.
- To dzieje się naprawdę. I całuję cię, bo tego chcę, a nie na pokaz.
R
L
W jednej chwili Sam zapomniała o dręczących ją wątpliwościach. Zamknęła
oczy, gdy Cesare pocałował ją kolejny raz. Mocniej ścisnęła bukiet fiołków. Nie-
mal zdołała sobie wmówić, że właśnie o takim ślubie marzyła.
Cesare ponownie przyjrzał się jej twarzy. Zalała go tak potężna fala emocji,
że z trudem oddychał. Gdy dowiedział się o dziecku, chciał zachować się szlachet-
nie i poświęcić dla jego dobra. Zdecydował się zatem na ślub z obcą kobietą.
Okazało się jednak, że temu małżeństwu daleko było do poświęcenia. Zrozu-
miał bowiem, że jego życie nie miałoby znaczenia bez tego irytującego, cudownego
rudzielca. A gdy spojrzał głęboko w przepiękne fiołkowe oczy, zdjął go strach.
Przeraziła go myśl, że mógłby ją stracić.
Urzędniczka chrząknęła i posłała im przepraszający uśmiech.
- Za kilka minut odbędzie się kolejny ślub.
Sam spłonęła rumieńcem, po czym powiedziała:
- Oczywiście... przepraszamy... - Oplotła ręką ramię Cesare, po czym uprze-
dziła go szeptem o dwóch stopniach.
- Wystarczy, że pozwolisz mi się na sobie oprzeć - mruknął w odpowiedzi.
- Proszę bardzo - odparła bez wahania, chociaż ciepło jego ciała podziałało na
nią oszałamiająco.
Sally, dziewczyna Tima, nie zauważyła chyba niczego niezwykłego w za-
chowaniu Sam, ponieważ ceremonia wzruszyła ją do łez.
- Dokąd wybieracie się w podróż poślubną? - zapytała rozgorączkowana, po
tym jak opuścili urząd stanu cywilnego.
- Postanowiliśmy z niej zrezygnować.
Sally zrobiła zdumioną minę.
- Jaka szkoda! - wykrzyknęła.
Sam zerknęła na wysokiego mężczyznę u swojego boku. Będzie musiała
przywyknąć do mówienia o nim mój mąż".
- Cesare musi wziąć udział w ważnym spotkaniu...
R
L
- Nonsens - przerwał jej. - Jak moglibyśmy nie pojechać w podróż poślubną?
Sam szeroko otworzyła usta ze zdumienia.
- SÅ‚ucham?
- Nie mówiłem ci, że wylatujemy jeszcze dziś?
- Nic z tego nie rozumiem - oświadczyła, gdy zostali sami w samochodzie. -
Ustaliliśmy, że nie będzie żadnej podróży poślubnej. Mówiłeś, że masz pilne...
- Nastąpiła zmiana planów - odparł Cesare spokojnie.
Sam zmrużyła oczy.
- Tych planów, których nie raczyłeś ze mną skonsultować?! - oburzyła się. -
Rozumiem, że tak ma wyglądać nasze małżeństwo. Mam cię we wszystkim słuchać
i posłusznie wykonywać twoje polecenia?
- Zaraz pomyślę, że nie podoba ci się rola pani Brunelli.
Sam cieszyła się, że nie widział łez lśniących w jej oczach.
- To takie oczywiste?
- Mój Boże, jest gorzej, niż sądziłem.
- Wcale nie planujesz podróży poślubnej - rzuciła oskarżycielsko. - Musisz
wyjechać w interesach i chcesz zabrać mnie ze sobą, żeby przez cały czas mnie
kontrolować.
- Miej we mnie trochę wiary, cara. Po prostu działam spontanicznie.
Jego sarkazm dotknął ją do żywego. Odwróciła głowę w stronę okna i ukrad-
kiem otarła policzki.
Przez kilka minut jechali w milczeniu. Dopiero gdy Sam odzyskała kontrolę
nad emocjami, zapytała:
- DokÄ…d jedziemy?
- Pomyślałem, że miło będzie odwiedzie miejsce naszego pierwszego spotka-
nia.
- Chyba żartujesz!
R
L
- Sądziłem, że się ucieszysz.
- Ale mój brat...
- Nie zaprosiłem go - przyznał Cesare przepraszającym tonem.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Bardzo śmieszne. Jeśli pojedziemy do zamku, na pewno dowie się, że wy-
szłam za mąż. Jak ja mu to wszystko wytłumaczę?
- Przypuszczam, że wyznasz mu prawdę, a on powie, że mogłaś wybrać lepiej
i pewnie będzie miał rację. Jednak jeśli pozwolisz, wolałbym odłożyć rodzinne spo-
tkania na pózniej. Zatroszczyłem się o zaopatrzenie i poprosiłem, żeby nikt nam nie
przeszkadzał. Oczywiście moja prośba może zostać zignorowana przez jedną czy
dwie sprzÄ…taczki...
Sam uśmiechnęła się wbrew woli.
- Tak lepiej - pochwalił, opierając się wygodnie na kanapie.
- Co takiego?
- Wolę, kiedy się uśmiechasz.
Zciągnęła brwi.
- Skąd wiesz, że się uśmiecham?
- Słyszę to w twoim głosie, cara.
Sam miała nadzieję, że nie usłyszał nic więcej. Dopóki Cesare nie zdawał so-
bie sprawy, co naprawdę do niego czuła, mogła przynajmniej udawać, że toleruje
całą sytuację. Właściwie nie była pewna, dlaczego tak bardzo zależało jej na ukry-
waniu przed nim prawdziwych uczuć.
- Chodz do mnie - powiedział Cesare niespodziewanie i przyciągnął ją do sie-
bie. Sam umościła się u jego boku i zamknęła oczy. - Cieszysz się z podróży po-
ślubnej?
- Jestem zaskoczona. - Jednak jej zdumienie tylko się spotęgowało, gdy wyj-
rzała przez okno i zrozumiała, że nie zmierzają w kierunku londyńskiej rezydencji
Cesare. - Czemu jedziemy tędy?
R
L
- Helikopter wymagał drobnych napraw. Wylecimy z...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]