[ Pobierz całość w formacie PDF ]
schodową. Rogers widział ich z jadalni, gdzie nakrywał stół do śniadania. Słyszał, jak
przystanęli na piętrze. Rozległ się głos sędziego:
Nie potrzebuję chyba radzić panom, byście zamknęli drzwi na klucz.
Blore dodał:
A co najważniejsze, trzeba podeprzeć klamkę krzesłem. Są sposoby na otwarcie
zamka z zewnÄ…trz.
Lombard mruknÄ…Å‚:
Mój drogi Blore, cała rzecz w tym, że pan za dużo wie.
Dobranoc panom rzekł poważnie sędzia. Obyśmy się wszyscy spotkali
jutro zdrowi.
Rogers stanął u podnóża schodów. Zobaczył, jak cztery sylwetki zniknęły w
swoich pokojach, i usłyszał, jak w czterech zamkach przekręciły się klucze i trzasnęły
zasuwki.
Pokiwał głową.
Wszystko w porządku wymamrotał.
Wrócił do jadalni. Tak, wszystko na jutro przygotowane. Jego oczy spoczęły na
lustrzanej podstawce, na której stało siedem porcelanowych figurek.
Nagły grymas wykrzywił mu twarz. Mruknął gniewnie:
Już ja się postaram, żeby dzisiejszej nocy nie było żadnego kawału.
Przeszedł pokój i zamknął drzwi prowadzące do hallu i do kredensu, a klucze
schował do kieszeni.
Zgasiwszy światło, udał się do swej sypialni. Było tu tylko jedno miejsce, w
którym ktoś mógłby się ukryć: wysoka szafa. Zajrzał do niej natychmiast. Następnie,
zamknąwszy i zaryglowawszy drzwi, zaczął się rozbierać.
Rzekł do siebie samego:
Tej nocy skończą się kawały z Murzynkami& Dopilnowałem tego&
Rozdział jedenasty
I
Philip Lombard zwykł budzić się o świcie. Również i tego ranka podniósł się na
łokciu i nadsłuchiwał. Burza uspokoiła się nieco, ale na dworze wciąż hulał wiatr. Nie
słychać było padającego deszczu.
O ósmej natężenie wiatru wzrosło, ale Lombard już tego nie słyszał, zasnął
bowiem ponownie.
O pół do dziesiątej siedział na skraju łóżka i spoglądał na zegarek. Przyłożył go do
ucha. Usta jego rozchyliły się w charakterystycznym dla niego, wilczym uśmiechu.
Rzekł do siebie:
Najwyższy czas zająć się tą sprawą.
W pięć minut pózniej pukał do zamkniętych drzwi sypialni Blore a.
Były inspektor otworzył je ostrożnie. Włosy miał rozczochrane. oczy zapuchnięte
od snu.
Philip Lombard odezwał się uprzejmie:
Spał pan aż do tej pory? Hm, to wskazuje, że ma pan czyste sumienie.
Blore odparł krótko:
Co się stało?
Nikt pana nie zbudził, nie przyniósł herbaty? Czy wie pan, która godzina?
Blore spojrzał przez ramię na mały budzik stojący przy łóżku.
Za dwadzieścia pięć dziesiąta. Nie mogę wprost uwierzyć, że do tej pory
spałem. Gdzie jest Rogers?
Czy pan sądzi, że echo panu odpowie?
Co pan ma na myśli? zapytał Blore.
To. że Rogers przepadł. Nie ma go ani w jego pokoju, ani nigdzie indziej. Czajnik
nie nastawiony, nie pali siÄ™ pod kuchniÄ…. Blore zaklÄ…Å‚ w duszy.
Gdzie się ten diabeł podział? Czyżby się ukrył na wyspie? Niech pan zaczeka,
aż włożę ubranie. Niech pan popyta, może inni coś wiedzą.
Philip skinął głową. Szedł od jednych zamkniętych drzwi do drugich.
Armstrong był na poły ubrany. Sędzia Wargrave został obudzony podobnie jak
Blore z głębokiego snu. Vera Claythorne była już ubrana. Panny Brent nie zastał w
pokoju.
Mała grupka ludzi zaczęła przeszukiwać dom. Pokój Rogersa, zgodnie z tym, co
mówił Philip, był pusty. Aóżko nosiło ślady, że ktoś w nim spał, przybory do mycia i
golenia były jeszcze wilgotne.
Ulotnił się skonstatował Lombard.
Vera zapytała cichym głosem, któremu starała się nadać naturalny ton:
Pan nie myśli, że ukrył się gdzieś tutaj i czyha na nas z zasadzki?
Droga pani, nie jestem nastawiony na to, by myśleć cokolwiek o kimkolwiek.
Mogę najwyżej poradzić, byśmy się trzymali razem, dopóki go nie odnajdziemy.
Musi być gdzieś na wyspie rzekł Armstrong.
Blore zjawił się już całkowicie ubrany, choć nie ogolony.
A gdzie się podziała panna Brent? zapytał. To nowa zagadka. Gdy weszli
do hallu. Emily Brent stanęła w drzwiach frontowych. Była w nieprzemakalnym
płaszczu.
Morze jest nadal tak wzburzone jak wczoraj. Nie sądzę, by łódz mogła
przypłynąć.
Czy pani sama przechadzała się po wyspie? zapytał Blore. Nie zdaje pani
sobie sprawy, że to oczywiste szaleństwo?
Zapewniam pana, że pilnowałam się przez cały czas. Blore chrząknął.
Czy nie widziała pani Rogersa? Panna Brent uniosła brwi.
Rogersa? Nie, nie widziałam go dziś rano. Dlaczego pan pyta? Sędzia
Wargrave, ogolony i starannie ubrany, zeszedł na dół.
Zajrzał przez otwarte drzwi jadalni.
Hm, widzę, że stół nakryty do śniadania.
Rogers mógł go nakryć wczoraj wieczorem wtrącił Lombard. Przeszli do
jadalni, patrząc na rozstawione talerze i srebro. Maszynka do parzenia kawy i filiżanki
stały na bufecie.
Pierwsza zauważyła to Vera. Chwyciła sędziego za rękę, aż drgnął pod uściskiem
jej placów.
Murzynek! Niech pan spojrzy! krzyknęła. Na środku stołu znajdowało się
tylko sześć porcelanowych figurek.
II
Znalezli go wkrótce potem. W maleńkiej drewutni po drugiej stronie podwórka.
Chciał porąbać drwa, by rozpalić pod blachą. Mata siekierka tkwiła jeszcze w jego
ręku. Większa siekiera była oparta o drzwi, ostrze jej miało ciemnobrunatne plamy.
Zbyt dobrze kojarzyły się z głęboką raną w tyle głowy Rogersa.
III
Sprawa przedstawia się zupełnie jasno rzekł Armstrong. Morderca musiał
wkraść się za nim. podniósł siekierę i uderzył go w głowę w chwili, gdy Rogers się
pochylił.
Blore wziął siekierę do ręki i przyglądał się stylisku.
Czy ten cios wymagał dużej siły, doktorze? zapytał Wargrave.
Mogła go zadać kobieta odparł z powagą Armstrong jeśli pan to ma na
myśli. Obejrzał się szybko dokoła.
Vera Claythorne i Emily Brent wróciły już do kuchni.
Dziewczyna mogła to uczynić z łatwością; jest wysportowana. Panna Brent
[ Pobierz całość w formacie PDF ]