[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przydałaby się te\ jakaś przekąska dla tych pań - powiedział do kasjerki. - Nie mogę
pozwolić, aby umarły z głodu na moich oczach.
- Czy on nie jest zabawny?! - wykrzyknęła jedna z kobiet. - Potrafi o mnie zadbać!
Trzech chłopców w czerwonych atłasowych sfatygowanych kurtkach wyszło z foyer.
Haze podniósł ręce do góry.
- Gdzie macie ślady krwi, która, jak sądzicie was zbawiła?! - zawołał.
Wszystkie trzy kobiety odwróciły się jednocześnie i popatrzyły na niego.
- Mądrala - powiedział mały człowiek i spojrzał ze złością, jakby go ktoś miał za
chwilę obrazić.
Trzej chłopcy przysunęli się, trącając się łokciami.
Haze odczekał chwilę i zawołał znowu:
- Gdzie macie ślady krwi, która jak sądzicie, was zbawiła?
- Pod\egacz tłumów - powiedział mały człowiek. - Jedyne, czego nie mogę znieść, to
pod\egaczy tłumów.
- Do jakiego kościoła nale\ysz, kolego? - zapytał Haze wskazując na najwy\szego
chłopca w sfatygowanej czerwonej atłasowej kurtce.
Chłopak zachichotał.
- W takim razie ty - odezwał się ze zniecierpliwieniem, wskazując na następnego. - Do
jakiego kościoła nale\ysz?
- Do kościoła Chrystusowego - powiedział chłopiec falsetem, aby ukryć prawdę.
- Kościoła Chrystusowego! - powtórzył Haze. - A ja głoszę kościół bez Chrystusa.
Jestem członkiem i głosicielem tego kościoła, w którym ślepi nie widzą, a kulawi nie chodzą,
a co jest martwe, takim pozostaje. Jeśli cię to interesuje, to mogę ci powiedzieć, \e jest to
kościół nie splamiony krwią Chrystusa Zbawiciela.
- To kaznodzieja - powiedziała jedna z kobiet. - Chodzmy.
- Słuchajcie ludzie, mam zamiar nieść prawdę ze sobą, dokądkolwiek idę! - zawołał
Haze. - Będę głosił ją ka\demu, kto będzie chciał słuchać, w ka\dym miejscu. Mam zamiar
głosić, \e nie było Upadku, bo nie było niczego, skąd mo\na by upaść i nie było Zbawienia,
bo nie było Upadku, i nie było Sądu, bo nie było tych dwu pierwszych. Nic nie ma znaczenia,
prócz tego, \e Jezus był kłamcą.
Mały człowiek zagonił szybko swoje dziewczyny na film, a trzej chłopcy odeszli, ale
w tym momencie wyszło więcej ludzi, więc zaczął powtarzać to samo od początku. Ci poszli i
przyszli następni, a on powtórzył wszystko po raz trzeci. Potem oni te\ odeszli i nikt ju\ nie
wyszedł; nie było ju\ nikogo, prócz kobiety w okienku. Przez cały czas patrzyła na niego ze
złością, ale on jej nie zauwa\ył. Nosiła okulary z drobnymi kryształkami górskimi w rogach
oprawek i miała białe włosy uło\one w kiełbaski naokoło głowy. Przystawiła usta do dziury w
szybie i krzyknęła:
- Słuchaj pan, jak nie ma pan kościoła, \eby tam to robić, to nie musi pan tego robić
przed kinem!
- Mój kościół to Kościół Bez Chrystusa, droga pani - odpowiedział. - Jeśli nie ma w
nim Chrystusa, to nie ma powodu, aby to robić w wyznaczonym miejscu.
- Słuchaj pan - powiedziała. - Jak się pan nie zabierze spod tego kina, to wezwę
policjÄ™.
- Jest wiele kin - powiedział, wsiadł z powrotem do essexa i odjechał. Tej nocy
przemawiał jeszcze przed trzema innymi kinami, zanim wrócił do pani Watts.
Rano pojechał z powrotem pod dom, do którego poprzedniej nocy weszli ślepiec z
dziewczynką. Budynek, drugi z rzędu takich samych, miał na \ółto oszalowane ściany.
Podszedł do drzwi wejściowych i zadzwonił. Po dłu\szej chwili otworzyła kobieta z miotłą w
ręku. Powiedział, \e chce wynająć pokój.
- Co pan robi? - zapytała.
Była to wysoka koścista kobieta, wyglądem przypominająca miotłę, którą trzymała do
góry nogami.
Powiedział, \e jest pastorem.
Kobieta przyjrzała mu się uwa\nie, a potem popatrzyła na samochód za jego plecami.
- Jaki kościół?
Powiedział, \e Kościół Bez Chrystusa.
- Protestancki - zapytała podejrzliwie - czy jakiś zagraniczny?
- Nie, proszÄ™ pani, protestancki.
- Dobrze - powiedziała po chwili - mo\e pan obejrzeć.
Przeszedł przez biały otynkowany hol, po czym skręcił i wspiął się za nią na górę po
kilku schodkach. Kobieta otworzyła drzwi do pokoju w końcu korytarza. Okazał się niewiele
większy ni\ jego samochód; stało tam łó\ko, komoda, stół i proste krzesło. W ścianie tkwiły
dwa gwozdzie do wieszania ubrań.
- Trzy dolary tygodniowo z góry - powiedziała.
Na wprost drzwi, przez które weszli, znajdowało się jeszcze jedno okno i kolejne
drzwi. Haze otworzył je, spodziewając się, \e będzie to szafa. Zobaczył przed sobą pustą
przepaść spadającą około trzydziestu stóp w dół na wąskie nagie podwórko, gdzie wyrzucano
śmieci. Do framugi okna przybita była deska na wysokości kolan, aby zapobiec wypadnięciu.
- Mieszka tu człowiek o nazwisku Hawks, prawda? - zapytał szybko.
- Na dole we frontowym pokoju, on i jego dziecko.
Ona te\ patrzyła w dół, w przepaść.
- Tu kiedyś było wyjście ewakuacyjne - powiedziała. - Ale nie wiem, co się z nim
stało.
Zapłacił jej trzy dolary i przejął pokój w swoje posiadanie. Jak tylko kobieta wyszła,
zszedł po schodach i zapukał do pokoju Hawksów.
Uchyliła je córka ślepca i stała w drzwiach patrząc na niego. Wydawało się, \e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]