[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kładę się. Kto śpi na kozetce?
- Możesz zająć łóżko.
- Dobrze - odparła i kulejąc, poszła do sypialni.
Zamknęła za sobą drzwi.
Marcus był bardzo... rozczarowany.
Jak mogłaby spać? Leżała w olbrzymim łożu Marcusa
i patrzyła, jak światło księżyca oświetla srebrnym blaskiem
jej ślubną suknię starannie ułożoną na krześle.
Wyszłam za mąż, pomyślała.
Kiedy wyszli z biura sędziego, czekał na nich tłum fo
tografów i dziennikarzy. W Petę wycelowano mnóstwo
80 Marion Lennox
obiektywów. Może pewnego dnia, po latach, w starych pis
mach zobaczy te zdjęcia.
Zdjęcia z cudownej bajki, z Marcusem w roli księcia.
Ciekawe, czy ten książę doił kiedyś krowy?
Raczej nie. Zresztą zastrzegł przed ślubem, że nie bę
dzie tego robił.
Ta myśl rozbawiła ją. Ale teraz czas spać. Jutro czekał
ją ciężki dzień. A Marcus był tuż za ścianą. Chciał spędzić
z nią tę noc. Niełatwo uciec od marzeń. Poślubił mnie. Je
stem jego żoną, myślała.
Czy idąc z nim do łóżka, spłaciłaby dług?
Nie, ale... Peta jęknęła. To byłaby katastrofa, powie
działa do siebie, by zagłuszyć jakiś wewnętrzny głos, który
szeptał jej, by machnęła ręką na zasady i zrobiła coś, czego
nie wypada robić grzecznym dziewczynkom.
Koniec świata. Masz wszystko, prócz jego serca.
Mam jego łóżko, pomyślała, jego nazwisko, ale nie jego.
Może trzeba było się zgodzić. Może wtedy Marcus...
- Wracaj do domu, Peta - powiedziała na głos. - Trzy
maj się rzeczywistości. W niej zawiera się twoja przyszłość.
Ale teraz... - patrzyła na suknię w świetle księżyca i po
myślała o Marcusie.
Rzeczywistość wydawała się bardzo odległa.
Marcus leżał w ciemnościach i wpatrywał się w płaski,
nudny, nieciekawy sufit. Sam też był nudny i nieciekawy.
Dzisiejszy dzień był inny niż pozostałe dni jego życia.
Dziś poczuł się odmieniony.
Leżał na wznak, rozpamiętując te wszystkie śluby,
w których uczestniczył jako dziecko. Matka z błyszczący
mi z podniecenia oczami obiecywała mu cały świat.
Pośpieszny ślub
81
- On wyrwie nas z tego wszystkiego. Zaczniemy nowe
życie - powtarzała za każdym razem.
Akurat! Zwykłe mrzonki. Obiecywane nowe życie koń
czyło się, nim pokroili tort weselny, i zawsze było czarne
i okropne.
A teraz on sam złapał się na marzeniach, którymi matka
próbowała osłodzić sobie życie. Biały ślub. Bajki.
Na szczęście Peta miała dość rozsądku, bo inaczej już
trzymałby ją w ramionach! Co byłoby wyjątkowo nieroz
sądne. Ożenić się to co innego. Ale kochać się z nią jako
z żoną... nie!
Jak, do licha, dał się złapać? %7łona? Australia? Najbliższa
przyszłość wyglądała idiotycznie. Oczarowała go para zie
lonych oczu, nawiedzonych tak jak oczy jego matki, para
oczu Å‚aknÄ…cych obietnic.
Ale tym razem to Marcus składał obietnice.
- Tylko że ja nie wierzę, że będziemy żyli długo i szczęś
liwie - oznajmił sufitowi. - Moje życie jest tu.
Peta umościła się w przepastnym fotelu pierwszej klasy
i próbowała pozbierać myśli.
Zajmowała pełnowymiarową leżankę. Były tu mięsiste
koce, miękka poduszka pod głowę, a z indywidualnego
centrum rozrywki sączyła się słodka muzyka.
Peta rozpoczęła powrotną drogę do rzeczywistości, do
farmy, krów i codziennego znoju. Może należy się jej jesz
cze nieco bajkowego luksusu.
Zwłaszcza że jej mąż - mąż! - leżał tuż obok. Wystar
czyło sięgnąć ręką...
Nie chciała wykonać tego gestu. Za nic. Peta O'Shannassy
miała silne poczucie rzeczywistości.
Marion Lennox
82
Mógł skorzystać z własnego odrzutowca.
- Wiesz, jak zareagowała na ubranie - powiedziała mu Ru-
by. - W ten sam sposób zareaguje na prywatny samolot.
- Ale przecież zgodziła się na suknię ślubną.
- To zupełnie co innego. Prywatny samolot będzie w jej
oczach ekstrawagancjÄ… nie do zaakceptowania.
- Ale te przesiadki na lotniskach...
- Dołącz do rodzaju ludzkiego.
- Kiedyś należałem do ludzkiej gromady - oznajmił po
nuro Marcus. - Teraz się wypisałem.
- Cóż, w takim razie udawaj przez dwa tygodnie - od
rzekła zadziornie Ruby.
W ten sposób Marcus znalazł się na pokładzie rejsowego
samolotu z perspektywą pięciogodzinnej przerwy w Tokio.
Musiał przyznać, że jest naprawdę wygodnie. A okrągłe
ze zdumienia i zachwytu oczy Pety, nawet jeśli uważała to
za marnowanie pieniędzy, były tego warte.
Peta. Jego oblubienica.
Fantazja... Rzeczywistość.
Granica między dwoma światami zacierała się z każdą
chwilÄ… coraz bardziej.
ROZDZIAA SIÓDMY
Przez ostatnie godziny lotu Peta przychodziła do siebie.
Kiedy rozległ się komunikat, by zapiąć pasy przed lądowa
niem, zwróciła się do Marcusa ze zdecydowaną miną:
- Bardzo ci dziękuję. Odtąd możesz przestać udawać.
- Przestać udawać?
- To znaczy... - Zaczerwieniła się nieco i przybrała jeszcze
bardziej stanowczy wyraz twarzy. - Ten cały cyrk ze ślubem,
podróż pierwszą klasą, kupowanie mi ubrań i to, że traktu
jesz mnie jak żonę. Pięknie, ale nie musisz już tego robić.
- Przepraszam?
Uśmiechnęła się jakoś niewyraznie.
- Wybacz, może wyraziłam się trochę niejasno. Chodzi
o to, że... No, mało kto tu o tobie słyszał. Nikogo nie bę
dzie obchodzić, czy jesteśmy małżeństwem, czy nie.
- Chcesz powiedzieć, żebym się wynosił?
- Naprawdę myślisz, że Charles będzie sprawdzał, czy je
steśmy razem?
- Z pewnością to sprawdzi.
- Ale jak?
- Opłaca się wynająć prywatnych detektywów, gdy w grę
wchodzą niemałe pieniądze.
Peta zastanowiła się przez chwilę, po czym skinęła głową.
- Dobrze - zdecydowała. - Może masz rację. Na farmie
84 Marion Lennox
nikt nie podejdzie bliżej niż do bramy, bo psy ujadają jak
wściekłe, więc możesz zająć domek Hattie. Ciocia miesz
kała oddzielnie, ale na terenie farmy.
- Nie chcesz, żebym te dwa tygodnie mieszkał z tobą?
- zdziwił się Marcus.
- Nie mam pokoju gościnnego.
- Ale masz czterech braci.
- I co z tego?
- To, że jeśli trzech przebywa aktualnie poza domem, to
chyba jakiś pokój się znajdzie?
Peta otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zawahała się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]