[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wypchnij go do niej - poradziła Molly. - Te kangury potrafią być
niebezpieczne, zwłaszcza gdy walczą o potomstwo. Szybko!
- Spróbuję. - Jackson chwycił koc za brzeg i uniósł go. Kangurek po-
trząsnął łebkiem, wyprostował nogi i dał długiego susa w kierunku
matki.
Kangurzyca obwąchała go dokładnie, po czym wpuściła go do torby.
Mały był bezpieczny. Nie oglądając się ani razu, kangurzyca oddaliła
się czym prędzej od dwóch nieznanych istot.
- I to ma być wdzięczność - zażartował Jackson.
- To ja jestem wdzięczna - powiedziała Molly, zanim zdążyła
ugryzć się w język. Sama nie dałaby rady uratować zwierzęcia, a dzięki
Jacksonowi zapobiegła jego bezsensownej śmierci.
- Wiesz, że nie zdołasz ocalić całego świata. - Jackson patrzył na
nią, próbując odgadnąć jej myśli.
- To prawda.
- Molly... - Zanim zdążył się zorientować, co robi, przyciągnął ją do
siebie.
Dlaczego? Dokładnie nie wiedział. Była taka samotna. Klęczała na
piasku, patrzyła w kierunku, w którym znikły kangury, i drżała. Po pro-
stu musiał ją do siebie przytulić, pocieszyć...
Nie. Nie chodziło tylko o to. Chciał sprawić przyjemność sobie. Czuł
bicie jej serca i ciepło jej ciała. Musnął wargami jej mokre włosy, a
kiedy pytająco uniosła głowę, w zupełnie naturalny sposób pocałował
jÄ….
Cóż to był za pocałunek! Smakowała solą i morzem. Smakowała...
S
R
Czym? Sam nie wiedział. Wiedział tylko, że jeszcze nigdy nie do-
świadczył czegoś podobnego.
Całował w życiu wiele kobiet. Ich usta były miękkie, kuszące, na-
miętne, uszminkowane. %7ładne jednak nie dorównywały tym.
Przy pierwszym zetknięciu warg odniósł wrażenie, jakby nie ocze-
kiwała tego pocałunku, nie chciała go, nie była pewna, jak na niego
zareagować.
Ale nie odsunęła się. Odpowiedziała nieśmiało, wyczekująco, nie ro-
zumiejąc, dlaczego ją całuje.
Potrzebowała pocieszenia, upewnienia się, że istnieje coś, co można
przeciwstawić śmierci - życie. Wreszcie udało się, i oto miała przed
sobą mężczyznę, który mógł jej pomóc. Był silny, wspaniały...
Jej ręce powędrowały do góry, objęła jego twarz i rozchyliła usta.
Przyjęła go. Uczciła tym pocałunkiem odniesione zwycięstwo.
Słońce wysuszyło ich ciała. I choć za chwilę mieli oprzytomnieć,
przylgnęli do siebie z desperacją, nie bacząc na konwenanse i obowią-
zujące normy. Byli tylko oni, słońce, piasek i silna potrzeba bliskości.
Kiedy się w końcu od siebie oderwali, nie czuli zmieszania. Tylko
głęboką pewność, że zrobili właściwą rzecz. Ze znalezli się we właści-
wym czasie i we właściwym miejscu. 1 że pasują do siebie jak dwie
połówki jabłka.
Zobaczył w oczach Molly iskierki szczęścia i akceptację. Wiedział,
że czerpała radość z bycia z nim. Nie interesowały jej korzyści, jakie
mógł jej przynieść taki związek.
Sięgnęła ręką, by dotknąć jego włosów.
- Wyglądasz z tymi wodorostami jak król Neptun.
- Ty też masz na głowie koronę. - Zdjął z jej ramienia liść i odrzucił
go. - Pewnie oboje wyglÄ…damy jak...
S
R
- Rozbitkpwie? - wpadła mu w słowo. - Ale przyznaj, że było warto.
Skinął głową.
- Chciałbyś to zrobić jeszcze raz?
- Nie sądzę, żeby kangur był aż tak głupi.
- Czy ja mówiłam o kangurze? - zachichotała i zaczęta otrzepywać
spodnie z piasku. - Zobacz, jakiego siniaka sobie nabiłam - powiedzia-
Å‚a, podwijajÄ…c nogawkÄ™.
Zupełnie, jakby nic między nimi nie zaszło. Nie wiedzieć czemu,
Jackson czuł się poirytowany. W końcu pocałował ją nie byle kto.
I nie byle jak.
Uległa mu zapewne pod wpływem chwili, poddała się emocji. Oboje
wiedzieli, że ten pocałunek nie ma żadnego znaczenia.
- Ja mam podobne - powiedział, starając się, by jego głos zabrzmiał
normalnie.
- Mogę zobaczyć?
- Nie ma mowy. Są w miejscu, którego szanujący się pośrednik han-
dlu nieruchomościami nie powinien oglądać.
- Zakazane terytorium?
- Coś w tym rodzaju. - Uśmiechali się do siebie jak para dzieciaków
i znów miał ochotę ją pocałować. Ale przecież nie mógł tego zrobić.
Nie, nie mógł. Molly Farr nie należała do osób, z którymi można
trochę poflirtować, a potem zostawić. To byłoby igranie z ogniem.
Co też mu chodzi po głowie? Czy ostatnie miesiące niczego go nie
nauczyły? Czyż on i Cara nie zawarli umowy? %7ładnych związków z
osobami, w których mogliby się zakochać. %7ładnych zobowiązań.
Potrząsnął głową, odpędzając natrętne myśli, i zdołał się uśmiech-
nąć. Wstał i wyciągnął rękę do .Molly.
S
R
Popatrzyła na jego dłoń, po czym podała mu swoją. Jakby podjęła
jakąś decyzję. A on poczuł, że jej ręka jest silna i ciepła.
- Powinniśmy ruszać w powrotną drogę - wydusił z siebie. Popatrzył
na rzekę, starając się za wszelką cenę omijać wzrokiem Molly. - Gdzie
jest twój koń? - spytał nagle. - Pewnie go zle przywiązałaś.
- Musimy się pospieszyć. Jak dotrze do domu beze mnie, wywoła
panikę. Nie chcę, żeby Sam się denerwował - powiedziała i ruszyła
wzdłuż rzeki.
Podążył za nią, ogromnie niezadowolony ze sposobu, w jaki go trak-
towała.
- Nie chcesz przestraszyć Sama, ale rzucasz się do wody, nie zważa-
jąc, że możesz utonąć.
Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła się. Złość, jaką usłyszała w
jego głosie, zaskoczyła ją.
- Nie narażałam się na niebezpieczeństwo. Gdybym nie potrafiła
uratować kangura, nie ryzykowałabym.
- A gdyby porwał cię prąd?
- Wiesz dobrze, że przy ujściu jest płytko, a prąd jest tam znacznie
słabszy. Wypłynęłabym, zanim dotarłabym do skał. To oczywiste.
- Och, Molly, mogłaś zginąć.
- Nieprawda. Nie rób ze mnie jakiejś lekkomyślnej, głupiej bohater-
ki.
- A niby kim jesteś? Stajesz na głowie, żeby uratować żabę, ryzyku-
jesz życie, by wyłowić kangura, adoptujesz sierotę...
- Przestań! - Tym razem ona nie kryła złości. - Wzięłam Sama dla
siebie samej. To prawda, że on mnie potrzebuje, ale i ja potrzebuję jego.
Dzięki niemu nie jestem samotna. Jeśli chcesz znalezć bohaterkę, szu-
kaj jej w powieściach przygodowych, a mnie daj spokój.
S
R
- Ja tylko...
- I nie sądz, że rzucę cj się w ramiona, jak zrobiłaby to większość
kobiet - warknęła, ruszając energicznie naprzód.
- Nigdy tak nie myślałem.
- W takim razie, dlaczego mnie pocałowałeś? - spytała, ponownie
siÄ™ zatrzymujÄ…c.
- Specjalnie się nie broniłaś.
Oparła dłonie na biodrach i popatrzyła na niego kpiąco. Jackson nie
mógł oderwać od niej zachwyconego spojrzenia.
- Odwzajemniłam pocałunek, chociaż wcale nie miałam takiego za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed