[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zaprzeczał, że ich światy mogą się połączyć.
Szmaragdowy anioł 469
Uśmiechnęła się olśniewająco, jak to ona, i oplotła go ramionami.
- Niczego, niczego nie potrzebuję - powiedziała zmysłowo. - Niczego oprócz skrawka miejsca na
ziemi. I ciebie.
Zaczęli się śmiać. Wkrótce pocałunki stłumiły śmiech.
EPILOG
Trzy miesiące pózniej byli małżeństwem. Zlub odbył się o zachodzie słońca. Sama natura dodała
dramaturgii uroczystości. Ashley powiedziała Erykowi, że nie ma nic' przeciwko ceremónii na
Florydzie, jeśli on nie ma nic przeciwko temu, że ona zaplanuje wystawne wesele. Powiedział, żeby
wszystko obmyśliła, i uczyniła to.
To był wielki ślub. Ashley wybrała na druhny dwie szwagierki i trzy bliskie przyjaciółki, wliczając w
to Wendy. Tara została oczywiście pierwszą druhną. Pierwszym drużbą Eryka był Brad. W czasie
poprzedzającym uroczystość Eryk zaprzyjaznił się z Rafem : i to on został mistrzem ceremonii. Tony
Panther - stary kolega z wojska - i dwóch przyjaciół z Rady Plemienia drużbowali Erykowi. Lista
gości weselnych była długa. W dniu uroczystości Eryk zaczął gubić się, poznając kolejnych krewnych
Ashley, tylu ich zjechało.
Szmaragdowy anioł 471
W nawie kościoła pojawiła się Ashley. Na jego widok roześmiała się. Wyglądała tak pięknie, że dech
mu zaparło.
- To jest to - szepnął. Długa suknia ślubna, jasno-kremowa, tradycyjnie skrojona, stylizowana na rene-
sansową, miała cudowny tren z pereł. Głowę zdobił diadem przytrzymujący długi welon. Patrzyła na
niego roziskrzonym, pytającym wzrokiem. Ogarnęło gó uczucie pokory. Pomyślał, że ona nie jest
pożyczonym aniołem. Była aniołem ofiarowanym mu przez Boga na zawsze, aniołem, którego będzie
mógł kochać całe życie. - To jest to - powtórzył.
- JesteÅ› pewny?
- Bardziej pewny niż czegokolwiek innego na tym naszym świecie.
Zapomniał o jej sukni, welonie i o swoim smokingu. Przyciągnął ją do siebie i gorąco pocałował.
Obok ktoś głośno chrząknął.
- Ashley! To była Tara.
- Nie powinien cię widzieć w sukni. Ojciec O'Neill mówi, że musimy przyjść do zakrystii
przygotować się.
Uśmiechnięci, drżąc ze szczęścia, rozłączyli się, ale nie mogli oderwać od siebie wzroku.
- Na litość boską, Eryk! Wkrótce ją poślubisz i będziecie mogli na siebie patrzeć całą noc! - Tara
wzięła Ashley za rękę i odciągnęła na bok.
Eryk odwrócił się z uśmiechem, by przed przystąpieniem do ołtarza jeszcze na chwilę wyjść na
zewnÄ…trz.
Nagle ze zdumieniem zauważył bardzo ładną, może trzynastoletnią dziewczynkę, wchodzącą do
kościoła.
472 Heather Graham
Zatrzymała się, najwyrazniej bardzo zaskoczona jego widokiem.
Jej włosy czarne jak heban opadały na ramiona. Cerę miała śniadą, a oczy orzechowe. Była Indianką,
chociaż chyba nie pochodziła z plemienia Seminolów czy Mikosiuki. Był prawie pewien, że nie jest z
nią spokrewniony. Nic nie wiedział o dalekich, zapomnianych krewnych.
- Hej! To ty? To ty jesteś Eryk? O, dzięki Bogu. To znaczy, że nie spózniłam się. Musiałam czekać na
opiekunkę do dziecka. Mamcia powiedziała, że braciszek jest za mały, żeby zabrać go na ślub. Trudno
znalezć odpowiednią osobę, kiedy jest się w hotelu. Mówię za dużo, prawda? Przepraszam, jestem
zdenerwowana! - Patrzyła na Eryka z pięknym uśmiechem.
On też się uśmiechnął.
- Nie spózniłaś się. Tak, jestem Eryk. - Sekundę się zawahał. - Kim jesteś?
- Leah. Leah Dane. Jestem bratanicą Ashley. - Rumieniąc się, wyciągnęła do niego rękę. - A ty jesteś
już prawie moim wujkiem Erykiem. Oczywiście jeśli mogę tak mówić.
Zebrało mu się na śmiech, ale Leah spojrzała na niego i powstrzymał się.
- Leah Dane - powiedział z powagą. - Jestem rad, że cię poznałem. Będzie mi bardzo miło zostać
twoim wujkiem.
- Dzięki. Ale co w tym śmiesznego?
- Chodzi o twoją ciocię. - Położył rękę na jej ramieniu. - Muszę już iść do ołtarza. Brad daje mi znaki.
Wkrótce go poznasz. A przy okazji, z jakiego plemienia pochodzisz?
Szmaragdowy anioł 473
- Nez Percć. Ciocia Ashley nic ci nie powiedziała, tak? - Spojrzała na niego chytrze.
- Nic mi nie powiedziała. - Gdy przytaknął, Leah uśmiechnęła się. - Lepiej chodzmy. Porozmawiamy
pózniej. I może mi pomożesz odegrać się na cioci Ashley?
Posłała mu olśniewający uśmiech i weszła do kościoła.
Brad cicho zawołał Eryka. Po minucie stał już przy ołtarzu. Grały organy, harfa i dwie gitary. Ostatni
zaproszeni goście przechodzili między rzędami. Ashley w końcu stanęła u jego boku. W jej oczach za
welonem zobaczył szmaragdowy blask ognia. Uśmiechała się.
Chociaż zapadał wieczór, on czuł się, jakby świeciło promienne słońce. Przypomniał sobie Leah i
uśmiechnął się. Będziemy mieli piękne dzieci, pomyślał. Ujął dłoń Ashley w swoją dłoń i odwrócił się
do kapłana. Zlubował jej dozgonną miłość. Ofiarował swoje życie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]