[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którego chyba ka\dy doznaje, stając u wrót Wszechświata (doznaje, mimo \e ludzki umysł nie
jest w stanie ogarnąć Jego rozmiarów, i tak naprawdę do dziś nie wie nic o Jego \yciu. Ta
swoista ludzka tępota to tępota ochronna. Zabezpiecza nas przed obłędem, w jaki bez wątpienia
byśmy wpadli, gdyby w naszych nie ograniczonych nią umysłach zbudziła się świadomość o
własnej wobec Wszechświata wartości). Z czasem jednak wspomnienia osłabły. Poleciałem robić
reporta\ z rozbiórki słynnej ORB-66, pózniej na Księ\yc... Tnij! rozkazałem Bumerowi".
Miałem na sobie ubiór kompensacyjny i hełm, który wło\yłem przed opuszczeniem kabiny
Starflasha". O łopatki opierał mi się pojemnik z suchym tlenem. Zapas dobowy dla
normalnego człowieka. Mnie na pewno starczy na trzy do czterech dób. Te resztki somy
zu\ywały niewiele tlenu, nawet gdy wykonywałem cię\ką pracę fizyczną. Oparłem dłoń na kolbie
traumatu. Siła odśrodkowa wirującego Obiektu odrzuciła metrowej średnicy krąg wycięty w
pancernym poszyciu. Przyjrzałem się obna\onym przewodom przebiegającym pod płaszczem
tego statku. Między splotem ró\nokolorowych kabli a rurociągiem, którego widać było ledwie bok,
znajdowała się ponad półmetrowa przestrzeń wolna od instalacji. Tam, w wewnętrznym poszyciu
Obiektu, kazałem Bumerowi" wyciąć następny otwór. Język plazmy szybko wtopił się w stalową
powierzchnię. Automat zwiększył moc i po chwili z wypalonej dziury wytrysnął pióropusz
zestalającego się błyskawicznie powietrza. Pod stopami czułem drgnięcia
Obiektu zapadały gazoszczelne grodzie.^, To był jednak prymitywny statek. Bumer" skończył
ciąć, nim z wnętrza uciekły Ostatki powietrza. Wypchnięty ciśnieniem plaster poszycia wzleciał
przed szybą mego hełmu i poszybował w kosmos. Pochyliłem się nad otworem. W świetle
reflektora ujrzałem spięte klamrami i przymocowane do ścian jakieś paki, nic ponadto.
Słusznie zdecydowałem się wyciąć otwór w części rufowej, gdzie na mój rozum winny być
ładownie, więc gwałtowna dekompresja nie mogła bezpośrednio zagrozić \yciu załogi.
Odesłałem Burnera" do baga\nika Starflasha", po czym wsunąłem głowę i tułów w głąb otworu i
wolno wpełzłem do środka. Wokół panowała ciemność. Reflektor wypłukiwał z niej kontury
pomieszczenia niedu\ego i chyba rzadko odwiedzanego. Jedyne drzwi, wgniecione do wewnÄ…trz,
zwisały pod kątem do podłogi, zahaczone zamkiem o nadwerę\oną oście\nicę; gdy je
potrąciłem, obsunęły się bezszelestnie na posadzkę, wzbijając chmurę kurzu. Za nimi był
korytarz. Po jego przeciwnej stronie znajdowały się równie\ komory magazynowe. Drzwi do nich,
wyssane pró\nią, le\ały zwichrowane lub strzaskane. Pod podeszwami kruszyły się odłamki
plastyku pochodzące z rozerwanych dekompresją opraw oświetleniowych. Instalacja elektryczna,
radiofoniczna i pomiarowo-kontrolna wylazła ze ścian i zwisała jak porwana serpentyna; po
osprzęcie pozostały jedynie dziury w boazeriach. Korytarz z obu stron zaślepiały gazoszczelne
grodzie. Byłem w więzieniu, z którego mogłem się wydostać, dopóki w poszyciu statku istniał
wycięty przez Bumera" otwór. Lecz wkrótce ktoś z załogi otwór ten zacementuje, a grodzi nie
wolno mi forsować, zresztą nie miałem czym... Tknięty przeczuciem wróciłem do Starflasha" po
miotacz plazmowy. Traumatem mo\na razić skutecznie siłę \ywą, ale nie no có\, i to
wypadało wziąć pod uwagę sprzęt bojowy. Wcisnąłem się w kąt, między paki, i zgasiłem
reflektor. W zupełnej ciszy i ciemności zacząłem czekać. Z dołu, przez czarną przerębel,
spoglądały na mnie jasne i kłujące jak ostrza szpilek punkciki gwiazd... Załoga prawdopodobnie
najpierw zasklepi otwór w płaszczu. Potem, kiedy zza podniesionych grodzi napłynie tutaj
powietrze, zajmie się naprawą poszycia wewnętrznego i zrujnowanych wnętrz... ...Zapasowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]