[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest takich, co nam sprzyjają.
Maciej z argumentami tymi nie zgadzał się i z zaciętej mazurskiej twarzy widać było,
że krwi ani swojej, ani wroga nie będzie szczędził pomimo łagodnej perswazji księdza. Nie
był on zdatny do stosowania sprzecznej w swej zasadzie formuły łagodnej surowości, jaką
ze swej strony rewolucja chciała się kierować w stosunku do wojska.
Zaczęła się długa narada o sposobach podejścia wroga, ukrycia pierwszych kroków
przygotowawczych. Brano w rachubę każdy krzaczek, każdy domek po drodze lub w miasteczku.
Maciej się gorączkował, chciał iść wprost, jak ongiś na szarżę, impetem; ksiądz
mitygował, doradzał ostrożność, dorzucał uwagi, świadczące zarówno o doskonałym
znawstwie terenu, jak i rozumieniu życia żołnierskiego i działań wojennych.
We wszystkim szybka następowała zgoda; Maciej przeważnie poddawał się argumentom
księdza. Jedna tylko kwestia wzbudziła dłuższy spór. Szło o to, czy zaraz w zaścianku
rozpocząć przygotowania, czy czekać jeszcze dnia następnego. Maciej dowodził,
że zaraz trzeba skrzyknąć ludzi  od dawna przecie są już spisani  przysięgli i są gotowi.
Kazać przekuwać kosy, sposobić odzież i obuwie, gotować zapas żywności. Twierdził ze
słusznością, że zwłoka odbije się na gotowości, że się nie nadąży potem, że ludzie muszą
przecie i pozałatwiać swe sprawy domowe, i pożegnać się z rodziną, i pogodzić się z Bogiem,
odbyć spowiedz świętą. Na to wszystko dnia nie wystarczy. Ksiądz upierał się, by na
razie zachować w tajemnicy termin wybuchu, spuścić się z sekretu tylko najzaufańszym, a
nazajutrz otoczyć zaścianek strażą z młodszych, by nikt z obcych i niepowołanych nie zastał
szlachty przy dziwnej, niepokojącej robocie. Specjalnie obawiał się paru pijanic za23
ściankowych, którzy w karczmie rozgadać mogą przed %7łydem, a ten mógłby o tym donieść
władzy. Maciej na te argumenty doradzał wprowadzenie od razu nieledwie stanu
wojennego, chciał %7łyda z rodziną i ludzi niepewnych zamknąć pod straż i gospodarzyć w
zaścianku śmiało.
Długo trwał spór, lecz wreszcie Maciej i w tej sprawie ustąpił. Ustąpił nie dla słuszności
argumentów proboszcza, lecz dla jego powagi kapelana ułańskiego. Narady się skończyły.
Nazajutrz w zaścianku, otoczonym czujnymi strażami, wrzała praca. W kuzni na gwałt
spajano kosy, w chatach baby, ocierając łzy fartuchem, piekły, gotowały i szyły, w kościele
przy konfesjonałach tłumy młodych chłopców odbywały krótką, żołnierską spowiedz,
po wsi całej urządzano uroczyste żegnania i błogosławieństwa. A w samych Aosicach
aż do wieczora kręcili się starzy Huszczowie, wysłani przez Macieja i proboszcza na
przeszpiegi, na pilnowanie wszelkich ruchów ułanów i ich dowódcy, którzy ani się spodziewali,
jaka burza spadnie na nich tej nocy. Wieczorem zaległa w zaścianku niezwykła
cisza. Tylko po chatach cicho i skrycie płakały młode i stare kobiety, tylko starzy dziadusie
 wojscy nowocześni  próbowali łagodzić smutek zrzędzeniem; wszystko, co było silnym,
zdrowym, wziąwszy w tęgie, spracowane garście kosy i zatknąwszy za pas na siermiędze
siekiery, wymknęło się cichaczem ze wsi pod wodzą Macieja. Proboszcz, już teraz
kapelan i doradca techniczny wodza, ruszył też w pole. Zaścianek Huszcza ruszył na wojnę.
Z sąsiednich zaścianków  Wiski i Tuczna  tak samo wyprowadził młodzież na Kodeń
stary Nencki, wysłany ongiś w sołdaty na Kaukaz i obdarzony tam szewronami podoficerskimi.
***
Na plebanii w Białej u proboszcza księdza Mleczki w bocznym pokoiku od paru miesięcy
rozgospodarował się młody, nieznany dotąd nikomu młodzieniec. Proboszcz przedstawiał
go, jako swego siostrzeńca, lecz dziwny był stosunek pomiędzy wujem a siostrzeńcem.
Jeżeli szło o szacunek i poważanie, to korzystał z nich właśnie siostrzeniec, który w
rozmowach używał tonu nakazującego i mówił do otoczenia, jak przełożony do podwładnych.
Od czasu jego zamieszkania do niepoznania zmienił się tryb życia na plebanii. Drzwi
się nie zamykały prawie; w pokoju siostrzeńca odbywały się ciche narady i szepty, do których
niezawsze był dopuszczany sam gospodarz domu. Młodzieniec często uciekał na całe
tygodnie, do proboszcza zaś zgłaszali się coraz częściej ludzie z odległych okolic. Była to
główna kwatera rewolucyjna, z początku na całe województwo Podlasia, a potem na obszerny
powiat bialski. Młodzieńcem zaś był młody Roman Rogiński, dawny komisarz pełnomocny
Komitetu Centralnego na województwo, a teraz naczelnik powiatu.
Od czasu ostatniego powrotu z Warszawy i Siedlec, od 19 stycznia, nerwowy Rogiński
nie miał odpoczynku. Wszędzie go było pełno, podwoił, potroił swe usiłowania, by
jego duma, Biała z okolicą, wysunęła się na jedno z pierwszych miejsc w Polsce podczas
napadów w nocy 22 stycznia. Był prawie pewien powodzenia. Wojsko pod komendą gen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed