[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Niezbyt siÄ™ ucieszyÅ‚aÅ› na mój widok - skomen­
tował cierpko jej reakcję.
Zachowywał się, jakby nic się nie stało, co
oczywiście doprowadziło ją do furii. Nie wyglądał
jak po imprezie narkotykowej, a nawet jeśli trochę
gdzieś poszalał, zdołał doprowadzić się do porządku.
Był jak zwykle nienagannie ubrany i poruszał się
z dużą pewnością siebie.
Może Keefe miał rację i Seymour wdał się
w romans. Sama nie wiedziała, co byłoby gorsze, bo
obie ewentualności wydawały jej się równie okropne.
- Gdzie byłeś? - zapytała prosto z mostu.
Nie odpowiedział, tylko podszedł do niej bliżej
i pogładził ją po policzku.
Wzdrygnęła się i odwróciła głowę.
- Przepraszam, nie chciałem, byś się zamartwiała
- powiedział cicho.
- Och, czyżby? Coś takiego. Dobrze, że mi o tym
mówisz, bo sama bym na to nie wpadła.
- Posłuchaj, przepraszam. W porządku?
- Nie, nie jest w porzÄ…dku.
- Dla własnego zdrowia psychicznego musiałem
na trochę wyrwać się z tego piekła i przemyśleć parę
spraw.
- Powinieneś mnie o tym uprzedzić.
- Masz rację. Popełniłem błąd. Przykro mi, że się
o mnie martwiłaś. Przebaczysz mi?
W życiu! - pomyÅ›laÅ‚a. OczywiÅ›cie nie powiedzia­
ła tego na głos, bo napastliwa reakcja mogłaby tylko
pogorszyć i tak trudną sytuację. W tej chwili ważne
było, że Seymour wreszcie wrócił do domu, cały
i zdrowy.
Nie czuła się na siłach, by wszczynać kłótnię.
- Już nie jesteś ciekawa, gdzie byłem?
- A czy jeśli zapytam, powiesz mi prawdę?
- odcięła się natychmiast.
Seymour zacisnÄ…Å‚ usta.
- Co się z nami stało, Maud? Od kiedy Holt...
Poczuła, jak jej serce zamiera. Czy Seymour coś
zauważyÅ‚? StaraÅ‚a siÄ™ ukryć swoje prawdziwe uczu­
cia do Holta, ale coś mogło ją zdradzić. Nie, to
bzdura, niczego nie zauważył. Po prostu szukał kozła
ofiarnego. Nie zamierzała mu na to pozwolić.
- Nie obwiniaj Holta o to, że staÅ‚eÅ› siÄ™ nar­
komanem.
- Nie jestem uzależniony - zareagował ostro.
- Chciałabym ci wierzyć, Seymour, chociażby
przez wzgląd na naszego syna -powiedziała chłodno
i dobitnie.
- Udowodnię ci, że nie kłamię.
W jego głosie pojawiła się błagalna nuta, która
jednak nie zmiÄ™kczyÅ‚a serca Maud. Seymour po­
trzebował pomocy. Dopiero gdy podda się leczeniu
i uwolni od nałogu, będzie w stanie ponownie mu
zaufać.
- Zobaczymy - stwierdziła bez entuzjazmu.
- Więc nie zamierzasz mi przebaczyć?
Maud westchnęła.
- To nie takie proste. Nie było cię tutaj, gdy Jonah
miał wypadek.
- Co się stało? Czy wszystko z nim w porządku?
- dopytywał się zdenerwowany.
- Tak, wszystko z nim w porzÄ…dku, ale to nie
twoja zasługa.
Opowiedziała mu, co się wczoraj wydarzyło.
- Hm, a więc Holt pośpieszył ci z pomocą.
- Tak, dzięki Bogu.
Seymour odwrócił się i podszedł do barku. Zrobił
sobie drinka i jednym haustem wypił zawartość
szklaneczki.
Miała ochotę krzyknąć, błagać go, by nie pił. Jeśli
Seymour zacznie mieszać alkohol z narkotykami, nie
uratuje go nawet najlepszy adwokat. WiedziaÅ‚a dob­
rze, że nie posłuchałby jej, bo zawsze robił to, na co
miał ochotę. Z nikim się nie liczył, nie raczył jej
nawet poinformować, że przez dwa dni nie będzie go
w domu.
Odwrócił się do niej i spojrzał na nią przenikliwie.
- Znowu będziemy rodziną. Obiecuję ci.
- Seymour, ty niczego nie rozumiesz, prawda?
- spytała z żalem.
- Robisz wiele hałasu o nic. Skoro już o tym
mowa, chcÄ™, żebyÅ› wróciÅ‚a do naszej sypialni - zażą­
dał z pochmurną twarzą.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Już nigdy?
- Tego nie powiedziałam.
- Nie będę... - Seymour urwał i odwrócił się
w stronÄ™ drzwi.
Maud zrobiła to samo i od razu odruchowo
przyłożyła dłoń do serca. Holt. Nie mógł pojawić się
w mniej odpowiednim momencie.
- GdzieÅ› ty siÄ™, do diabÅ‚a, podziewaÅ‚?! - krzyk­
nął, patrząc ze złością na Seymoura.
- Jak Å›miesz mówić do mnie takim tonem! - obu­
rzył się Seymour.
- Zadałem ci pytanie. Odpowiedz.
Seymour otworzył usta i szybko je zamknął.
Niezłe posunięcie, pomyślała Maud, widząc, że
Holt jest zbyt wściekły, by wysłuchać ojca. Tym
razem byÅ‚a po stronie pasierba. KtoÅ› powinien potrzÄ…­
snąć Seymourem, a tylko Holt mógł tego dokonać.
- To bez znaczenia - oznajmiÅ‚ Seymour. - Naj­
ważniejsze, że wróciłem do domu.
- Jasne - warknÄ…Å‚ Holt. - ByÅ‚eÅ› na jakiejÅ› im­
prezie narkotykowej.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Jesteś
moim adwokatem, a nie spowiednikiem.
- I tu się mylisz! - krzyknął Holt. - Jeśli chcesz,
żebym tu został, musisz robić, co ci każę. Zabraniam
ci znikać z domu na tak długo.
Jeszcze przed chwilÄ… czerwony na twarzy Sey­
mour śmiertelnie pobladł.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić.
Holt kontynuowaÅ‚ dalej, jakby umknęła mu reak­
cja Seymoura.
- Jeśli się nie uspokoisz, na pewno wylądujesz
w więzieniu.
- On ma rację, Seymour. Lepiej go posłuchaj
- wtrąciła się Maud.
Twarz Seymoura wykrzywił paskudny grymas.
- PrzestaÅ„cie natychmiast, oboje! Nie życzÄ™ so­
bie, żebyście przeciwko mnie spiskowali.
- Cóż, chyba nie masz wyboru - stwierdził Holt.
- Jeszcze zobaczymy. - Seymour nieco chwiej­
nym krokiem opuścił pokój.
Po jego odejÅ›ciu zapanowaÅ‚a ciężka, nieprzyjem­
na cisza.
ROZDZIAA DWUDZIESTY PITY
W powietrzu unosiły się kłęby papierosowego dymu.
To dziwne, że Buck w ogóle to zauważył, bo zazwyczaj
nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Dzisiaj dym
bardzo mu przeszkadzał, bo był zmęczony i nie czuł się
najlepiej. W dodatku prawie trząsł się ze złości.
- Wyglądasz, jakbyś miał za chwilę eksplodować
- powiedział Sid, patrząc na niego spod półprzy-
mkniętych powiek.
- Bo zaraz eksploduję - mruknął ze złością.
Sid dopił resztkę piwa, a potem spojrzał na pustą
butelkę i potrząsnął głową.
- Czytałem w gazetach, że Ramsey będzie bronił
twojego szwagra.
- Czułem, że Lucas coś kombinuje.
- Tak, wspominałeś o tym.
- I, cholera, miałem rację - stwierdził Buck
z rozgoryczeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed