[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypominała prowincjonalną miejscowość.
- Osobiście wolę Mitchellton - suchym tonem stwier-
dziła Annie.
Najwyrazniej zamierzała pokazać, że ma swoje zdanie i
go nie zmieni. Max zgrzytnął zębami. Annie ostatnio prze-
szła zadziwiającą metamorfozę. Zmieniła się nie tylko ze-
wnętrznie, lecz także jej charakter wzbogacił się o nowe
cechy.
Zupełnie, jakby stała się... Max przez chwilę szukał w
myśli odpowiedniego słowa.  Szczera" było jedynym, które
przyszło mu do głowy. Owszem, Annie nigdy nie kłamała,
ale poniekąd skrywała część swojej osobowości i właśnie
teraz ją ujawniła. Okazało się, że umie wygarnąć komuś
prawdÄ™ prosto w oczy i nie obawia siÄ™ konfrontacji.
- No, to do jutra. Zawiozę ciebie i babcię do kościoła.
- Mas szybko zbiegł po schodkach ganku. - Dobranoc.
- Dobranoc, Max.
W połowie drogi do Sacramento przypomniał sobie, że
nie sprawdził zamków ani okien w domu Annie, chociaż
miał taki zamiar. Do licha, nawet nie poczekał, aż ona wej-
dzie do środka i porządnie zamknie za sobą drzwi. Zaklął
pod nosem i zawrócił do Mitchellton.
Zaparkował przed domem i pognał do drzwi. Już miał
Strona 74 z 151
S
R
zapukać, gdy nagle usłyszał cichy śmiech dobiegający z
ogrodu.
Annie.
Tylko ona śmiała się tak szczerze, że człowiekowi od ra-
zu robiło się ciepło na sercu. Max cicho obszedł ganek i
przystanÄ…Å‚, ukryty w mroku, wpatrzony w Annie bawiÄ…cÄ…
siÄ™ zraszaczem.
Już zdjęła aksamitną sukienkę i teraz miała na sobie białą
nocną koszulę. W srebrzystym blasku księżyca wyglądała
jak wodna nimfa, jak księżniczka ze świata baśni.
Coś otarło się o nogę Maxa. Spojrzał w dół i zobaczył
królika Annie, żującego jego sznurowadło. Max zdjął kra-
wat, usiadł na wygodnym, drewnianym fotelu i wziął zwie-
rzaka na kolana.
- Przestań się wiercić - szepnął Max, aby nie spłoszyć
Annie, która z wdziękiem wykonywała swój taniec pośród
szemrzących strumyków wody.
Max widział ją podczas takich zabaw setki razy, gdy byli
dziećmi. Lecz obecnie dorosła Annie z uniesionymi nad
głową rękami kołysała się zmysłowo, pląsając w rytm mu-
zyki, którą słyszała tylko ona. Zataczający kręgi delikatny
strumień rozpylonej wody już zdążył całkiem zmoczyć ba-
tystową koszulę, która przylgnęła do ciała, ujawniając
wszystkie wypukłości kobiecego ciała. Max przez długą
chwilę patrzył na nie z zapartym tchem.
- Co ja wyprawiam? - szepnął bezgłośnie i zamknął
oczy, lecz nadal miał pod powiekami widok tańczącej
Annie. Czuł się jak klasyczny podglądacz i chyba sam
powinien wziąć otrzezwiający, zimny prysznic. Gdyby
Strona 75 z 151
S
R
jednak przyłączył się do niej lub jedynie zdradził swoją
obecność, to licho wie, co mogłoby się stać.
Klnąc w duchu, wstał z fotela, posadził na nim królika i
po cichutku wślizgnął się do domu. Pośpiesznie obszedł
pomieszczenia, sprawdzajÄ…c, czy wszystko w porzÄ…dku, i
wyszedł frontowymi drzwiami.
Przez kilka minut siedział w samochodzie, zaciskając
palce na kierownicy i walcząc z przemożnym pożądaniem.
Dawno temu postanowił, że nigdy nie pozwoli swoim zmy-
słom decydować za niego. Akceptował namiętność, ale nie
mógł pozwolić, aby nim władała; koszty czegoś takiego
byłyby zbyt wysokie. Lecz tym razem ledwie panował nad
własnym ciałem, które domagało się seksualnego spełnie-
nia.
Z powodu Annie.
Dlaczego ją objął i pocałował? Popełnił wielki błąd.
- Wez się w garść, chłopie - burknął do siebie, rusza
jąc w drogę. - Jeśli nie będziesz ostrożny, zrujnujesz tę
przyjazń.
Liczne związki rodziców nauczyły go przynajmniej jed-
nego - tego, że cudowne romanse nie trwają wiecznie. Wo-
lał do końca życia mieć w Annie przyjaciółkę, niż ją utracić,
zostajÄ…c jej kochankiem.
Annie obudził jakiś szelest. Otworzyła oczy i na drugiej
poduszce ujrzała swojego brązowego królika.
- O, rany, Barnard - jęknęła zaspana. - Ale mnie prze
straszyłeś.
Barnard poruszył aksamitnym nosem i nic nie odpo-
wiedział.
Strona 76 z 151
S
R
Jak zwykle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed