[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pod miedzą, cały czas wszystko słyszy.
 Dziękuję za informację  powiedziałam.  A może teraz opowiesz mi, skąd się tutaj
wzięliście?
 Muszę naradzić się z pozostałymi  powiedział Op zwo, a ja nie przeszkadzałam mu
podczas trwającej pół godziny dyskusji.
 Oznajmiłem moim przyjaciołom  powiedział w końcu Op zwo  że w twoim sercu nie
ma nic, co by nam zagrażało.
 Dziękuję za komplement  odpowiedziałam.  I żeby nie było żadnych nieporozumień
najpierw opowiem wam, dlaczego tu jestem i jak was znalazłam.
Usiedli wokół mnie. Trzy razy zaczynał siąpić deszcz, ale zaraz rozpływał się w ciepłym
powietrzu. Matur chrapał. Op zwo potwierdził, że nie kłamię i dopiero wtedy opowiedzieli mi w
końcu o tym, jak się uratowali przed samobójstwem i o dalszych, smutnych wydarzeniach. I tak
stałam się pierwszym człowiekiem na Ziemi, który wiarygodnie spotkał się z kosmitami i, co
więcej, rozmawiał z nimi.
Przybysze z Domu oznajmili, że po wszystkich stratach, które stały się ich udziałem, życie nic
dla nich już nie znaczy. I jeśli zamierzam oddać ich w ręce władz, to już jutro w Związku
Galaktycznym będzie wiadomo o ich tchórzliwym zachowaniu, ich planeta zapłaci gigantyczną
karę za naruszenie umów międzynarodowych, a specjalni agenci likwidatorzy przybędą tutaj, by
zatrzeć po nich wszelki ślad. Tak więc, jeśli mogą z dwóch wariantów wybrać mniejsze zło, to
wolą zostać ze starszym sierżantem i cicho zginąć w górach.
Sytuacja była bez wyjścia.
Z jednej strony zamierzałam wydostać się stąd i miałam nadzieję, że z pomocą nagich ludzi
pokonam jednego maniaka. Z drugiej strony musiałam zrozumieć uczucia nieszczęsnych
kosmitów. Wcale nie chciałam, żeby takich miłych, inteligentnych i, niestety, gołych ludzi
zniszczyli likwidatorzy ze służb kosmicznych.
Jakie to dziwne, myślałam, wysłuchując żalów przybyszów z innej planety, że wzięliśmy ich
od razu za dzikich! Mieliśmy klapki na oczach sądząc, że mieszkają tu dzicy, a kosmici nie
przylatują. Nasza opinia była nieobiektywna od samego początku  powiedziano nam, co
powinniśmy zobaczyć i to właśnie widzieliśmy.
Po policzku Nie mi płynęły łzy, gdy opowiadała mi jak zgwałcił ją ten wojskowy maniak,
pozostałe kobiety milczały, ale w ich oczach wyczytałam, że im także nie udało się uniknąć tego
strasznego poniżenia.
 O, tam siedzi Po bie  powiedział kapitan, wskazując na grubego muzykanta.  Czy
można w nim dojrzeć wysublimowanego znawcę poezji, dialektyka i mistrza słowa?
 O kim mówicie?  zapytał Po bie i zaczął dmuchać w fujarkę. Dzwięk był przenikliwy i
jednostajny.
 O tobie nieszczęsny, o tobie  powiedział Po be be.
 Nie narzekam  powiedział nawigator  w końcu jestem wolny i zjednoczony z
przyrodÄ….
Wydał z siebie taki tryl, że musieliśmy zamilknąć i poczekać, aż nawigator nacieszy się
wolnością.
 Mnie też los nie oszczędził  powiedział kapitan.
 Ani mnie!  wtrącił się młody i przystojny Po be be.
 A może wystarczyłoby związać tego bandytę i zostawić go w jaskini? Niech odpoczywa 
zaproponowałam.
 I zgubić niewinnego człowieka?
Nie, byli humanistami, a tego rodzaju humaniści są grozni, bo potrafią znalezć wytłumaczenie
dla każdego postępku. Teraz walczą o prawo każdego człowieka do życia. A jutro mogą z takim
samym entuzjazmem rzucić się do walki przeciw reakcjonistom.
 Nie trzeba go gubić  powiedziałam.  Wystarczy unieszkodliwić.
 Ale to nie do pomyślenia, by wiązać sznurkiem rozumne stworzenie!  oznajmiła Nie mi.
 Ja też nie widzę w tym sensu  poparł ją kapitan Po dyrek.  Nie damy sobie sami rady.
Zrozumiałam, że w jego słowach kryje się smutna prawda. No dobrze, rozprawię się z ich
dręczycielem i zostawię znowu wolnych  tak jak na początku podróży. I gdzie się podzieją?
Przecież utopią się w tej kamiennej szklance, zabłądzą w lesie albo po dotarciu do cywilizacji
zostaną zdemaskowani i wpadną w łapy likwidatorów. Ale co z nimi zrobić? Nie miałam pojęcia.
Sądziłam nawet, że nie wymyślę nic bez zasięgnięcia rady bardziej doświadczonych i życzliwych
kolegów. Chociażby Jurija Wspólnego  tego miłego mężczyzny z ambasady rosyjskiej  zna
miejscowe języki i obyczaje. Albo profesora Nicholsona&
 Z nadejściem nocy chyba stąd ucieknę  powiedziałam.
 Postaram się odszukać dobrych i mądrych ludzi.
 Niebezpiecznie jest uciekać od pana Sato  powiedział Op zwo.  Pan Sato może
ukarać.
 Może nas karać tylko wtedy, gdy mu na to pozwolicie  oznajmiłam kosmitom.
Wszyscy zgodzili się ze mną, bo byli przekonani, że mam rację.
 Ale on nie pyta nas o zgodę  powiedziała pełna życiowej mądrości Nie mi.
 Wy też go nie pytajcie  powiedziałam i po tych słowach nasza dyskusja zabrnęła w ślepą
uliczkę. Nadzy ludzie symbolizowali jakby większą i lepszą część ludzkości, która wolała
podporządkować się mającej władzę mniejszości i dzięki temu przeżyła ciężkie czasy. Ale ja
należę do buntowników, którym nie jest pisane długie życie.
 Sytuacja zmieniła się  oznajmiłam.  Nie jesteście już sami. Jestem z wami.
Nikt o nic nie pytał, tylko Op zwo delikatnie zauważył, że Matura można traktować jako
stronnika Sato.
Przysięgłam, że z Maturem dam sobie radę sama i dopiero wtedy zaczął się rozłam w
szeregach pokornych niewolników. Na moją stronę przeszedł młodzieniec Po be be, który
zakrzyknÄ…Å‚:
 Nie można cały czas się cofać! Tracimy przewagę intelektualną nad tym małym potworem.
Głupiejemy, bo w niewoli każdy głupieje! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed