[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Monitor stojący na stole przed nim miał sporą dziurę. Swąd spalenizny wymieszał się
z zapachem świeżej krwi. Rzuciłem pistolet na stół i zastanowiłem się, co jeszcze
mam do zrobienia w tym domu. Jeżeli huk moich strzałów, niezbyt głośnych przy tym
kalibrze, nie spowodował jeszcze wezwania policji, to i tak za chwilę mogą nadejść
chłopcy Jurgena, aby zmienić kolegów w samochodzie.
Podszedłem do drukarki i z radością zauważyłem, że Bogg zostawił jednak ślad
swojej całonocnej pracy. Nie było tego dużo, ale być może znajdę jakąś wskazówkę.
Oderwałem pasek papieru i schowałem do kieszeni. Przeszedłem się po mieszkaniu i
sprzątnąłem wszystko, co mogło świadczyć o moim pobycie tutaj  drugi talerz i
filiżankę. Do spalarki wyrzuciłem zawartość popielniczki z moimi petami. Dym z
monitora zaczął szczypać w oczy. Spakowałem torbę i jeszcze raz obrzuciłem
spojrzeniem mieszkanie. Przypomniałem sobie o wazonie w przedpokoju.
Przekroczyłem wyciągniętą rękę Sandersa i wróciłem do pokoju. Ustawiłem na
poprzednim miejscu wazon i przetarłem ręcznikiem. W końcu już w kłębach dymu
wyjąłem Saula z fotela i ułożyłem na podłodze. Nie miało to większego sensu  obaj
zostali trafieni z tyłu, ale od biedy można było dokomponować sobie do tej sytuacji
jakąś historyjkę. Wytarłem pistolet i wcisnąłem go do ręki Saula. Uchyliłem ostrożnie
drzwi i nie widząc nikogo na korytarzu, wyszedłem z mieszkania. Gdy płyta drzwi
wracała na swoje miejsce, mignęły mi małe płomyki uczepione tylnej ścianki
monitora. Wytarłem chusteczką klamkę i na palcach zszedłem na dół. Było nadal
cicho. Nie
czyniąc hałasu, wymknąłem się na ulicę i poszedłem w stronę wskazywaną przez
reflektory wozu z dwoma martwymi ciałami na przednich siedzeniach. W parę minut
dotarłem do Stettnerrstrasse i poszedłem nią w lewo w kierunku dużej Tegernseer
Landstrasse. Na wszelki wypadek szedłem nią pół godziny, potem zatrzymałem
taksówkę i kazałem się zawiezć na znany mi już dworzec. Bez kłopotu kupiłem bilet
do Norymbergi i pracowicie wykorzystałem czterdzieści minut do odjazdu.
Zadzwoniłem do Jurgena.
 Nie mam dla pana dobrych nowin  powiedziałem, gdy zgłosił się do aparatu.
 Kto mówi?
 Pana kuzyni zachorowali i to ciężko  ciągnąłem.  Złapali wirusa od jednego
przyjezdnego. Zaraził również naszego znajomego, a i sam nie przetrzymał choroby.
Przykro mi.
 Rozumiem. Ee&  zajÄ…knÄ…Å‚ siÄ™.
 Wyjeżdżam. Dziękuję za pomoc. Odłożyłem słuchawkę. Wsiadłem do pociągu i
wyjÄ…Å‚em wydruk z kompa Saula.
Pobieżnie przejrzałem gąszcz literek i cyfr   writeln ,  read , enter ,  if x ,
 unitil , case i nawiasy, apostrofy, kreski, przecinki& Zacisnąłem zęby. Szukałem
w tym czegoś, co mógłbym zrozumieć  musiałem to znalezć. Nie mogłem wiezć
wydruku ze sobą, a bałem się powierzać go poczcie. Pomagając sobie palcem,
czytałem tekst linijka po linijce i po raz pierwszy żałowałem, że dotychczas
posługiwałem się kompem jak młynkiem do kawy, nie wnikając głębiej w jego system.
Cztery linijki przed końcem wydruku w jednym z nawiasów znalazłem coś, co
poderwało mnie na siedzeniu. Nitla! Nie wiedziałem, co to oznacza, ale pamiętałem,
że słyszałem to słowo z ust Goldleafa. Gorączkowo przebiegłem tekst do końca, ale
choć instrukcja  else sugerowała ciąg dalszy, nie było go na papierze. Pocisk, który
zabił Saula zrujnował również ekran zawierający być może następne słowa
zaszyfrowane przez Schoeidera. Wezwałem konduktora i zażądałem koperty, a gdy
przyniósł, zapakowałem wydruk i zaadresowałem do Claude a na poste restante.
Istniała szansa, że dobry programista, mający do dyspozycji duży komputer,
rozgryzie problem do końca. Zapaliłem, zamierzając zagłuszyć złość  przecież Saul
mógł zostawić inne, bardziej precyzyjne wskazówki, a ja ich nie poszukałem. Pożar
zatrze te ślady do końca. Została  nitla . Słowo to nie kojarzyło mi się z niczym, nie
miało sensu bez innych danych. Postanowiłem, że choćbym miał przesunąć Góry
Skaliste, wydobędę ten sens. A pózniej& Pózniej& Pózniej porozmawiam z władcą
czasu Moseredem Goldleafem.
18
Jeśli kiedykolwiek miałbym się zastanowić nad własną osobą, niewątpliwie
doszedłbym do wniosku, że żywot mój polega na stałym uleganiu czemuś i
incydentalnej walce z ową uległością. Ulegam pociągowi do alkoholu, do kobiet i do
intuicji. Kolejność zmienia się, co tylko ubarwia moje życie.
Bar na pokładzie liniowca Lufthansy całkowicie zadowolił moje potrzeby.
Stewardesa była elegancka i o nienagannych kształtach, ale kojarzyła mi się z równie
elegancką i wyrafinowaną w kształcie lodówką Weigalla. Ilekroć uśmiechnęła się do
mnie, miałem ochotę wyjąć ze szklaneczki jedną zbyteczną w tym momencie kostkę
lodu. Intuicja dopadła mnie w rękawie łączącym pokład TU-226 -najbezpieczniejszego
samolotu świata  z hallem terminalu. Usiadłem w fotelu na uboczu i wypaliłem trzy
papierosy, intensywnie wsłuchując się w swoje wnętrze. W rezultacie zdecydowałem
się na wizytę we własnym domu zamiast  jak to sobie planowałem jeszcze
kilkadziesiąt minut wcześniej  gnać do dwójki pomocników. Skorzystałem ponownie
z usług agentów Pinkertona  poleciłem sprawdzić stojącą bezczynnie w garażu
chimerę oraz biuro. Tymczasem wszedłem do kawiarni zaliczyć tradycyjnie fatalnie
parzonÄ… tu kawÄ™.
Godzinę pózniej wysiadłem z taksówki. Podszedłem pod garaż i wysłuchałem
meldunku jednego z czyścicieli. Miał więcej zębów niż włosów, ale i tak dziwiłem się,
że zdążył je zgubić w sposób naturalny, a nie w trakcie wybuchu którejś z
poszukiwanych bomb. Mój wóz był czysty. Dwa razy sprawdziłem, czy ekran
sygnalizujący najwyższą gotowość nie łże, a potem pojechałem do biura, gdzie
czekał na mnie identyczny meldunek. Rozsiadłem się za biurkiem i wypaliłem fajkę,
co najczęściej czynię, żeby zagłuszyć dominujący w pokojach suchy, nieprzyjemny
zapach. Uruchomiłem memoretkę i po kilku sekundach zesztywniałem, słysząc głos
Ariadny Wood:  Proszę skontaktować się ze mną w ciągu najbliższych trzech godzin.
Będę w galerii Rupy Mohanty na Lemington. Jeśli pan nie może, to pózniej moja
prośba będzie nieaktualna. Do zobaczenia .
Szybko sprawdziłem datę. Dzwoniła dwa dni temu, a więc jej prośba była
nieaktualna. Innych zapisów nie znalazłem. Skorzystałem z napoczętej butelki
Shenleya i sięgnąłem po słuchawkę. Musiałem chwilę przypominać sobie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed