[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zarówno kierowca, jak i strzelec nie reagowali&
 Nienawidzę żaglówek  oświadczył kręcąc głową z obrzydzeniem.  Mężczyzna bez
silnika to eunuch!
Kanonierka zaczęła się obracać, a strzelec nawet tego nie zauważył. Twarz i gogle
miał czarne od dymu diesla. Mordował na ślepo. Potężna broń podskakiwała plując
płomieniami, śmiercią, zużytymi łuskami i nie dało się zgadnąć, czy to człowiek
kontroluje maszynę czy na odwrót. Załoga kanonierki przylgnęła do pokładu.
Zaciskała ręce na uszach, ogłuszona rykiem potężnej broni.
Diakon uśmiechnął się. Zapalił dymnego patyka rozkoszując się myślą o tym, co ta
wielka broń nad broniami zrobi zadufanym dupkom na żaglówce, gdy tylko
kanonierka obróci się o sto osiemdziesiąt stopni&
Rozwój sytuacji nie umknął uwagi %7łeglarza. Cały czas oglądał się na kanonierkę.
Zerknął na Helen, która nadal nie szczędziła mu wściekłych spojrzeń.
 Posteruj za mnie  powiedział.
 Czemu miałabym ci zaufać?  spytała.
Za odpowiedz posłużyło mu samo spojrzenie. Wreszcie skrzywiła się i złapała za
ster. %7łeglarz wziął linę i podszedł do działka harpunniczego. Wycelował dokładnie w
 Ogień Piekielny i strzelił.
Harpun trafił w dziób kanonierki i lina napięła się.
Trimaran miał swój połów.
Wkrótce łódz %7łeglarza ciągnęła kanonierkę obracając ją w koło. Karabin maszynowy
pluł pociskami i ogniem, chaotycznie ostrzeliwał ocean, na którym zbiornikowiec był
jego następnym, chociaż nie zamierzonym celem.
Diakon ujrzał, jak kule tną powierzchnię oceanu, i spytał:  Czy ktoś może mi
powiedzieć, dlaczego ta łódz wciąż strzela? Przekaż mu wiadomość, kretynie, machaj
chorÄ…giewkami!
I sygnalista gorączkowo przekazał rozkaz  przerwać ogień , ale strzelec  Ognia
Piekielnego nie zdejmował palca ze spustu. Akurat rozwalił startującą na skuterach
paczkę Dymiarzy. Uniosła się krwawa tęcza. Ryby będą miały co jeść.
Huraganowy ogień coraz bardziej zbliżał się do zbiornikowca, ciął pobliskie fale.
Kierunek przesuwania się ognia był wyrazny.
Podczas gdy Dymiarze stali ogłupiali, Diakon przewidział, co się święci, i zeskoczył
z pokładu. Jego skok zyskał nieco na rozmachu, gdy ogień piekielny kanonierki
natrafił dziób zbiornikowca i barka wybuchła jak pływającą bomba, którą w istocie
była. Znikła tworząc zaskakujący piorun kulisty, który osmalił tyłek Diakona.
Na trimaranie %7łeglarz nożem Dymiarza odciął linę harpuna, wrócił do steru i
popłynął przez deszcz płonących resztek i gęsty dym, który wkrótce zaczął rzednąć i
znikać.
ROZDZIAA JEDENASTY
Nieskończona pustka leniwie falującego oceanu mogłaby stanowić niepodważalny
argument za tezą o bezludnym świecie.
Samotny poobijany holownik wycinał szeroki szlak w łagodnym, zwieńczonym bielą
grzyw błękicie, ciągnąc resztki niegdyś dumnej armady Dymiarzy  puste skutery
wodne, motorówki, nawet barki. Niektóre jednostki były zniszczone, inne pozbawione
soku pędnego. Do tych szczątków przylgnęli Dymiarze. Leżeli na pokładach, burtach,
czasem nawet płynęli w wodzie uczepieni lin, starając utrzymać się na powierzchni.
Wielu było rannych, poobijanych jak holownik. Przyciskali prowizoryczne
zakrwawione opatrunki do ran, które zadał zlekceważony przeciwnik w Oazie.
Niektórzy już nigdy nie ujrzą macierzystego statku   Deez .
Atol Oaza po ataku tworzył inny wzór na linii horyzontu. Całe fragmenty znikły i
kłęby dymu unosiły się w niebo jak pełzające czarne smoki. Aódz patrolowa powoli
wpłynęła do laguny i uderzając dziobem o pływające szczątki  niekiedy ludzkie 
roztrąciła je na boki.
Niebawem Diakon zszedł z pokładu na zachowaną sekcję nabrzeża. W innych
miejscach potworzyły się wyrwy, jak ślady po zębach w koszmarnie uśmiechających
się ustach. Kapłan wojownik Dymiarzy był równie poobijany jak jego podwładni.
Głowę opatulił przesiąkniętym krwią bandażem, który na nagiej czaszce wyglądał jak
zle założona chustka. Osłaniał lewe oko (lub to, co nim było przed eksplozją).
Mundur, który już poprzednio był wystrzępiony jak wodorosty, teraz wyglądał, jakby
składał się z samych przepalonych koronek.
Dymiarz, którego wszyscy nazywali Księgą, podbiegł do Diakona. Dzwigał wielką
czarną księgę przychodów i rozchodów, której zawdzięczał swoje imię.
 Słyszałem, że jesteś ranny, panie. Strasznie mi przykro. Księga był mały jak na
Dymiarza  i sprytny jak na Dymiarza. Dlatego Diakon obciążył go
odpowiedzialnością za prowadzenie rachunkowości.
 Popraw mi humor  powiedział Diakon.
Księga podsunął wyżej okularki w drucianych oprawkach, otworzył wielkie
tomiszcze i trzymając je w powietrzu jak jakieś święte pismo zaczął lekturę.
 Sześćset sześć galonów uratowanego hydro klasy trzy czwarte lub wyższej& sto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed