[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mniej z brzmienia jego głosu domyślała się, że jest w radosnym nastroju.
Po kilku minutach Edward wrócił. Miał na sobie szlafrok. Gdy skradał się
na palcach do łazienki, Kim powiedziała mu, że nie śpi. Zmienił więc kierunek,
podszedł i przysiadł na brzegu łóżka.
 Mam wspaniałe nowiny  wyszeptał.
 Nie śpię  powtórzyła Kim.  Możesz mówić normalnie.
 Właśnie rozmawiałem z Eleanor.
 Za piętnaście szósta rano?  wyraziła wątpliwość Kim.  Któż to, u licha,
jest Eleanor?
 Moja doktorantka. A przy tym moja prawa ręka w pracowni.
 Trochę wcześnie jak na służbowe rozmowy  zauważyła Kim. Mimo woli
pomyślała o Grace Traters, oficjalnie asystentce ojca.
 Ona się nie kładła  wyjaśnił Edward.  Wczoraj wieczorem Kevin przy-
słał więcej przetrwalników tego nowego grzyba. Eleanor została w pracowni, żeby
opracować materiał i z grubsza porobić badania spektrofotometryczne. Wygląda
na to, że to nie są te same alkaloidy co w Claviceps purpurea. Chyba mamy do
czynienia z trzema zupełnie nie znanymi alkaloidami.
 Gratuluję  powiedziała Kim.
O tej porze nie była w stanie wymyślić nic innego.
 Najbardziej podniecające jest to, że wiadomo już, iż co najmniej jeden
z nich wpływa na psychikę. Do diabła, może nawet wszystkie trzy!  Z entu-
zjazmem zatarł ręce, jakby w tej sekundzie miał zamiar zabrać się do pracy. 
100
Nie umiem ci wprost powiedzieć, jakie to może być ważne  ciągnął.  Cał-
kiem prawdopodobne, że jesteśmy na tropie nowego leku, a może całej rodziny
leków. Nawet jeśli okażą się nieprzydatne klinicznie, to z całą pewnością będą
wartościowe dla samej nauki.
 Cieszę się.  Kim potarła powieki; miała ochotę iść do łazienki i umyć
zęby.
 To niesamowite, jak często odkrycia farmakologiczne bywają dziełem
przypadku. Pomyśl tylko: znalezć nowy lek dzięki procesom czarownic w Salem.
To nawet lepsze niż historia odkrycia Prozacu.
 Też przypadkiem?
 Właściwie tak  zaśmiał się Edward.  Główny odkrywca zabawiał się
antyhistaminikami i w eksperymentalny sposób mierzył ich wpływ na wydzie-
lanie pewnego neuroprzekaznika, noradrenaliny. Przypadkowo wpadł na Prozac,
który nie należy do środków antyhistaminowych i wpływa na wydzielanie innego
neuroprzekaznika, serotoniny, dwieście razy silniej niż noradrenaliny.
 Zdumiewające  powiedziała Kim, choć prawdę mówiąc nie słuchała.
Przed poranną kawą jej umysł nie był przygotowany na takie zawiłości.
 Nie mogę się już doczekać, żeby zacząć pracę nad tymi alkaloidami 
dodał Edward.
 Może wolisz nie jechać do Salem?  spytała Kim.
 Nie!  odparł bez wahania.  Chcę zobaczyć grób. Chodz! koro już nie
śpisz, to ruszamy!  Przez kołdrę żartobliwie pociągnął ją za nogę.
Po prysznicu, wysuszeniu włosów i zrobieniu makijażu Kim z Edwardem opu-
ściła jego mieszkanie i udali się na następne tłuste, ale smakowite śniadanie na
Harvard Square. Po posiłku zatrzymali się w jednej z licznych na placu księgarń.
Podczas śniadania rozmawiali między innymi o purytanizmie. Oboje uświadomi-
li sobie, jak mało na ten temat wiedzą, więc kupili kilka pożytecznych książek.
Dobrze po dziewiÄ…tej znalezli siÄ™ na drodze do North Shore.
Prowadziła Kim, ponieważ tym razem także woleli nie zostawiać jej samocho-
du na przeznaczonym tylko dla mieszkańców parkingu przed domem Edwarda.
Prawie nie było ruchu, toteż jechali szybko i znalezli się w Salem tuż przed dzie-
siÄ…tÄ…. Obrali tÄ™ samÄ… trasÄ™ co przed tygodniem; znowu mijali Dom Czarownicy.
Edward chwycił Kim za ramię.
 Byłaś kiedyś w Domu Czarownicy?  spytał.
 Dawno temu. Dlaczego? Chciałbyś go zobaczyć?
 Nie śmiej się ze mnie, ale tak. Moglibyśmy poświęcić na to kilka minut?
 No pewnie.  Kim skręciła w Federal Street i zatrzymała się obok sądu.
Gdy cofnęli się do Domu Czarownicy, okazało się, że muszą zaczekać. Otwiera-
no go dopiero o dziesiątej. Nie byli też jedynymi chętnymi do zwiedzania. Pod
starym budynkiem zgromadziło się już parę rodzin i par.
101
 To niesamowite, jak czarownice z Salem wciąż fascynują ludzi  zauwa-
żyła Kim.  Ciekawa jestem, czy ktoś z nich kiedykolwiek się zastanowił, dla-
czego.
 Twój kuzyn Stanton użył wyrażenia  diaboliczny urok .
 Cały Stanton.
 Według niego pociągające w tej sprawie jest to, że jest ona jakby oknem na
świat nadprzyrodzony  dodał Edward.  Akurat z tym się zgadzam. Większość
ludzi jest nieco przesądna i historia o czarownicach działa im na wyobraznię.
 I ja tak sądzę. Ale obawiam się też, że w tej fascynacji jest coś perwer-
syjnego. Przecież tu chodzi o śmierć ludzi. Poza tym sądzę, że nieprzypadkowo
o wiele więcej było czarownic niż czarowników. To też kwestia przesądów zwią-
zanych z płcią.
 No, no, tylko nie zaczynaj propagandy feministycznej. Kobiety były bar-
dziej narażone na posądzenie o czary ze względu na ich rolę w ówczesnym społe-
czeństwie. O wiele więcej od mężczyzn miały do czynienia z narodzinami i śmier-
cią, zdrowiem i chorobą. a przecież te właśnie aspekty życia okryte są największą
tajemniczością, mają w sobie najwięcej magii. Ludzie po prostu nie umieli sobie
inaczej wytłumaczyć rzeczy, których nie pojmowali.
 Myślę, że oboje mamy rację. Zgadzam się z tobą, ale jestem ciągle pod
wrażeniem małego odkrycia, jakie zrobiłam przy okazji poszukiwań: że kobiety
w czasach Elizabeth były pozbawione praw. Mężczyzni odgrywali się na nich za
swoje lęki. To przecież mizogynizm.
W tej chwili otworzyły się drzwi Domu Czarownicy. Powitała ich młoda ko-
bieta w kostiumie z epoki. Kim i Edward dopiero teraz zorientowali się, że to
będzie zwiedzanie z przewodnikiem. Wszyscy zgromadzili się w salonie i czekali
na początek objaśnień.
 Myślałem, że będziemy mogli pozwiedzać sami  szepnął Edward. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed