[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usłyszał za sobą słodki głos.
- Bethane.
Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z duchem kobiety, którą niegdyś kochał. Uśmiechnął się
promiennie. Jej przezroczysta sylwetka majaczyła przed jego oczami. Mimo chłodu poczuł
ciepło w sercu.
- Wiem, co się dzieje. Musisz uważać, Edwardzie. U nas, w krainie duchów, wiele się mówi o
tym, co ma nadejść ściszyła głos do szeptu, jakby bała się, że ktoś podsłuchuje ich rozmowę.
Ułożyła dłoń na ramieniu Edwarda, po czym nachyliła się nad nim, a ostry zimny podmuch
przeszył jego ciało.
- Musisz być ostrożny. Nadchodzi coś strasznego& Mrocznego.
Jej niebieskie oczy zdawały się napełniać łzami, gdy spoglądała na swojego ukochanego.
- Co nadchodzi, Bethane? spytał cicho.
- Nie mogę& Chciałabym ci pomóc, najdroższy.
- Powiedz mi.
- Nie mogę. Edwardzie, wiem, że teraz jesteś inny. W innym wypadku nie byłabym tutaj. Ale
to& to jest poza twoim zasięgiem. Rozejrzała się wokół. Muszę iść. Niebezpiecznie jest tu
być. Bądz ostrożny.
- Ale co to jest, do cholery? spytał wściekle, gdy jej sylwetka zaczęła powoli znikać.
Spojrzała na niego ostatni raz i chciała coś wyszeptać, ale jasny promień światła przeszył ją na
oczach Edwarda. Usłyszał przerażający krzyk i zamknął oczy, a gdy je otworzył, Bethane
zniknęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]