[ Pobierz całość w formacie PDF ]

coś samorzutnie, łączyło się to zazwyczaj ze zle skrywanym szyderstwem z mojej bezdennej
ignorancji w zakresie archeologii. Często miałem ochotę dać mu w ucho, ale hamowałem się
w imię ogólnego spokoju. Wieczorami, po projekcji i dyskusji, znikał wraz z żoną w swoim
baraku.
Pozostaje jeszcze Katherine Halstead. Zaczynała się stawać coraz bardziej dręczącą
mnie tajemnicą. Trzeba przyznać, że wywiązywała się sumiennie ze swoich zobowiązań i
utrzymywała nad mężem ścisłą kontrolę. Często byłem świadkiem, gdy już, już tracił
panowanie nad sobą, oczywiście nie w stosunku do mnie, ponieważ nie byłem godzien jego
uwagi, ale względem Fallona. Wystarczyło wówczas jedno spojrzenie albo słowo Katherine,
by Halstead, przynajmniej połowicznie, opanował się. Wydawało mi się, że rozumiałem
motywy, które nim powodowały, ale niech mnie diabli, jeśli rozumiałem ją!
Mężczyzna często widzi w kobiecie jakąś tajemnicę, podczas gdy jest to tylko bezdenna
pustka, sprytny kamuflaż, fasada, za którą nie kryje się nic wartościowego. Ale na Katherine
trudno było patrzeć w takich kategoriach. Była wesoła, inteligentna i wszechstronnie
utalentowana. Potrafiła rysować na wyższym niż amatorski poziomie, dobrze gotowała,
urozmaicając naszą konserwową dietę, wiedziała dużo więcej o archeologii niż ja, choć
przyznawała, że w tych sprawach była tylko nowicjuszką. Ale nigdy nie rozmawiała na temat
swojego męża, co jest cechą, z którą przedtem nie spotkałem się u mężatek.
Te, które znałem  a było ich niemało  zawsze miały coś do powiedzenia o swoich
mężach albo in plus, albo in minus. Większość trzymała stronę swoich partnerów, wtrącała do
rozmowy tolerancyjne słówka o ich słabostkach, inne chwaliły ich nieustannie i nie chciały
słyszeć niczego złego o ukochanym mężczyznie, a niektóre, naprawdę godne pożałowania
dziwki, sączyły jad scenicznym szeptem, przeznaczonym niby dla jednej pary uszu, lecz
słyszanym przez wszystkich. Katherine natomiast nawet nie pisnęła słówka. Po prostu w
ogóle nie mówiła o Halsteadzie. To było nienaturalne.
Ponieważ Fallon i Halstead większość dnia spędzali poza obozem, byliśmy siłą rzeczy
skazani na siebie. Kucharz obozowy i jego pomocnik nie narzucali siÄ™ nam. Gotowali coÅ› do
zjedzenia, myli naczynia, naprawiali generator, kiedy się zepsuł, a resztę czasu spędzali tracąc
swoje zarobki na wzajemnym ogrywaniu się w remika. Tak więc Katherine i ja stanowiliśmy
dla siebie w ciągu tych długich gorących dni jedyne towarzystwo. Wkrótce doszedłem do
wprawy w wywoływaniu filmów i dysponowałem mnóstwem czasu, zasugerowałem zatem,
abyśmy zrobili coś z budowlą Majów.
 Możemy dokonać epokowego odkrycia  powiedziałem żartobliwie. 
Przetrzepiemy ją. Fallon powiedział, że to nawet niezła myśl.
Katherine wprawdzie uśmiechnęła się, słysząc moje przypuszczenia, że moglibyśmy
odnalezć coś ważnego, ale zgodziła się, że byłoby to w miarę pożyteczne zajęcie.
Uzbroiliśmy się więc w maczety i poszliśmy nad cenote wycinać roślinność.
Zaskoczył mnie doskonały stan budowli, kiedy już obnażyliśmy ją z pokrywy
91
ochronnej. Wapienne bloki, z których była zbudowana, okazały się należycie przycięte,
wyprofilowane i dopasowane w fachowy sposób. W ścianie położonej najbliżej cenote
znalezliśmy drzwi umieszczone na wspornikach łuku. Zajrzeliśmy do środka, ale wewnątrz
panowała ciemność, a jedynym odgłosem, jaki do nas dochodził, było brzęczenie
rozdrażnionych os, którym zakłóciliśmy spokój.
 Wydaje mi się niewskazane, żebyśmy mieli tam wejść już teraz, obecnym
mieszkańcom mogłoby się to nie spodobać  powiedziałem.
Wycofaliśmy się z powrotem na polanę i wówczas spojrzałem na siebie. Oczyszczanie
budynku z pnączy było ciężką pracą, a grudki ziemi na moich piersiach obfity pot zamienił w
błoto. Jednym słowem byłem upaprany.
 Popływam w cenote. Muszę się umyć.
 Dobra myśl  podchwyciła Katherine.  Zaraz włożę kostium.
 Ja go nie potrzebuję  uśmiechnąłem się  wystarczą mi szorty.
Wróciła do baraków, a ja podszedłem do cenote i spojrzałem w dół, na ciemną taflę
wody. Nie mogłem dojrzeć dna studni, a studnia mogła mieć każdą głębokość: od dwudziestu
centymetrów do dwudziestu metrów. Pomyślałem więc, że skok do niej nie jest najlepszym
pomysłem. Zszedłem po stopniach do poziomi wody i zanurzyłem się ostrożnie w
przyjemnym chłodzie. Przez chwilę pluskałem się z rozkoszą i nie poczułem zimna.
Zanurkowałem więc, by odnalezć dno. Zszedłem chyba na jakieś dziesięć metrów, ale wciąż
go nie było. Panowała za to absolutna ciemność, co dało mi wyobrażenie warunków, w jakich
miałem pracować dla Fallona. Powoli zacząłem wynurzać się, wypuszczając banieczki
powietrza z ust, aż wreszcie wydostałem się na słońce.
 Zastanawiałam się już, gdzie jesteś  zawołała na mój widok Katherine. Uniosłem
głowę i pięć metrów nad sobą, na skraju cenote, zobaczyłem jej sylwetkę na tle słońca. 
Czy jest wystarczająco głęboka, by skoczyć?
 Nawet za bardzo  odparłem.  Nie mogłem znalezć dna.
 Dobrze  powiedziała i czysto wskoczyła do wody. Wolno okrążyłem cenote i
zaczynałem się już niepokoić jej nieobecnością, gdy nagle złapała mnie za kostki i wciągnęła
w głąb. Wynurzyliśmy się ze śmiechem, a Katherine oznajmiła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed