[ Pobierz całość w formacie PDF ]
resztki jego zapachu, drażniąc jej zmysły, wywlekając z zakamarków jej pamięci obrazy
ich wspólnych nocy.
Rozpakowała się bez pośpiechu. Gdy układała przybory toaletowe w łazience, do
jej głowy wdarła się myśl: czy Jacob nadal śpi nago? Zrzuciła z siebie ubrania i wzięła
długi prysznic, lecz to pytanie oraz towarzyszące mu obrazy nie dawały jej spokoju.
Jacob był zdumiony, że po tylu latach dokładnie pamięta, jakie potrawy z kuchni
tajskiej lubi najbardziej Jianne. Po złożeniu zamówienia stał przed restauracyjką, rozglą-
dając się dookoła, szukając jakichkolwiek podejrzanych osób. Znał z widzenia większość
mieszkańców tej okolicy. Bez problemu wyłowi z tłumu psychopatę, który zatruwa życie
jego żonie. Wiedział, że Zhi Fu może kupić tu jakieś lokum, by mieć do niej łatwy do-
stęp. Spojrzał w poprzecinane żaluzjami okna swojego domu, próbując ocenić, czy
mieszkanie jest wystarczajÄ…co bezpieczne oraz czy ktoÅ› znajdujÄ…cy siÄ™ w budynku na-
przeciwko jest w stanie podglądać Jianne.
Przeklął siebie w myślach za to, że nigdy nie chciało mu się naprawić żaluzji.
Odebrał zamówione jedzenie, przebiegł przez ulicę i zanurzył się w ciemną, boczną
uliczkę, chcąc wejść do budynku od kuchni, a nie głównym wejściem. Drzwi były stare,
zamek zardzewiały, dziecinnie prosty do otwarcia wytrychem. Pomyślał, że chyba naj-
wyższy czas zainstalować system alarmowy.
Jianne otworzyła drzwi, zanim zdążył włożyć klucz do dziurki.
- Nigdy tego nie rób - warknął rozgniewany.
- Wybacz, ale nie wiedziałam, że jestem w więzieniu.
- Jeśli chcesz tu mieszkać, musisz się mnie słuchać - uciął dyskusję. Zatrzasnął za
sobą drzwi i postawił jedzenie na stole, próbując ignorować przepełniający powietrze za-
pach świeżo wykąpanej Jianne. Usiłował zignorować również swój przyspieszony puls
na widok jej pięknego ciała odzianego w krótką, zwiewną spódniczkę i obcisłą bluzeczkę
R
L
T
na ramiączkach. - Za każdym razem przed otwarciem drzwi sprawdz, kto za nimi stoi.
Zwłaszcza kiedy jesteś sama w domu.
- To lekka psychoza...
- Prześladuje cię psychopata, Jianne - przypomniał jej szorstkim tonem. Dłuższą
chwilę szperał w kuchennej szufladzie, wreszcie wyciągnął pałeczki, łyżki i widelce.
Jianne zdjęła z półki szklanki, sos sojowy i sól. - Czego się napijesz? Jest piwo, szkocka i
woda. W dojo mamy też automat z colą i napojami energetycznymi. Jeśli nic z tych rze-
czy ci nie odpowiada, za rogiem jest supermarket.
- Wystarczy woda. Albo piwo, jeśli sam też się napijesz.
Jacob wyjął z lodówki zarówno wodę, jak i piwo, by Jianne sama zdecydowała.
Przypomniał sobie, jak dawniej potrafiła zaprowadzić ład i porządek w domu pełnym ba-
łaganu i chaosu. Kazała jego braciom myć ręce przed posiłkiem. Nakrywanie do stołu
było dla niej niemal świętą ceremonią. On, niestety, pod tym względem był kompletnym
abnegatem.
- Nie ma misek - oświadczył nieco zmieszany. - Ostatnią wziął Po do mieszania
farby. Są tylko stare talerze. Wiem, to poniżej twojego poziomu - dodał bez ironii.
- Przecież nie narzekam.
- Nigdy nie narzekasz - odparł z wyrzutem. - Dlatego ludziom trudno jest się do-
wiedzieć, co myślisz. I czego chcesz.
Puściła mimo uszu jego krytykę.
- Usiądzmy i zjedzmy - zaproponowała ugodowo.
Tak też uczynili. Po jakimś czasie milczenie zaczęło im ciążyć, stało się krępujące.
Jacob uznał, że dobre maniery wymagają tego, by zagaił grzeczną rozmowę.
- Dlaczego wybrałaś Singapur?
- Tu mieszka mój wujek z ciocią. Oraz niektórzy z moich klientów. - Po chwili
wahania dorzuciła: - Oraz... ty. Doszłam do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby Zhi Fu
pomyślał sobie, że przyjechałam tutaj, by znowu się z tobą spotykać.
- Skąd wiedziałaś, że tu mieszkam?
- Dowiedziałam się od jednego z twoich kuzynów. Zawsze znają twoje aktualne
miejsce pobytu.
R
L
T
- Jakim cudem?
- WpisujÄ… twoje nazwisko w Google.
- Ach. - Zaklął w myślach. Nie wiedział, że tak łatwo go wytropić.
- Poza tym mistrz świata karate jest w pewnym sensie celebrytą - dodała z łagod-
nym uśmiechem. - Wiedziałeś, że masz internetowy fanklub? Są tam twoje zdjęcia,
biografia, filmiki...
- Możemy o tym nie rozmawiać? - burknął. - Nigdy.
Jianne wzruszyła ramionami, wbijając pałeczkę w krewetkę.
- Lubisz pracÄ™ trenera?
- Nigdy nie planowałem być nauczycielem karate. Przyszedłem do tego dojo po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]