[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— To dranie! Moja matka płaciła im składki przez dwadzieścia lat, a oni ją wy-
kiwali. Dlaczego nie wspomniał pan o tym wcześniej? — Wyciągnął wizytówkę,
coś na niej napisał i powiedział: — Proszę z tym zgłosić się do kancelarii Urzędu
Nadmiarowych Rezerw. Gdyby tam nie dostał pan pracy, proszę wrócić do sądu
i wtedy zastanowimy się, co dalej. Jeden warunek: koniec z barakowaniem! Nie
tylko przyczynia się pan w ten sposób do wzrostu przestępczości, ale w dodatku
naraża się na niebezpieczeństwo spotkania werbownika „bezdusznych”.
Tak dostałem pracę i zabrałem się do niszczenia zupełnie nowych samocho-
dów. Pomimo to nie sądzę, że popełniłem błąd w logicznej ocenie sytuacji, po-
szukując najpierw zatrudnienia. Człowiek z pokaźnym kontem w banku czuje się
wszędzie jak w domu — gliniarze zostawią go zawsze w spokoju.
Znalazłem wkrótce miły tani pokoik w zachodniej części Los Angeles, nie
będącej jeszcze w przebudowie, zgodnie z założeniami „Nowego planu”. Sądząc
po wielkości pomieszczenia, kiedyś musiała to być szafa na ubrania.
Nie chciałbym, żeby na podstawie powyższej relacji ktoś pomyślał, że rok
2000 w porównaniu z rokiem 1970 jest zupełnie do kitu. Wręcz przeciwnie. Po-
mimo nękających mnie czasami ataków tęsknoty za domem wyznawałem pogląd,
że Wielkie Los Angeles z początku trzeciego tysiąclecia jest prawdopodobnie naj-
wspanialszym miastem, jakie kiedykolwiek widziałem. Było czyste, gwarne i cza-
rujące, pomimo że żyło tu tak dużo ludzi. Ale i ten problem powoli likwidowa-
no. Dzielnice, przebudowane według „Nowego planu”, cieszyły oko świeżością
i przejrzystością konstrukcji. Gdyby rada miejska mogła na dziesięć lat powstrzy-
mać napływ imigrantów, bez trudu zdołałaby rozwiązać problem mieszkaniowy.
Ponieważ jednak nie miała nieograniczonej władzy, musiała stawiać czoło coraz
to nowym falom uchodźców spływającym z okolicznych gór. W tych warunkach
magistrat nie mógł liczyć na sukcesy, a zdarzające się niepowodzenia przybierały
tragiczne rozmiary.
Warto było przespać trzydzieści lat tylko po to, by znaleźć się w czasach, gdy
nie istnieje katar i nikomu nie cieknie z nosa. Przejąłem się tym faktem bardziej
niż stacją badawczą na Wenus. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie rze-
czy — jedna wielka, jedna mała. Ta wielka to oczywiście zerowa grawitacja. Już
w 1970 roku wiedziałem o badaniach w Instytucie Babsona, ale nie oczekiwałem
rewelacyjnych wyników. Rzeczywiście, te próby zakończyły się fiaskiem; pod-
stawową teorię pola, z której wynika pojęcie zerowej grawitacji, opracowano na
uniwersytecie w Edynburgu.
Dla mnie, człowieka bazującego na wiadomościach szkolnych, grawitacja by-
84
ła czymś niezmiennym, nierozerwalnie związanym z samą formą przestrzeni. Wy-
glądało więc na to, że zmieniono jej formę. Oczywiście w określonym miejscu
i czasie, ale do przemieszczenia jakiegoś materialnego przedmiotu nic więcej nie
potrzebujemy. Ciągle jednak układem odniesienia jest staruszka Ziemia, dlatego
nie można wykorzystać zerowej grawitacji na potrzeby statków kosmicznych —
przynajmniej nie w roku 2001. Jak tę sprawę rozwiąże przyszłość — nie wiem
i nie chcę zgadywać. Dowiedziałem się, że przy podnoszeniu masy ciągle trzeba
używać energii kinetycznej, pokonywać potencjał grawitacyjny ciała i na odwrót
— przy opuszczaniu musimy energię potencjalną zgromadzić w akumulatorze,
gdyby bowiem pozostało choć kilka procent tych dżuli, miejsce eksperymentu
przypominałoby krater po wybuchu tysiąckilogramowej bomby. Kiedy chcemy
przenieść jakąś rzecz horyzontalnie, powiedzmy z San Francisco do Los Angeles,
wystarczy wynieść ją na odpowiednią wysokość, a resztę drogi przebędzie jak
narciarz zjeżdżający z długiego stoku. Fantastyczne!
Próbowałem rozgryźć podstawy teoretyczne tego wynalazku, jednakże teoria
zerowej grawitacji matematycznie zaczyna się tam, gdzie kończy się rachunek
tensorowy, a to już był szczyt moich możliwości. Nie zmartwiłem się tym zbytnio
— konstruktor rzadko bywa doskonałym matematykiem czy fizykiem, zresztą nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed