[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wskoczył na swój wóz i ostrożnie wymanewrował na wąskim dziedzińcu otoczonym
białymi murami. Dwóch szczupłych, młodych mężczyzn, o ogolonych głowach i
dziwnie zniewieściałych, umalowanych twarzach, zamknęło za nim wysoką, ciężką
bramę. Sara poczuła gwałtowną chęć ucieczki, ale nie miała żadnych szans.
Okalające ją mury były bardzo wysokie. W oczach stanęły jej łzy, które bezsilnie
spłynęły po policzkach, gdyż ręce miała nadal przywiązane szarfą do pasa.
Grubas cmoknął zaniepokojony i poklepał ją po ramieniu.
 Nie szlochać  powiedział wysokim, piskliwym głosem.
Sara, choć zdziwiona, przyjrzała mu się z ulgą.
 Znasz mój język?
PrzytaknÄ…Å‚ energicznie.
 Trochę  powiedział rozpromieniony.  Khisu mówić dobrze. On się uczyć. Ty lubić
Khisu. Nie szlochać, Pani. Wszystko popsuć.  Delikatnie otarł łzy z jej policzków. 
Być dumna. Ty dla Khisu. Twoje słowo, król.
 Król?  powtórzyła Sara wstrzymując oddech.
Grubas znowu przytaknÄ…Å‚.
 Khisu wiele pięknych pani. Zawsze chcieć piękna pani. Chcieć ciebie, na pewno. 
Posłał Sarze oślepiający uśmiech, pokazując złoty ząb.  Chodz  powiedział. 
Wykąpać się. Ubrać. Zobaczyć inne pani. Dużo pani. Widzieć Khisu dziś wieczór. Nie
szlochać. On lubić.
Apartamenty dla dam stanowiły labirynt wielu połączonych ze sobą pokoi, których
ściany i podłogi zdobiły pastelowe kafelki i zawiłe mozaiki. Znajdowały się tam pokoje
z kanapami wyściełanymi jedwabiem, inkrustowanymi złotem stołami, krzesłami i
komodami; pokoje z szerokimi, niskimi łożami zwieńczonymi baldachimami z
powiewnego, białego muślinu; pokoje z fontannami, basenami i ogromnymi
marmurowymi wannami. Były tam zacienione dziedzińce, ogrody pełne egzotycznych
kwiatów i kolorowych motyli. W powietrzu unosił się zapach perfum i słodki,
przeszywający śpiew jaskrawo upierzonych ptaków zamkniętych w złotych klatkach.
Kobiety wchodziły i wychodziły, niektóre przemykały jak ciche zjawy w swoich
przezroczystych tunikach, inne zbierały się, gawędząc, wokół basenów lub też
pluskały się we wspólnych łazniach, całkowicie obojętne na swą nagość. Kilka
plotkowało na miękkich poduszkach kanap. Było ich tak dużo, że Sara nie mogła
zliczyć, a jedna piękniejsza od drugiej.
Towarzysz Sary odłączył od jednej grupy pół tuzina śniadych piękności, trajkocząc
do nich w ich języku i od czasu do czasu wskazując na Sarę. Ich zdziwienie na widok
jej złotych włosów zdawało się być równie wielkie jak jego, stłoczyły się wokół niej,
wydając głośne okrzyki i dotykając palcami bujnych loków. Mały człowieczek uciszył
je ostro i wydał z siebie coś jakby zestaw poleceń. Potem z uśmiechem zwrócił się do
Sary.
 Zalid, ja  powiedział, wskazując na siebie.  Ty chcieć, ty posłać. Ty?
 Sara  odpowiedziała domyślając się, że chce poznać jej imię.
 Sara. Dobrze. Jak wiatr pustyni. Idz pani teraz. Kąpać się, ubrać, jeść. Pózniej
widzieć Khisu.  Rozwiązał jej ręce i oddał pod opiekę dziewcząt.
Wprowadziły one Sarę do luksusowego apartamentu. Najpierw zjadła.
Szczebioczące dziewczęta podawały jej ostro przyprawione mięsa, owoce i dziwny,
płaski i twardy chleb. Piła wino z kielicha zdobionego klejnotami i rozglądała się po
okazałych komnatach, zastanawiając się, czy nie śni. Potem wykąpała się w głębokim
basenie pełnym parującej wody przesyconej zapachem kwiatów i ziół. Po kąpieli dwie
dziewczyny namaściły ją wonnymi olejkami.
Sara odprężyła się pod dotykiem ich dłoni, z upodobaniem poddając się
pieszczotom. Jako żona Vannora przywykła do takich wygód i przez ostatnie dni
strasznie jej tego brakowało. Po niewygodach i tragediach ucieczki z Nexis, harem
był niebem, a nie więzieniem. Nie martwiła się spotkaniem z  jak oni go nazywają? 
Khisu. Wiedziała, że jest piękna. Wykorzystała swoje wdzięki, by owinąć wokół palca
Anvara oraz tego prostaka Vannora i nie miała wątpliwości, że potrafi zrobić to samo
z królem. Zadrżała z podniecenia. Prawdziwy, żywy król. To jej życiowa szansa!
Przeciągnęła się jak kot, rozmyślając, jak daleko zaszła w ciągu ostatnich kilku lat.
To nie to, co wyjść za syna piekarza!
Prawda, Anvar. Sara zachmurzyła się, poirytowana niejasnym poczuciem winy,
które zmąciło jej zadowolenie. Nie widziała go, odkąd ich pojmano. Wzruszyła
ramionami. %7łył wówczas, więc musieli mieć jakieś plany w stosunku do niego, no i
już był służącym, więc nic gorszego nie może go spotkać. Poza tym zapłaci za to, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed