[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas, lecz przeważnie siedział godzinami w milczeniu przy oknie z widokiem na morze.
Opierając siwą głowę na rękach, spoglądał z rozrzewnieniem w kierunku Gate. Ożywiała go
jedynie myśl o książce Roberta. Niecierpliwie czekał na jej wydanie.
Chciałbym żyć tak długo, abym zdążył ją zobaczyć westchnął. Tylko tak długo& a
potem już będę gotów do drogi. Obiecywał, że książka ukaże się na wiosnę& więc muszę&
dotrwać do tej pory, Mary& muszę.
Nadchodziły chwile, kiedy zatrwożona traciłam nadzieję, że dotrwa. Z upływem zimy robił
się jeszcze słabszy. Ale mimo to, dalej wyczekiwał nadejścia wiosny i swej książki jego
książki, przetworzonej i udoskonalonej.
Pewnego dnia, na początku kwietnia książka nareszcie wyszła. Wuj Jesse chodził
codziennie na pocztę przez cały miesiąc, lecz tego właśnie dnia czuł się słaby i roztrzęsiony,
więc zamiast niego poszłam ja. Tytuł był całkiem prosty: Księga życia wuja Jesse a , a na
pierwszej stronie widniały nazwiska współautorów Roberta Kennedy ego i Jesse a Boyda.
Nigdy nie zapomnę twarzy wuja, gdy mu podałam zawinięty tom. Zarazi też wyszłam i
zostawiłam pochłoniętego czytaniem, głuchego na wszystkie dzwięki świata. Całą noc paliło
się światło w jego pokoju, a ja patrzyłam w okno, wyobrażając sobie zachwyt i radość starego
człowieka, pochylonego nad zadrukowanymi stronicami, na których uwieczniono jego życie.
Ciekawa byłam, czy spodoba mu się zakończenie, będące moim pomysłem. Nigdy się tego nie
dowiedziałam.
Po śniadaniu poszłam do wuja Jesse a, zabrawszy przygotowane przez mamę smakołyki.
Ranek był wyjątkowo piękny i pełen delikatnych oznak nadchodzącej wiosny. Zatoka migotała
i wdzięczyła się jak dziewczyna, wiatry przemykały między powykrzywianymi świerkami, a
srebrne mewy unosiły się lekko nad plażą. Za przesmykiem Gate leżało wspaniałe morze
połyskujące tysiącami iskier.
Kiedy doszłam do domku na cyplu, dostrzegłam blask lampy na okiennym parapecie. Serce
ścisnął mi niepokój. Nie pukając otworzyłam drzwi i zajrzałam do pokoju.
Wuj Jesse leżał na starej kanapie pod oknem i przyciskał książkę do serca. Oczy miał
zamknięte, a na twarzy wyraz błogiego spokoju i szczęścia. Wyraz człowieka, który długo
czegoś szukał i wreszcie to znalazł.
Nie wiedziałyśmy, kiedy zmarł, ale myślę, że spełniło się jego pragnienie i odszedł wtedy,
gdy nad Gate wstawał dzień. Jego dusza uniosła się w promiennym świcie ponad zalane
potokami słonecznego światła morze i odpłynęła w niebo, gdzie w ciszy wolnej od burz czekała
zaginiona Margaret.
IESZCZZLIWA MIAOZ PA Y FARQUHAR
Frances Farquhar była pięknością i ludzie, którzy mało o niej wiedzieli, nazywali ją
motylem z wyższych sfer. Jej ojciec miał majątek, a matka pochodziła z rodziny o krwi
najbłękitniejszej z możliwych. Frances bywała w świecie od trzech lat i stała się ulubienicą
salonów. Tym większe zdziwienie musi budzić fakt, że czuła się nieszczęśliwa.
Mówiąc szczerze, Frances Farquhar została porzucona. Tak zwyczajnie, po prostu!
Zaręczyła się z Paulem Holcombem, bardzo przystojnym mężczyzną, niewątpliwie
świadomym tego faktu i była w nim bardzo zakochana lub też sądziła, że jest, co zazwyczaj
znaczy jedno i to samo. Całe otoczenie wiedziało o tych zaręczynach i wszystkie przyjaciółki
jej zazdrościły, ponieważ Holcomb był doskonałą partią.
I wówczas runęły wszystkie plany. Nikt poza rodziną nie wiedział dokładnie, co się
wydarzyło, ale każdy był przekonany, że z małżeństwa będą nici i objaśniał ten fakt na własny
sposób. A tak naprawdę, to Holcomb okazał się niestały i zakochał się w innej dziewczynie.
Daleko mu było do prawdziwego mężczyzny, a dla jego egoistycznej natury nie miało żadnego
znaczenia to, czy złamie serce Frances, czy nie. Odzyskał wolność i po sześciu miesiącach
ożenił się z Maud Carroll.
Farquharowie byli wściekli z powodu tego skandalu. Zwłaszcza zaś Ned, starszy brat
Frances, choć nie poświęcał jej wiele uwagi, poza chwilami, gdy chodziło o honor rodziny. Pan
Farquhar więc szalał i grzmiał, Ned klął, Delia opłakiwała utraconą okazję zostania druhną.
Jeśli zaś chodzi o panią Farquhar, to płakała i twierdziła, że przyszłość Frances została
zrujnowana.
Sama dziewczyna nie brała udziału w tych burzliwych rodzinnych obradach. Ale uwierzyła,
że ma złamane serce. Miłość i duma cierpiały w równym stopniu, a życie wydawało się jej nie
do zniesienia.
Po jakimś czasie Farquharowie uspokoili się i zaczęli pocieszać Frances. To jednak na nic
się nie zdało. Mimo wszystko jakoś dotrwała do końca sezonu towarzyskiego i pokazywała
światu obojętną twarz. Powieka jej nawet nie drgnęła, gdy spotykała Holcomba. Prawdę
powiedziawszy, to wychudła i pobladła, ale skutecznie ukrywała pod maską prawdziwe
uczucie. Nic w tym nadzwyczajnego, w końcu to samo można powiedzieć o tuzinie innych
panien, których nikt nie podejrzewał o złamane serce.
Gdy nadeszło lato, Frances podjęła brzemienną w skutki decyzję. Zazwyczaj Farquharowie
spędzali wakacje w Green Harbour. Tym razem jednak Frances oświadczyła, że tam nie
pojedzie i postawiła na swoim. Wszyscy krewni po kolei usiłowali ją przekonać, ale niczego
mimo starań nie wskórali.
Pojadę do Windy Meadows i zamieszkam u cioci Eleanor, kiedy będziecie w Harbour
oznajmiła. Ciocia zapraszała mnie już tyle razy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]