[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zem wyjeżdżać. On ją namówił na ten wyjazd, bo jej pragnął.
Kiedy byli w Vermont, wykorzystywał każdą okazję, że
by ją pocałować albo jej dotknąć. Kochał się z nią, wiedząc,
że nie jest zainteresowany niczym trwałym. Teraz przypo
mniał sobie jej moment wahania tamtej nocy. Przypuszczał,
że może chce się wycofać. Czy wtedy chciała mu powiedzieć
prawdę, że nie używa pigułki? Starał się temu zaprzeczać,
ale prawda była taka: chciał jej, więc ją uwiódł. Z powodu
tej nocy Jennifer będzie miała z nim dziecko.
Nagle wszystko pojął. Niesłusznie oskarżał Jennifer, bo
on był tak samo winny. Gdyby jej nie namawiał tamtej no
cy, nie byłaby z nim w ciąży.
Coś w jego sercu się odezwało. Chciał ich dziecka. Co
ważniejsze, chciał Jennifer. Na zawsze.
Kochał ją całym sercem. Czy zniszczył już jej miłość?
Miał nadzieję, że mu wybaczy. Wybiegł z biura, żeby wrócić
do Jennifer i błagać ją o jeszcze jedną szansę.
Musi jeszcze gdzieś wstąpić po drodze.
Wygrana randka 151
Alex przyjechał do mieszkania Jennifer. Mina mu zrzed
ła, kiedy zobaczył samochód zaparkowany na jej podjezdzie.
Gdy zbliżał się do jej drzwi, wyszedł Tony, jej brat.
Zablokował Aleksowi drogę.
- Czego chcesz?
- Przyszedłem zobaczyć się z Jennifer. - Zauważył w jego
ręce czarną torbę. - Co się stało?
Tony wyglądał na zatroskanego.
- Nic. Musiałem do niej zajrzeć.
Alex nie był przekonany. Zostawił ją, kiedy go najbar
dziej potrzebowała.
- Proszę, powiedz, że wszystko w porządku.
- W porządku, ale nie dzięki tobie - odpowiedział Tony.
Ten zaczepny ton zwrócił uwagę Aleksa. Dobra, chce
próby sił, będzie ją miał. Byli mniej więcej tych samych roz
miarów.
- Przyszedłem porozmawiać z twoją siostrą. Jeśli to moż
liwe, naprawić sprawy między nami.
- A jak zamierzasz to zrobić? - spytał jej brat z powątpie
waniem. - Z tego, co mi mówiła, wynika, że powiedziałeś
już, co czujesz.
Alex zdał sobie sprawę z tego, że Tony może stać się
nieprzejednanym wrogiem, a wolałby mieć go po swo
jej stronie.
- Kocham ją. Nie jest to twój interes - ciągnął zaczepnie
- ale chcę ją poprosić, żeby za mnie wyszła.
W oczach Tony'ego pojawiła się iskierka szacunku.
- A jeżeli ona powie nie"? - spytał, patrząc prosto w oczy
Aleksa.
152 Shirley Rogers
- To ją siłą zaciągnę do ołtarza - odpowiedział. - Musi
się zgodzić.
Tony zszedł na bok.
- To lepiej pędz, bo ona się pakuje.
- Wyjeżdża?
Widząc, że poruszył właściwą strunę, uśmiechnął się.
- Jeżeli znasz choć trochę moją siostrę, to wiesz, że jest
twarda.
Wiedział. Przekonana, że nie ma już szans na ich zwią
zek, przyznała, że jest z nim w ciąży.
- To dlaczego siÄ™ pakuje?
- Wciąż nie za dobrze się czuje. Uważam, że nie powinna
być sama, więc chce na kilka dni przenieść się do rodziców.
Chyba że pod twoim wpływem zmieni zamiary. - Klepnął
Aleksa po ramieniu. - Jeżeli to schrzanisz, to pożałujesz. -
Skinął głową i poszedł w kierunku samochodu.
Rozbawiony Alex uświadomił sobie, że jednym zdaniem
. został jednocześnie przyjęty do rodziny i ostrzeżony.
Rodzina. Alex chciał tego. A Tony nie musi się martwić.
Nic nie schrzani. Tym razem ma wszystko do zyskania.
Gdy znów zadzwonił dzwonek do drzwi i Jennifer po
deszła otworzyć, zobaczyła Aleksa. Miał niewyrazny wyraz
twarzy i nie mogła się zorientować, czy ma się martwić, czy
odczuwać ulgę. Może przyszedł z jakimiś żądaniami i bę
dzie chciał zabrać jej dziecko?
Uchyliła odrobinę drzwi.
- Cześć. - Alex spojrzał na nią ostrożnie.
- Cześć. - Nie widziała już w jego oczach wrogości, ale
Wygrana randka
153
w dalszym ciągu jego spojrzenie było nieodgadnione. -
Chcesz wejść? - spytała.
- A jestem tu mile widziany?
Jego niepewność wywołała na jej twarzy słaby uśmiech.
- Zawsze. - Jako ojciec jej dziecka będzie niezmiennie
mile widziany w jej domu.
Alex wszedł, zaczekał, aż ona zamknie drzwi, i wziął ją
za rękę.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, jeśli mi pozwolisz.
Zaprowadziła go do kuchni, bo nie mogłaby znieść roz
mowy w tym samym pokoju, gdzie się pokłócili, gdzie się
przyznała do oszustwa.
- Chcesz coÅ› do picia?
- Nie, dziękuję. - Wysunął sobie krzesło spod stołu.
Ona wciąż patrzyła, nie rozumiejąc, dlaczego przyszedł.
- UsiÄ…dz, proszÄ™.
Poczuła ulgę, bo w jego pięknych niebieskich oczach za
uważyła coś jakby wyrzuty sumienia.
- Jennifer, mówiłem ci już, że nie jestem dobry, jeśli idzie
o związki. Najdłuższy trwał może kilka miesięcy.
Nie chciał jej. Pewnie, po tym, co zrobiła.
- Wiem, Alex. Zawsze wiedziałam, jaki jest twój stosunek
do takich zobowiązań. Nie zrobiłam tego po to, żeby cię zła
pać w pułapkę.
- Słowo zobowiązanie" mnie przeraża - przyznał. - Na
wet nie mam pojęcia, czy nadaję się na ojca.
Patrzyła na niego z przerażeniem.
- Nie chcesz tego dziecka. - Zakryła usta ręką, żeby nie
wybuchnąć płaczem.
Shirley Rogers
154
- Nie, nie to chciałem powiedzieć - poprawił się szybko.
- BojÄ™ siÄ™, jak diabli, zostania ojcem. Moi rodzice nie byli
dobrym przykładem małżeństwa. Chciałem ci tylko powie
dzieć, że może nie będę najlepszym ojcem na świecie, ale
bardzo chcę spróbować.
Dobrze, że chce dziecka. Odetchnęła z ulgą.
- Myślę, że będziesz wspaniałym ojcem.
Zdumiało go to. Uśmiechnął się lekko.
- NaprawdÄ™?
- Byłeś taki słodki, kiedy się mną zajmowałeś. Taki deli
katny i uważny.
- Dzisiaj nie byłem zbyt delikatny - przyznał. - Będę nad
tym pracował. Mam zamiar dotrzymać obietnicy.
- Co takiego? - spytała z niedowierzaniem.
- Prosiłaś, żebym ci wybaczył, ale to ja potrzebuję twoje
go przebaczenia.
Pokręciła głową.
- Chyba nie rozumiem.
- Kiedy stąd wyszedłem, zastanawiałem się długo. Wia
domość o dziecku mną wstrząsnęła, nie myślałem logicznie.
Kiedy się uspokoiłem, doszedłem do wniosku, że nie mia
łem prawa być zły na ciebie.
- Oczywiście, że masz prawo, Alex. - Gardło jej się ścis
nęło. - Nie powinnam cię oszukiwać, kiedy kochaliśmy się
w Vermont.
Alex pogładził jej rękę.
- Chcę cię o coś zapytać. Mówiłaś, że wtedy miałaś wątp
liwości. To prawda?
- Nie, jeżeli idzie o spanie z tobą, to nie, ale wiedzia-
Wygrana randka
155
łam, że nie powinnam cię wykorzystać jako ojca dla swo
jego dziecka. Wiedziałam, że muszę powiedzieć ci prawdę.
- Dotknęła jego twarzy i zaraz cofnęła rękę. - Zaczęłam, ale
wtedy...
- Pocałowałem cię - dokończył za nią. - Wiedziałem, że
jakoś odsuwasz się ode mnie. Czułem twoje wahanie, ale
nie dałem ci szansy, bo tak bardzo cię pragnąłem. Jestem
tak samo winny jak ty. - Przerwał, szukając zrozumienia
w jej oczach. - Jennifer, skoro już tak szczerze rozmawiamy,
to muszę ci powiedzieć, że kiedy wtedy się z tobą kochałem,
wcale nie planowałem żadnego związku.
Myślała chwilę.
- Chyba wiedziałam, że mnie nie kochasz, ale ja byłam
zakochana w tobie od tak dawna, że nic mnie to nie obcho
dziło. To oczywiście mnie nie tłumaczy.
Zrobiło mu się ciepło na sercu, że to przyznała.
- Przez te wszystkie lata, kiedy pracowaliśmy razem, trzy
małem się od ciebie z daleka, bo wiedziałem, że jak raz się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]