[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okrągłe ślady. Zdjął rękawicę i włożył palec do głębokiego na kilka centymetrów otworku.
 Laska? - zastanawiał się.
- Annie! Annie! Nie było odpowiedzi.
Skierował w górę światło latarki. Niebo było bezgwiezdne, pokryte chmurami. Ale
bezpośrednio przed nim była szarość, jaśniejsza niż szarość nocy.  To jeden z tych
niezliczonych gejzerów - pomyślał. Odciski stóp kierowały się w tamtą stronę. Paul wstał,
założył z powrotem rękawicę ł, trzymając w prawej ręce M-16, a w lewej latarkę, ruszył przed
siebie.
- Annie!
Tylko światło latarki pozwalało mu cokolwiek zobaczyć. Gdy ją wyłączył, otoczyła go
całkowita ciemność.
Szedł, rozglądając się za następnymi śladami.
Coś ciemnego. Stanął. Powoli zaczął podchodzić. Przykucnął.
To były odchody. Tutaj, na tej otwartej przestrzeni, mogło je zostawić tylko zwierzę,
nie człowiek. Przypomniał sobie, że zanim ogień pochłonął niebo, John pokazywał mu ślady
po samach. To było coś podobnego. Wstał i dotknął ciemnej bryłki czubkiem buta. Była
twarda.
Rozejrzał się. Odcisk buta mężczyzny. Wewnątrz mniejszy ślad.  Annie - szepnął.
Obok był jeszcze jeden ślad. Obrysował go palcem. W jednej z baz, do której przydzielono
jego ojca, mieli dużego psa, setera irlandzkiego. Ale ten ślad należał do jeszcze większego
zwierzęcia.
- Wilk? - szepnął do siebie Rubenstein. Takie zwierzęta nie powinny istnieć. Ale jeśli
istniały...
Ruszył szybko naprzód w stronę kłębiącej się pary, która wyrastała przed nim jak
ściana. Teren wznosił się stromo. Paul musiał się wspinać. W rakietach śnieżnych było to
trudne: śnieg był tu płytszy, a lód jakby wypolerowany. Zapewne wiatr go tak wygładził.
%7ładen człowiek nie powinien się znajdować w tej lodowej pustyni. A pies czy wilk -
to wręcz niemożliwe.
Wiatr nasilał się. Na niebie, tuż nad linią horyzontu, błyskało tajemnicze światło. Paul
wspinał się, próbując zebrać myśli. Znieżne pustkowie, ta temperatura, brak słońca, człowiek i
pies lub wilk - to wszystko razem było niesamowite.
A może ta ziemia należy do umarłych? Co by było, gdyby wszystko, co umarło,
wędrowało na Islandię: martwi ludzie, martwe zwierzęta... Mężczyzna roześmiał się. Martwe
istoty nie zostawiają na śniegu śladów, a tym bardziej odchodów.
Pomyślał o Annie. To był przyjemniejszy temat. Naprawdę kocha go, chce być z nim,
należeć do niego. Nie licząc czasu snu narkotycznego, minął niecały rok od chwili, kiedy
wsiadł w Kanadzie na pokład samolotu, aby wrócić do Stanów Zjednoczonych, do Nowego
Jorku. Niespełna rok upłynął od czasu, gdy rozpoczęła się Noc Wojny.
Wiedział, że dla rodziców zawsze był przyczyną rozczarowań. Wątłej budowy, nie
obdarzony imponującą sylwetką ani siłą, nie miał ochoty kontynuować wojskowej kariery
ojca. Matkę też rozczarował. Miał dwadzieścia osiem lat i dotąd nie był żonaty, choć miał
narzeczoną. Przypomniał sobie twarz Ruth i zrobiło mu się zimno. Oprócz niego nie żył nikt,
kto by ją pamiętał. Znali się jako dzieci. Potem ich drogi się rozeszły. Ponownie spotkali się
na jakiejś imprezie dobroczynnej organizowanej przez gminę żydowską. Zabrał dziewczynę
na drinka. Rozmawiali. Następnego dnia zadzwonił do niej i odtąd spotykali się regularnie.
Ruth bardzo gorliwie przestrzegała tradycji. On też taki był, przynajmniej wtedy.
%7ładnego seksu przed ślubem. Zanim zaczniesz myśleć o dziewczynie poważnie, musisz ją
dobrze poznać. Musisz wpierw spotkać się z jej rodzicami. Musisz porozmawiać z jej ojcem.
- A więc jesteś wydawcą czasopism?
- Tylko wspólnikiem, proszę pana, ale uczę się.
- Chodziłeś do college'u?
- Tak, proszę pana. - Zamierzał wyjaśnić, gdzie, ale ojciec Ruth nie pozwolił mu
dokończyć.
- Podobasz siÄ™ mojej Ruth.
- Ona też mi się podoba, proszę pana.
- Załóżmy, że ty i moja Ruth myślicie o sobie poważnie.
- Sądzę, że tak właśnie jest, proszę pana.
- Moja Ruth to dobra dziewczyna.
- Nie mam na myśli niczego złego, proszę pana, ale bardzo dbamy o...
Jej ojciec roześmiał się.
- Młodzi ludzie! Posłuchaj, jesteś wspólnikiem wydawcy. Co studiowałeś w college'u?
- Dziennikarstwo, proszÄ™ pana.
- Chodzi o gazety, czasopisma, tak?
- Tak, proszÄ™ pana.
- A co będzie, jeśli ludzie przestaną kupować twoje czasopismo?
- No, nie wiem... myślę, że... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed