[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mówiłem, że jest kilka rzeczy trudnych do wyjaśnienia - musisz je
doświadczyć by zrozumieć. - usiadł na tylnym siedzeniu.
Odwróciła się by odpowiedzieć Tadowi, który wsunął się za kierownicę.
- Dziękuję. Musisz mnie ostrzec jeśli zrobię coś nie tak. Jesteś... Omegą w
sforze, prawda?
Tad przytaknÄ…Å‚.
- TJ wyjaśnił trochę jak działa sfora?
- Tak, dużo wyjaśnił. To nie będzie wiele znaczyć zanim nie zobaczę tego
w ruchu. Koniec końców, nie planuję dołączyć do jakiegoś country klubu,
tylko...
- My po prostu chcemy być razem. - TJ wsunął głowę pomiędzy przednie
fotele, kładąc dłoń na ramieniu Pam.
- Cóż, razem jest wspaniałe i tak dalej, ale mam nadzieję, że jesteście
gotowi wypić piwo, które nawarzyliście. Robyn cały tydzień miota się jak
burza z piorunami, a Keil wrócił pół godziny temu i też zaczyna wzbierać
jak sztorm. Missy stara się ich uspokoić zanim przyjedziecie, ale
zobaczymy jak jej poszło.
- Będą musieli się z tym pogodzić. - słowa zostały wypowiedziane
odważniej niż dziura w jego brzuchu dowodziła. Pam zerknęła przez
ramię, a coś jak bryza otarło się o niego. Wyobraziła sobie jak siedzą
razem, on tworzy muzykę, ona podziwia okolicę. Przekazała mu swój
spokój, przyciągnął jej palce do swoich ust. Pocałował je lekko i
wyszeptał.
- Zwietna sztuczka.
Uśmiechnęła się.
- Myślę, że zaczynam to chwytać.
Tad hmmnÄ…Å‚.
- To jest bardzo interesujące. Mogę z ciebie czytać, TJ, tak jak zwykle
umiałem, ale Pam - ona jest jak wilki ale nie jest. Nie miałem pojęcia, że
ludzie i wilki mogą dzielić się emocjami w swoim partnerstwie.
- Ale ty przez długi czas nie byłeś pełnym wilkiem, prawda? - spytała
Pam.
- Nie. Jednak z sedna tego co od was wyczuwam, wiem, że należycie do
siebie i jesteście dla siebie odpowiedni. Ale to moja interpretacja, nie ja
decyduję co robicie ze swoim życiem.
- Cholerna racja. - wymamrotała Pam.
TJ roześmiał się.
- Wypowiedz siÄ™, Pam, powiedz co naprawdÄ™ czujesz.
Tad uśmiechnął się.
- Więc, co zdecydowaliście?
Odsunęła na bok kołnierzyk koszulki i odsłoniła znak jaki TJ pozostawił
gdy ją ugryzł. Rana się wygoiła szybciej niż oczekiwali 0 jakaś wilcza
magia.
Tad kiwnął głową.
- Cóż, to nie podlega dyskusji. Wiecie, to nawet interesujące, że nie mogę
odczytywać cię tak jak reszty sfory. Myślę, że przyniesiesz dużo dobrego
nam wszystkim.
Zjechał na długi, wąski dojazd prowadzący do skupiska domów,
zbudowanych przy drzewach na peryferiach Haines. Zaparkował przed
starszym domem z polan, szeroka weranda biegła na całej długości
budynku. TJ wysiadł i dołączył do Pam. Trzykołowy rowerek z różowymi
chorągiewkami stał na środku przejścia, Tad odsunął go na bok i podeszli
do frontowych drzwi.
TJ chwycił dłoń Pam, splatając ich palce.
- Czuję się jakby powinni nam zaoferować ostatni posiłek czy coś. - Pam
zanuciła część elegii żałobnej i TJ roześmiał się.
TJ zmarszczył na nich brwi.
- Co to była za melodia?
Pam przewróciła oczami i spiorunowała TJ'a wzrokiem.
- Widzisz, mówiłam, że nie umiem śpiewać. Tyle wyszło z twoich lekcji
tamtej nocy w chacie.
TJ wzruszył ramionami.
- Jestem twoim partnerem, nie cudotwórcą.
Warknęła i zamachnęła się na niego. Złapał uderzenie i przyciągnął ją do
siebie, zdobywając jej usta. Smakowała jak słońce i seks, i gdyby nie
musiał iść na spotkanie z Keilem i Robyn, które zaplanowali jako karę,
podniósłby ją i ukrył z nią w lesie na kilka godzin.
Albo kilka dni. Był łatwy.
Oddała pocałunek, palce wplątała w jego włosy. Uwielbiał sposób w jaki
jej język brał kontrolę, badał i drażnił aż całe jego ciało słyszało alarm.
Zbliżyła się, jej gładka skóra i silne mięśnie pasowały do niego idealnie.
Zwłaszcza gdy sięgnął w dół i chwycił jej tyłek, przyciągnął ją do siebie
i...
- TJ, Pam. Cieszę się, że wpadliście. - głęboki głos Keila przecisnął się
przez seksualną mgłę i szybko się rozdzielili. Jego brat okręcił się na
pięcie i wszedł do domu, pozostawiając za sobą otwarte drzwi.
Policzki Pam zarumieniły się, ale podniosła brodę wysoko i weszła do
środka razem z nim.
- On tak naprawdÄ™ nie jest palantem. To znaczy, czasem jest, ale zazwyczaj
jest całkiem fajnym facetem. Naprawdę. - chociaż wydaje się, że teraz
może być jeden z tych 'palantowatych' dni.
Pam prychnęła.
- Nie martw się o mnie, mam przeczucie, że to twój tyłek chce przetrzepać.
TJ powoli pokiwał głową.
- Cóż, to jest to.
Weszli do salonu i TJ policzył głowy. Keil i Robyn, Tad i Missy. Kilka
innych wyższych rangą wilków, ale całość wydaje się być raczej
przyjaznym zbiorowiskiem.
Cóż, przyjaznym poza Robyn, która posyłała mu diabelski wzrok gdy
opierała się o przeciwną ścianę. Keil stał u podnóża schodów, ramiona
miał skrzyżowane na piersi jak jakiś buldożer gotowy go zmiażdżyć.
Pełne zaufanie trzymało TJ'a wyprostowanego. Przy nim stała jego
partnerka, jej rozbawienie całą tą sytuacją otaczało go i uspokajało jego
niepokoje. Kurcze, jeśli ona się nie martwiła, dlaczego on miał? To była
jego rodzina i przyjaciele. Nie było nic co mogliby mu zrobić, co nie
byłoby zrobione z miłości.
- Umm, cześć, wszyscy. Poznaliście już Pam na weselu, ale chciałbym
przedstawić ją ponownie. Oficjalnie, zaakceptowała mnie jako jej partnera.
Jakby to było zaskoczeniem dla wszystkich z nosem, ale doszedł do
wniosku, że dla Pam powinien to zrobić, zanim jakiś mądrala zdecyduje
się spytać jak udało im się tak seks-uperfumować. To nie jego wina, że ten
ostatni prysznic wzięli razem. To wszystko była jej wina.
Keil zbliżył się, górując nad nimi.
- Nigdy więcej nie odstaw takiego bezmózgiego wyczynu. O czym ty do
diabła myślałeś? - krzyknął.
TJ otworzył usta by odpowiedzieć kiedy Pam weszła pomiędzy nich.
Położyła pięści na biodra i spiorunowała Keila wzrokiem.
- Nie krzycz tak na niego. Już mnie przeprosił i to o mnie powinien się
martwić.
Jasna cholera. Szczęka Keila prawie uderzyła w podłogę. Daleko z boku
Tad wpatrywał się w sufit, przygryzając wargę. TJ przyjrzał się dokładniej
i mógłby przysiąc, że Tad się śmiał.
Keil chrząknął i z zakłopotaniem rozejrzał się po pokoju. Gdy ponowie się
odezwał, mówił ciszej i z większym szacunkiem.
- Przepraszam, masz rację. Nie ma potrzeby bym podnosił głos. Nie
mówię teraz o tobie i o nim. Mówię o nim nie zostawiającym słowa o tym
gdzie ciÄ™ zabiera albo nie majÄ…cym planu rezerwowego na wypadek
gdybyś wpadła w kłopoty. On wie, że to nie jest odpowiednia procedura
pod względem bezpieczeństwa w dziczy.
Pam pokiwała powoli głową.
- Oh. Myślałam, że zamierzasz nakrzyczeń na niego za porwanie mnie.
Proszę bardzo, jeśli zaniedbał protokół - przewierć go. - Odsunęła się i
wskazała dłonią. Pokój wybuchnął śmiechem.
Keil uniósł brew.
- To łaskawe z twojej strony, że dajesz mi pozwolenie.
TJ podrapał się po twarzy by ukryć własny uśmiech. Tak, wszystko dobrze
się ułoży, gdy tylko pozbiera swoje resztki, ponieważ Keil miał rację w
kwestii bezpieczeństwa.
Keil wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i wsadził go w dłoń TJ'a.
- Prawdopodobnie będziesz tego potrzebował - znalazłem to w w oborze
po tym jak zwiałeś. Och i czy próbowałeś telefonu satelitarnego, który
wziąłeś ze sobą? Baterie były prawie na wykończeniu.
Mocne uderzenie wylądowało na jego ramieniu w miejscu gdzie Pam go
uderzyła.
- Wykończone? A co gdybym chciała zadzwonić po helikopter?
- Ale roztrzaskałaś... - TJ zacisnął wargi. Nie ma mowy by rozdrapywał ten
temat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed