[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o wszystkim Marcie. - Lexi roześmiała się. - Podej­
rzewam, że Ty zrobił to przed nimi. Był prawie tak
samo podniecony tą wyprawą jak Matthew i Kelli.
- A ile miesięcy ma wasze maleństwo? - Katie
sama zauważyła, że od pewnego czasu wypytuje
wszystkich o ich dzieci. Być może dlatego, że zawsze
uwielbiała dzieci, bardziej jednak wiązała to z fa­
ktem, że już dwa tygodnie spóźniał jej się okres.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale Jason ma już prawie
roczek. - Lexi odpowiedziała z wyraźną dumą w głosie.
- Gotowe! - zawołała z kuchni Helen. - Lexi.
kruszon jest taki, że palce lizać! Mój Jim sam zbierał
do niego porzeczki.
- Helen, twój kruszon jest zawsze pyszny. - Lexi
pomachała z uśmiechem kucharce.
Katie wręczając Lexi torbę zauważyła, że żona
doktora przygląda się jej podejrzanym wzrokiem.
- O co chodzi?
- Katie, czy ty się dobrze czujesz? Jesteś strasznie
blada.
- Nic mi nie jest. - Katie roześmiała się. - Jestem
trochę zmęczona, to wszystko.
- Co ma nie być zmęczona - wtrąciła panna Millie
Rogers, podchodząc do bufetu. - Katie, kiedy nie pra­
cuje, prowadza się z tym nowym gościem z Piney Knob.
Lexi, zbierając się do wyjścia, uśmiechnęła się
i poklepała starszą kobietę po ramieniu.
- Nie ma w tym nic złego, panno Millie. Katie.
jeśli nie przejdzie ci to zmęczenie, umów się z Ty' em.
- Dobrze, Lexi. Do widzenia.
Kiedy Jeremy podszedł do kasy, żeby zapłacić za
lunch, panna Millie spojrzała na niego z bezzębnym
uśmiechem.
- Chłopcze, nie możesz Katie tak mordować, daj
jej czasem pospać w nocy. Zobacz, jak ona mizernie
wygląda.
Katie omal nie parsknęła śmiechem, widząc, jak
Jeremy'emu opada szczęka.
- Panno Millie, pani jest chyba zazdrosna, bo Je­
remy nie zaproponował pani przejażdżki na swoim
motorze - zażartowała. Mając osiemdziesiąt pięć lat,
panna Millie była prawie najstarszą i zdecydowanie
najbardziej lubianą mieszkanką Dixie Ridge.
- Żebyś wiedziała, Katie, że jestem zazdrosna. -
Kobieta zachichotała. - Jakbym była czterdzieści lat
młodsza i miała wszystkie zęby, to bym tego chłopaka
tak wzięła w obroty, że ho, ho!
Jeremy puścił oko do Katie.
- Czy chciałaby się pani przejechać na moim har­
leyu?
- Oj, lepiej nie. Katie pewnie by się nie spodobało,
jak bym zabrała jej kawalera. A jeszcze wiatr pod-
wiałby mi kieckę do uszu i całe miasto by zobaczyło
moje nowe galoty. - Obejrzała Jeremy'ego od stóp do
głów. - Ale pewnie, że mnie korci, żeby chociaż objąć
takiego wielkiego młodego byczka jak ty.
Katie patrzyła na poczerwieniałą twarz Jeremy'ego
i skręcała się ze śmiechu, ocierając z policzków łzy.
- Panno Millie, co by powiedział Homer, gdyby sły­
szał, co pani mówi? - spytała, litując się nad Jeremym.
- A tam! Sześćdziesiąt lat już czekam, żeby ten
stary głupiec poprosił mnie o rękę. A teraz jakby Ho­
mer ukląkł na jedno kolano, to już by nigdy nie wstał.
- Odwróciła się do Jeremy'ego i pogroziła mu kości­
stym palcem. - Nie waż się zrobić Katie tego, co
Homer Parsons zrobił mnie. Amory są dobre na krót­
ko, chłopcze, ale przychodzi czas, że trzeba złowić
rybkę albo odciąć przynętę.
Z tymi słowami panna Millie poklepała Jeremy'e-
go po łokciu, wręczyła Katie pieniądze za lunch i uty­
kając, wyszła z baru tak szybko, jak pozwalało na to
jej osiemdziesiąt kilka lat.
- O co jej chodziło z tą rybką? - spytał Jeremy,
zmieszany jak nigdy.
- Myślę, że panna Millie chciała ci powiedzieć, że
powinniśmy się przestać spotykać, jeśli nie mamy
zamiaru się pobrać. - Katie westchnęła. - Podejrze­
wam, że usłyszymy to jeszcze nie raz.
- A inni coś mówili? - spytał, podając jej pienią­
dze za lunch. - Sadie i jej banda starych kumoszek?
- Jeśli o nas gadają, ja tego nie słyszałam.
- I myślę, że nie usłyszysz.
- Naprawdę? - spytała sceptycznym tonem.
- Naprawdę. W dzień po wyjeździe Aleksa zawar­
łem z Harvem układ.
- Co? Co ty mu, do diabła, powiedziałeś?
- Że nie chcę słyszeć żadnych plotek na twój temat.
- A co on z tego będzie miał?
- Nieważne - odpowiedział z uśmiechem i sięg­
nął po jej rękę. - Wrócę po ciebie koło trzeciej.
- Nie musisz. Chciałabym się zdrzemnąć i przyje­
chać do ciebie później.
- Katie, czy ty się dobrze czujesz? - spytał z nie­
pokojem w głosie.
- Normalnie. Ale ostatnio trochę mało sypiam.
- Może to i dobry pomysł, żebyś się trochę zdrzem­
nęła... - szepnął z uśmiechem. - Wątpię, czy w ten
weekend będziemy dużo spali.
Jeremy siedział na schodach werandy, patrząc na [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed