[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdyby nie oni krzyknęła, a przy kilku najbli\szych stolikach odwracano ju\ ku nim
głowy gdybynie zadali tego światu,wszystko wyglądałoby inaczej,wszystko dałoby się inaczej
urządzić.
Matka wreszciezaczynała jąrozumieć.
Ale\on nie ma z tym nic wspólnego!
zawołała.
Był dzieckiem, kiedy skończyła się wojna.
Chwileczkę powiedział Max.
ChwileczkÄ™!
Ale\ tak.
Maritie dobrze wie, ile miałeśwtedy lat.
Chwileczkę powtórzył.
Znowu nalałsobie wina,omijając przera\one spojrzenia \ony i Missis.
Miałemwtedy szesnaście lat.
Szesnaście lat.
Skończyłemw styczniu, afront był ju\ na Wiśle.
Po co do tego wracać?
matka wcią\ miała nadzieję,tę głupią, naiwną i tchórzliwą nadzieję, \eudas^ę za\egnać
ioddalić burzę, która ju\ waliła piorunami w stół.
Jakie to ma znaczenie?
Byłeśdzieckiem,a dzieci nie biorą udziału w wojnie.
Byłem \ołnierzem!
krzyknÄ…Å‚ Max.
Coraz więcejgłów zwracało się w ich stronę.
śołnierzem!
Nie mamzamiaru się tego wypierać.
Byłem, dumny ztego, \e zgłosiłem się na oehołniika, kiedy mego rocznika jeszcze niebrali.
Byłem dumny!
wychylił wino, aleniepuszczałszklanki z ręki.
Maritie siedziała nieruchomo, bojąc sięspojrzeć namatkę, Missisi dzieci,które
zaprzestały jedzenia i z policzkamiwypchanymi nie przełkniętąporcją przypatrywały
sięscenie.
Zgłosiłem się naochotnika powtórzył Max tymrazem po niemiecku.
Ich szwedzka kłótnia byładla poruszonegonią otoczenia tylko podniesieniem głosów,
intensywnością dzwięków, roznamiętnieniem spojrzeń, teraz nadstawili wszyscyucha,
zwłaszcza \e na sali przewa\ali goście z zachodu Europy.
Proszę cię szepnęłamatka.
Zgłosiłem się na ochotnika powiedział Max jeszcze raz.
I to jest w całym moim \yciu jeden prawdziwy powód do dumy.
Nie dokonałem niczego Więcej.
Niczego więcej!
Zlitujsię matkę ogarniał popłoch, nie wiadomobyło,co bardziej ją krępujei przera\a:
spojrzenia Maritie, Missis i dzieci czy te\ jawne ju\ teraz zainteresowanie całej sali.
Kogo w końcu obchodzą tejakieśskautowskie funkcje, które powierza się chłopcom.
Dostałem broń' powiedział Max twardo i dobitnie, zniezwietrzałym od tamtych lat
zachwytem.
Dostałembroń!
Automat, jak wszyscy inni.
185.
Strzelałeś krzyknęła Maritie.
Uśmiechnął siępo raz pierwszy tego wieczoru, jegotwarz rozjaśniła się błyskiem
zębów i spojrzenia, podniósł głowę i przez chwilę był tamtym wspaniałym chłopakiem,
wyprę\onym przed dowódcą, napiętym jak struna wobec powinności, która go czekała,
chłopakiem stającym się mę\czyzną nie przez kobietę, nie przez poznanie \ycia, ale przez
broń, którą dano mu do ręki.
Strzelałeś?
Na wojnie się strzela powiedziałwreszcie.
Przechylony ponad stołem patrzył w oczy Maritie i dlaniej,tylko dla nie zaczął opowieść,
którą iprzez tylelat nosiłpod sercem.
Oni ju\ byli u nas, na naszej ziemi, szli zewszystkich stron itrzeba się byłoobracać
nawszystkiestrony świata i strzelać, strzelaćdzień inoc.
Matka niemogła utrzymaćmnie w domu, \adnejmatce się to nieudawało.
O Bo\e!
Missis trzęsącymi się palcami szukaław torebcefiolki z tabletkami nauspokojenie.
Bo\e,coza dzień!
Niech pani słucha!
Max jeszcze bardziej podniósłgłos.
Na przedmieściu miasta nasz pluton, zło\ony z takich jak ja, zatrzymał całą kolumnę.
Nie!
krzyknęła matka.
Nie!
Zabraniam ci!
Dlaczego krzyczysz na tatusia?
odezwałsię Eryk,przełknąwszy wreszcie to, comiał w ustach.
Z głowąwspartą na obydwu dłoniach wpatrywał się wojca z zachwytem.
On mi ju\ to przedtem opowiadał.
Jaki byłdzielny!
Ja tak\e jak dorosnÄ™.
Milcz!
fcrzyknęla matka.
Widzisz powiedziała Maritie.
Widzisz, jak tołatwo idzie przez świat.
Chocia\ nie zawsze z ojca nasyna.
Wstała od stołu, wstawała od stołu powoli i długo, przynajmniej tak sięjej zdawało,
gdy patrzyła w zdumione i przera\one oczy matki i Missis, wściekłeoczyMaxa.
DokÄ…didziesz?
krzyknÄ…Å‚.
W ogromnej salirestauracyjnej niebyło ju\ ani jednego człowieka, który bynie patrzył wich
stronÄ™.
Jutro wyje\d\amy!
jęknęła matka.
Zaraz jutro będziemy musieli stąd wyjechać.
DokÄ…didziesz?
krzyknął Max jeszcze bardziejpodniesionym głosem.
Nie odpowiedziała nic,\eby nie przedłu\ać tej sceny.
Wybiegła na podjazd "Ambasadora" i zastanowiwszy sięprzez chwilę,co ze sobą zrobić,
skierowała się do halluhotelu.
Pomyślała z tęsknotą o łó\ku, okołdrze, którąmo\na nasunąć na głowę, kiedysię nie chce
mieć nicwspólnego ze światem.
Czuła sięobolała i nikomu niepotrzebna,a przynajmniej nie tym, których sama potrzebowała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed