[ Pobierz całość w formacie PDF ]

DZIECKO SZCZZCIA 53
mu się i czuła, że coraz bardziej się rozprasza. Nigdy
wżyciu nie oglądała się za facetami, ale od Davida
wprost nie mogła oderwać oczu.  Rodzice czasem
przysyłają namzdjęcia swoich dzieci, niektórzy przy-
chodzÄ… z nimi do nas, i wtedy Kelly od razu Å‚apie za
aparat. Wieszamy potem te zdjęcia, gdzie popadnie,
ale chyba powinniśmy...
 Jasne, że tak!  Zapalił się do jej pomysłu. 
Nie rozumiem, dlaczego ta tablica jeszcze nie wisi.
 Donald uznałby robienie gazetki ściennej za
stratę czasu. Nie przywiązywał większej wagi do
wyglÄ…du otoczenia.
 Gdzie chciałabyś umieścić naszą galerię? Może
tutaj?  zaproponował, wskazując ścianę nad szaf-
kami.
 Tu albo na ścianie naprzeciwko wejścia.
 A może w obu miejscach? Jedne zdjęcia będą
oglÄ…dali przyszli rodzice w czasie konsultacji, a dru-
gie wszystkie osoby wchodzÄ…ce na ginekologiÄ™ i po-
łożnictwo. Przecież każdy, kto widzi zdjęcia malut-
kiego dziecka, od razu się uśmiecha.
 Każdy z wyjątkiem tych, którzy nie mogą mieć
dzieci i żadne metody, choćby nie wiem jak nowo-
czesne, nie są w stanie im pomóc. Takim ludziom
oglądanie noworodków może tylko przysporzyć cier-
pienia.
 To rzeczywiście przykre, zwłaszcza jeśli po-
kładali w nas wielkie nadzieje. Wiele bezdzietnych
par sądzi, że zapłodnienie in vitro rozwiąże ich
problem. Myślą, że wystarczy się do nas zgłosić,
i sprawa załatwiona. Nie mają pojęcia, jak wielu
ludziom nie jesteśmy w stanie pomóc.
54 JOSIE METCALFE
Leah aż za dobrze znała tę smutną statystykę.
W końcu sama była takim beznadziejnym przypad-
kiem.
 Najgorzej jest wtedy, gdy nie można wskazać
konkretnego powodu, dlaczego siÄ™ nie udaje  po-
wiedziała cicho. Widząc skupione na sobie czujne
spojrzenie Davida, przestraszyła się, że ton jej głosu
zdradził przygnębienie.
Wstrzymując oddech, czekała, czy z jego ust nie
padnie pytanie, na które nie byłaby w stanie od-
powiedzieć. Nie wyobrażała sobie, że miałaby roz-
mawiać z nim o tak intymnych sprawach. Nie po-
trafiła spokojnie mówić o swej porażce.
 Jedyne, co możemy zrobić, to bezustannie
szukać przyczyn bezpłodności i wynajdywać skute-
czne metody leczenia. I pomagać jak największej
liczbie osób  oświadczył, a ona odetchnęła z ul-
gą.  Dobrze!  rzucił po chwili, i podniósłszy się
energicznie z miejsca, wskazał drzwi:  Do przyj-
ścia pierwszych pacjentów zostało jeszcze trochę
czasu, więc może przedstawisz mnie tym swoim
puzzlom.
 Chcesz przy okazji poznać ludzi z oddziału
noworodków i personel pomocniczy? Może zwołam
wszystkich i powiesz do nich parę słów?
 Dzięki, nie trzeba  skrzywił się.  Nie chcę
zaczynać od przeglądu wojsk. Wolę spotkać się
z każdymindywidualnie, żebyśmy mogli przez mo-
ment porozmawiać. Pracownicy powinni wiedzieć,
że w każdej chwili mogą do mnie przyjść i pogadać.
Nie jestemtypemszefa niedostępnego, który z wyżyn
swojego stołka nie dostrzega ludzi.
DZIECKO SZCZZCIA 55
 Tak jest! Przyjęłam do wiadomości i zrozumia-
łam!  zasalutowała.
Kiedy go słuchała, robiło jej się lżej na sercu.
Wygląda na to, że oddział pod jego rządami będzie
wyglądał zupełnie inaczej niż za czasów poprzed-
niego ordynatora. Wciąż żałowała, że nie ona otrzy-
mała to stanowisko, ale zdawała sobie sprawę, że
mogło być o wiele gorzej. W tej chwili przydałaby jej
się godzinka albo dwie z dala od niego, by mogła
spokojnie się zastanowić, co złego dzieje się z jej
pulsemza każdymrazem, gdy David na nią spojrzy.
 Przekażę kolegom, że chętnie się z nimi spot-
kasz...
 Co to znaczy, przekażę!  Odwrócił się w jej
stronę tak niespodziewanie, że niewiele brakowało,
a zaryłaby nosem w jego nieskazitelnie białą ko-
szulÄ™...
Cofnęła się gwałtownie, ale i tak nie zdołała uciec
przed zapachemwody kolońskiej i rozgrzanego ciała.
 Chciałbym, żebyś brała udział w tych spot-
kaniach  powiedział, na szczęście nieświadomy, jak
bardzo jest oszołomiona.  Będzie najlepiej, jeśli to
ty przedstawisz mnie zespołowi.
To tyle, jeśli chodzi o czas na złapanie oddechu,
pomyślała, czyniąc dłonią słaby gest w stronę koryta-
rza. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych
dniach będą się często widywali, więc drobiazgową
analizę swojej reakcji na jego osobę musi odłożyć na
pózniej.
ROZDZIAA CZWARTY
 Przepraszam, pani doktor, można pani prze-
szkodzić?  zapytał niepewny głos.
Leah podniosła głowę znad sterty dokumentów
zalegających na jej nowymbiurku. W drzwiach stała
Sue, jedna z sekretarek obsługujących ich oddział.
 Proszę, niech pani wejdzie  zaprosiła ją do
środka, z ulgą rozprostowując zdrętwiałe plecy.
 Chętnie zrobię sobie chwilę przerwy, bo jak tak da-
lej pójdzie, najpózniej za rok będę garbata. Stało się
coÅ›?
 Przed chwilą dzwonił mój mąż i powiedział, że
nasza córeczka zachorowała. Czy mogłabym...
 Oczywiście, proszę wracać do domu. Tyle razy
zostawała pani dłużej, że należy się pani trochę
wolnego.
 A doktor ffrench? Nie będzie zły, że nie dokoń-
czyłamtego, o co mnie prosił?
 Na pewno nie. A teraz niech pani biegnie do
domu. I proszę ucałować ode mnie córeczkę.
Sue podziękowała jej gorąco i wybiegła.
 A ja mogę tu siedzieć choćby do północy  wes-
tchnęła Leah z nietypowymdla siebie zniechęceniem.
 Moje drzewka bonsai na pewno nie będą płakały,
że nie ma kto im opowiedzieć bajki na dobranoc.
Słowa te odbiły się echemw jej myślach i wtedy
DZIECKO SZCZZCIA 57
zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie zaczyna się nad
sobą użalać. Zdegustowana, pokręciła głową i wróci-
Å‚a do przerwanej pracy. Skoncentrowana na swoim
zajęciu, w ogóle nie myślała o tym, iż o tak póznej
porze jest na oddziale zupełnie sama. Często zdarzało
jej się pracować do pózna i nigdy jej to nie prze-
szkadzało. Aż do chwili, gdy niespodziewanie usły-
szała czyjeś kroki na opustoszałymkorytarzu.
Zastygła z dłonią uniesioną nad klawiaturą kom-
putera, czując, jak ze strachu dostaje gęsiej skórki.
W tej chwili poza nią nie powinno być tu nikogo.
A jednak ktoś zbliżał się do gabinetu. Czy możliwe,
żeby Sue, spiesząc się do domu, nie zamknęła za sobą
drzwi?
Tutaj panował ruch tylko wtedy, gdy pacjenci
zgłaszali się na konsultacje. Wszelkie zabiegi medy-
czne wykonywano na ginekologii, w innymskrzydle
budynku. Tamzawsze kręciło się mnóstwo ludzi. Tak
się złożyło, że dziś wieczoremto ona dyżurowała pod
telefonem, by w razie skomplikowanego porodu słu-
żyć pomocą. Gdyby na położnictwie mieli jakieś
problemy, zadzwoniliby po niÄ…, a nie tracili czas na
spacery po korytarzach.
W miarę, jak odgłos kroków narastał, w jej głowie
zaczęły rodzić się najróżniejsze scenariusze.
Może włamał się jakiś narkoman? Albo zwyrod-
nialec, którego zwabiło samotne światło w oknie? Bo
jest mało prawdopodobne, by Sue po coś wróciła.
Zresztą, to były raczej męskie kroki.
Słyszała, jak się zbliżają, lecz nagle stały się
wolniejsze i w końcu zupełnie ucichły. Odwrotnie niż
jej serce, które biło coraz głośniej. Naraz drzwi otwo-
58 JOSIE METCALFE
rzyły się na oścież. Ktoś pchnął je tak gwałtownie, że
aż krzyknęła z przerażenia.
 Leah! Myślałem, że ktoś się włamał. Co ty tu
robisz, na miłość boską!  zirytował się David. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed