[ Pobierz całość w formacie PDF ]
był jednak w błędzie i zapłacił za to cierpieniem. Od tamtej pory wszystkie jego związki
były krótkotrwałe i powierzchowne. Przez ostatnie pół roku nawet nie szukał partnerki,
tak bardzo skoncentrował się na pracy.
- Nie było rewelacyjnie, ale jakoś doszedłem do siebie. - Wzruszył ramionami.
- Znudziła się czekaniem na ciebie... - Alexandra skrzywiła się. - Nie miała pracy
ani nie prowadziła działalności charytatywnej, żeby się uchronić przed nudą?
L R
T
- Nie.
- W takim razie rzeczywiście nie miała nic do roboty. Zapewniałeś jej finansową
stabilizację, a najwyrazniej nie potrafiła zagospodarować sobie czasu.
Uniósł brwi.
- To zle, że nie musiała chodzić do pracy?
- Nie wszystkie kobiety lubią, kiedy ktoś się nimi zajmuje i mówi im, co mają ro-
bić.
- Nie mówiłem Lindsey, co ma robić - burknął. - Ale czy to nie spełnienie marzeń?
Dzięki mnie nie musiała co poniedziałek zwlekać się z łóżka, myśląc tylko o tym, że
czeka ją tydzień w biurze.
Alexandra zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad jego słowami.
- Może przez parę dni byłoby miło nie mieć na głowie żadnych zmartwień ani
obowiązków, ale świadomość, że każdy dzień będzie taki sam, musi być koszmarna.
Pomyśl tylko: najpierw sesja z osobistym trenerem, potem salon piękności, następnie
lunch z koleżankami, zakupy i oczekiwanie na powrót męża, aby mu opowiedzieć o tym
jakże emocjonującym dniu. - Pokręciła głową. - W przeciągu tygodnia zanudziłabym się
na śmierć, a poza tym wolę zarabiać własne pieniądze niż liczyć na kogoś, kto będzie
mnie rozliczał z każdego pensa.
- Czy mówisz z własnego doświadczenia? - spytał po krótkim namyśle.
Był pewien, że Alexandra wymiga się od odpowiedzi, ale tylko uśmiechnęła się ze
smutkiem.
- Tak - przyznała.
A zatem była nieszczęśliwa z Bennettem. Jordan nie rozumiał jednak, dlaczego
musiała rozliczać się przed mężem z każdego wydanego pensa, skoro chodziła do pracy.
W jej CV nie zauważył żadnych luk. Zawsze miała jakieś zajęcie.
- Jordan - odezwała się, jakby czytając mu w myślach. - Widzę po twojej minie, o
czym myślisz. Nawet nie próbuj o to pytać.
- W porządku. - Najwyrazniej nie chciała o tym mówić, gdyż było to dla niej zbyt
bolesne. - Przykro mi, że twoje małżeństwo nie wypaliło. Wściekłem się, gdy mi powie-
dziano, że wyszłaś za mąż niedługo po rozstaniu ze mną. Przez pewien czas cię nie cier-
L R
T
piałem, ale przecież nie życzyłbym ci niczego poza szczęściem. Przepraszam, nie chcia-
łem rozdrapywać świeżych ran.
- To nie twoja wina. - Odetchnęła głęboko. - Zbyt pochopnie zaangażowałam się w
małżeństwo. Sądziłam, że Nathan podaruje mi wszystko to, czego nie dostałam od ciebie
i od rodziców. Potrzebowałam opieki i bliskości. - Przygryzła wargę. - Tyle tylko, że nie
wyszło tak, jak zakładałam.
- Aatwo jest być mądrym po szkodzie, ale przecież trzeba korzystać z wiedzy, którą
siÄ™ ma w danej chwili.
- Chyba tak.
- Teraz, kiedy wiem, co spotkało ciebie, ciągle nie mogę sobie wybaczyć własnego
zachowania - wyznał i uśmiechnął się smutno.
Alexandra pomyślała, że Jordan nie znał nawet połowy prawdy, ale nie była goto-
wa na wyjawienie mu, z jakim trudem zarabiała na utrzymanie i jak zawiodła Nathana,
nie ofiarowując mu upragnionej rodziny. Nie potrafiła stłumić własnych potrzeb i zrobić
z męża centrum swojego wszechświata. Wolała marzyć o stopniu naukowym.
- To nie była wyłącznie twoja wina. Ja też dokonałam kilku nietrafionych wybo-
rów. - Uniosła brodę. - Ponieważ za moment oboje się rozkleimy, wracam do domu.
Mam nadzieję, że nie zamierzasz tutaj siedzieć do północy.
- Do północy może nie, ale jest jeszcze coś, co muszę dzisiaj skończyć.
- Nie pracuj zbyt długo. - Zabrała pudełko po pizzy i zostawiła je w kuchni. Potem
wróciła do własnego gabinetu, aby wyłączyć komputer. Pod wpływem nagłego impulsu
wyjęła coś z szuflady, wsunęła do małej kopertki i wróciła do biura Jordana.
- Do jutra - powiedziała.
- Do jutra - odparł. - I dziękuję za pizzę.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Mam coś dla ciebie.
- Co to takiego?
- Otworzysz pózniej. - Uśmiechnęła się.
Kiedy poszła, Jordan rozdarł kopertę, z której wysunęła się czekoladka neapolitań-
ska z napisem Dziękuję". Za co mu dziękowała? Za to, że jej wysłuchał i nie usiłował
L R
T
zaciągnąć do łóżka? Naprawdę nie wiedział, na czym stoją, lecz Alexandra z pewnością
otworzyła przed nim furtkę, a on zamierzał skorzystać z okazji.
ROZDZIAA SZÓSTY
Jordan po raz trzeci czytał tę samą stronę raportu finansowego i nadal nic z niej nie
rozumiał, ponieważ jego myśli krążyły wyłącznie wokół Alexandry. Nadal miał przed
oczami jej usta, szczupłe dłonie, atrakcyjnie zaokrąglone biodra.
Ależ był głupi. Jak mógł sądzić, że ich relacje pozostaną wyłącznie zawodowe,
skoro każdy dzień w jej towarzystwie był dla niego męczarnią? Nie mógł dłużej trzymać
rąk przy sobie, tak bardzo pragnął jej dotykać, tulić ją i obsypywać pocałunkami.
Zerknął na zegarek. Minęło wpół do siódmej. Wszyscy na ich piętrze byli już za-
pewne we własnych domach, pozostała tylko ochrona oraz Alexandra. Wyłączył kompu-
ter i poszedł do jej gabinetu, lecz znieruchomiał na progu. Najwyrazniej go nie usłyszała,
ponieważ ciągle była zajęta pracą. Widział, jaka jest skoncentrowana, bo między zęby
wsunęła koniuszek języka.
Jej usta były tak kuszące, że niemal kręciło mu się w głowie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]