[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba muszę ci wyznać całą prawdę - odezwa} się wreszcie cicho. - 1 tak niebawem
byś się wszystkiego dowiedziała.
- Czego? - po krzy\u Gen przebiegł zimny dreszcz. Minęła długa chwila, nim Griff
przemówił.
- Nie... nie jestem tym, za kogo mnie uwa\asz. Ogarnął ją chłód, zadr\ała. Podniosła
siÄ™ powoli.
- Wydaje mi się, \e ta prawda wcale się mi nie spodoba - powiedziała sztucznie
wesołym tonem, czemu przeczyło wyczuwalne napięcie.
Griff zaklął bezgłośnie, odwrócił się, dziwnie nerwowym gestem odgarnął włosy z
czoła. Zdawało się, \e unika jej wzroku.
- Ja... - urwał, jakby szukał właściwych słów. To wahanie jeszcze bardziej wystraszyło
Gen. - Do diabła, nie wiem, jak ci to powiedzieć. Chyba prosto z mostu. Pracuję dla rządu.
Zciślej mówiąc, dla jego zbrojnego ramienia. Jesteśmy do zadań specjalnych, współpracujemy
z Interpolem, policją kanadyjską i garścią innych zagranicznych agencji nad przerwaniem
kręgu międzynarodowych fałszerzy i złodziei dzieł sztuki.
Był to grom z jasnego nieba. Gen wcale nie tego się spodziewała, więc wybałuszyła
oczy.
- Do zadań... specjalnych? Jesteś agentem, tak? - szepnęła. - FBI, CIA czy coś takiego.
- Coś takiego. - Wziął głęboki oddech, najwyrazniej, by się uspokoić. - Mój dawny
dowódca sił specjalnych z Wietnamu, niejaki Spence O'Dell, kieruje tą grupą. Nie pracuję dla
niego na pełnym etacie, czasami tylko, kiedy mają jakieś wyjątkowe zadanie, O'Dell mnie
wzywa. Dla mnie to... hm... coś w rodzaju przysługi. Dla niego i pozostałych... - zdanie
zacichło w niezręcznym milczeniu. Griff nie spuszczał oczu z Gen, czoło pobruzdził mu
grymas niepokoju.
A ona była całkowicie oszołomiona.
- I co... - nagle tak zaschło jej w gardle, \e musiała przełknąć ślinę. - A co to za
specjalne zadanie, które ma z nami coś wspólnego?
Griff był coraz bardziej speszony.
- Grupa ściga Broussarde'a. Od prawie dwóch lat. Ale on jest dobry... za dobry, by dać
się łatwo przyłapać. Kiedy Laporteaux powiadomił władze o fałszerstwie...
- Laporteaux? - Gen zmartwiała. - To on wie o falsyfikatach. Cały czas wiedział...?
Griff spojrzał jej w oczy, pociemniałe od ogromnego niepokoju.
- Zaraz po tym, jak je dostał, pochwalił się nimi przyjacielowi - filateliście. Przyjaciel
twierdził stanowczo, \e są podrobione, więc \eby mu udowodnić pomyłkę, Laporteaux oddał
bloczek ze znaczkami do ekspertyzy. Kiedy potwierdzono fałszerstwo, udał się na policję.
Policja zaś skontaktowała się z grupą specjalną O'Della. Zlad wiódł do Broussarde'a i... -
wziął głęboki oddech nie spuszczając wzroku z dziewczyny. - I do twojego dziadka.
- Mój Bo\e - Gen przymknęła powieki, czuła zawrót głowy. Chwiejnym krokiem
podeszła do łó\ka, cię\ko usiadła. - Więc cały czas wiedzieli. - Spojrzała na Griffa. - A ty?
SkÄ…d siÄ™ w tym wziÄ…Å‚eÅ›?
Griff wytrzymał jej spojrzenie.
- Zledziłem ciebie. Wiedzieliśmy, \e masz znaczki i uwa\aliśmy, \e nawią\esz
kontakt... albo z samym kupcem, albo z jego pośrednikiem. Chcieliśmy przekonać się, kto to.
Gen milczała. Po prostu zabrakło jej słów.
- Niech cię diabli - powiedziała wreszcie. Czuła, jak krew zaczyna jej wrzeć w \yłach,
z ka\dym uderzeniem pulsu rosły wściekłość i złość. - Niech cię szlag! - Zerwała się na
równe nogi, spiorunowała go wzrokiem. - Więc... to wszystko od samego początku było
niczym innym jak tylko szaradÄ…! Wszystko: wypadek, ukrywanie siÄ™, ucieczka. Zwyczajnie
ze mną igrałeś!
Chciał jej dotknąć, ale odskoczyła. Oczy jej ciskały gromy.
- Mam nadzieję, \e pan się dobrze bawił, panie Cantrell! Od trzech, czterech dni po
prostu stroiłeś sobie ze mnie \arty? Nie wiem, jak udało ci się zachować powagę, słuchając
mojej paplaniny o znaczkach i dziadku. Kiedy udawałeś, \e mi wierzysz, to naprawdę
uwa\ałeś, \e współpracuję z Broussarde'em i bawiłeś się ze mną, gdy ja bawiłam się w
chowanego z nim i Poindexterem przez pół Vermontu i Quebecu!
- Gen, cholera, posłuchaj mnie chwilę...
- Po co? śebyś przeczytał mi moje prawa, zanim zakujesz mnie w kajdanki? - mówiła
podniesionym tonem.
- Nie - odpowiedział napiętym głosem. - Mówiłem, \e pracuję tylko dorywczo
wyświadczając...
- Przysługę przyjacielowi - dokończyła drwiąco. Kiedy powiedziałeś mi, \e pracujesz
przy komputerach i \e czasami udzielasz prywatnych konsultacji dla rządu, do głowy mi nie
przyszło, \e jesteś szpiegiem.
- Bo nie jestem. - Napięcie w głosie Griffa było doskonale słyszalne. - Owszem,
czasami pracujÄ™ jako agent. Ale to tylko...
- Specjalne zadania. - Uniosła brwi.
- Cholera, posłuchaj mnie wreszcie! - Griff podszedł do niej z wściekłą miną. - Nic z
tego wszystkiego nie powinno się zdarzyć. Nic! Miałem cię śledzić z bezpiecznej odległości i
tyle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed