[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsca. Nie wiem, co wolę... Zrobię wam coś do jedzenia, bo ta mimoza
pewnie się nie ruszy.
Dlaczego chamstwo? zainteresował się Piotruś, przychylnie
przyjmując ofertę nakarmienia. Ciotula ma coś konkretnego na myśli?
Owszem. Malwina zgrzytnęła zębami. Do sklepu od was
niedaleko, więc postanowiłam zrobić zakupy dwunożnie, bez samochodu.
No i los mnie pokarał za bezmyślność. Jakiś młody cham wjeżdżał
specjalnie w największe kałuże na jezdni i bardzo go bawiło, jak ludzie
odskakiwali. Mnie też ochlapał. Na szczęście zapamiętałam sobie tablice
rejestracyjne i dopadnę drania. Po sądach chodzić nie będę, bo mam
ciekawsze rzeczy do roboty, ale coś wymyślę. Mam czas. Jak już Eliza
skończy z tym swoim parszywcem, zajmę się tym młodym chamem i nauczę
go kindersztuby.
Może mu pani napisać na samochodzie, że cham podsunęła żywo
111
R
L
T
Lala.
Napisać? Czym? Palcem? Malwina zastygła z nożem w dłoni i
rzuciła jej zaintrygowane spojrzenie.
Sprayem. To znaczy farbą w sprayu wyjaśniła Lala. Podobno
trudno się zmywa. Wprawdzie to chyba zawahała się podchodzi pod
chuligaństwo...
A ochlapywanie brudną wodą przechodniów to podchodzi pod
grzeczność? zainteresowała się zgryzliwie Malwina, której pomysł bardzo
przypadł do gustu. Gdzie to się kupuje? Ten spray?
Chyba w sklepie budowlanym powiedziała niepewnie Lala.
Takim, co sprzedaje farby. Mogę popytać.
Sama popytam. Malwina wróciła do produkcji kanapek. Zaraz.
Piotrula coś mówił o naradzie wojennej. Chodzi wam o tę ekologiczną
zemstę? Macie jakiś nowy pomysł?
Piotruś, którego pomysłowość bóstwa wprawiła w podziw, nie rwał się
do rozmowy, bo wolał ukradkiem patrzeć maślanym wzrokiem na dziew-
czynę, zatem Lala wzięła na siebie wyjaśnienie sprawy. Malwina bez
problemu zgodziła się, aby zrezygnować ze swoich wymyślnych kostiumów,
bo czuła coraz żywszą niechęć do przemiany w lumpa. Obiecała przekonać
przyjaciółkę do zmiany upodobań odzieżowych.
Wiecie, tak sobie myślę... Lala urwała i popadła w zadumę.
Co sobie myślisz, Karunia? Głos Piotrusia był miękki jak masło,
które zbyt długo leżało na słońcu, i Malwina z nagłym zainteresowaniem
przyjrzała się młodemu Barnabie.
Tak sobie myślę, że fajnie by było, gdyby nam się trafiła
bezksiężycowa noc na tę zemstę. Albo żeby chociaż tego księżyca nie było
za dużo. A jeszcze jakby było pochmurno... rozmarzyła się Lala.
R
L
T
Wzrok Malwiny przeniósł się na dziewczynę.
Masz niepokojąco dobre pomysły stwierdziła podejrzliwie. Skąd
ci się to bierze?
Lala prychnęła śmiechem.
Może to nie najlepiej o mnie świadczy, ale uwielbiam seriale
kryminalne wyznała bez oporów. Moi rodzice nie lubią, więc idę do
brata, który mieszka obok i razem oglądamy. Ostatnio głównie CSI, bo tam
jest najwięcej o pracy śledczych. Można się wiele nauczyć.
Karunia, sprawdzimy, w który piątek będzie mało tego księżyca
zaproponował Piotruś. Chcesz?
Sprawdzcie. Malwina podsunęła im talerz z kanapkami. Wezcie
pożywienie i popracujcie, a ja spróbuję wyrwać Elizę z tego bezstresowego
kokonu.
Kiedy wyszli, Malwina zaparzyła herbatę i ze szklanką w dłoni
pomaszerowała do sanktuarium pracowitej przyjaciółki. Z doświadczenia
wiedziała, że. jedynie ten napój jest w stanie oderwać Elizę od laptopa.
Alkoholik nie mógł egzystować bez trunku, a księgowa Barnaba bez
herbaty.
Postawiła szklankę na biurku i wymownym ruchem pokazała na uszy.
Eliza westchnęła, ale posłusznie wyciągnęła zatyczki i z przyjemnością po-
wąchała ulubioną herbatkę Lipton.
Obejrzałam sobie twoją synową oświadczyła Malwina i przysiadła
obok na kanapie. Bystra dziewczyna. Piotruś ma szczęście.
Eliza przez chwilę patrzyła na nią niezbyt przytomnie i w pośpiechu
usiłowała przestawić swój umysł z liczb na sprawy doczesne. Wreszcie coś
w niej zaskoczyło.
Gdzie ją sobie obejrzałaś? zainteresowała się ze zdziwieniem.
113
R
L
T
Tutaj. Złożyła właśnie wizytę i mówiła całkiem niegłupie rzeczy...
Myślisz, że naprawdę będzie twoją synową? Piotruli aż tak odbiło?
Nie odbiło, tylko walnęło w niego poprawiła z naciskiem Eliza i
upiła łyk herbaty. Jak w Michaela Corleone w Ojcu chrzestnym. Piotrula
jest długodystansowiec. Jeśli ona to doceni, to uznam, że na niego zasługuje
i nie będę się wtrącać.
A jeśli nie?
No co się głupio pytasz? żachnęła się Eliza. Każda matka to
wybitna specjalistka od obrzydzania dzieciom wszystkiego, co jej nie
odpowiada. Myślisz, że nie dałabym rady?
Malwina przezornie nie oświeciła jej, iż uważa, że na Piotrusia nic już
nie podziała. Pogrążyła się w zadumie, a potem pokiwała głową.
Ten Ojciec chrzestny nawet tu pasuje. Bardzo możliwe, że uda nam
się zrobić z Piotrusia mafiosa. W każdym razie w sprawach wendety będzie
już doświadczony.
To nie żadna sycylijska wendeta, tylko bardzo zasłużona zemsta
oburzyła się Eliza. Jeśli państwo olewa potrzeby obywateli, to sami muszą
wymierzyć sprawiedliwość. Niech ten parszywiec się cieszy, że nie
dysponuję spluwą i miewam wyrzuty sumienia... Czekaj, co ty tam
wcześniej mówiłaś? Jakie niegłupie rzeczy?
Malwina wyczerpująco i ze starannie ukrywanym zadowoleniem
przedstawiła przyjaciółce argumenty Lali na temat napadowej garderoby.
Eliza trochę protestowała, bo wizja własnej osoby jako lumpa bardzo
przypadła jej do gustu, ale w końcu pogodziła się z koniecznością zadbania
o bezpieczeństwo akcji.
Niepotrzebnie kupowałyśmy te łachy powiedziała z niechęcią.
Niewykorzystana okazja. Przecież się w to nigdzie nie ubiorę.
R
L
T
Dlaczego? zdziwiła się uszczypliwie Malwina. Możesz wystąpić
w nich na balu przebierańców. Pierwsze miejsce gwarantowane. Zresztą...
Skąd wiesz, że nie będziesz musiała sprzątać jakiegoś przerazliwie brudnego
miejsca? Potem możesz, od razu wyrzucić i oszczędzisz na praniu.
Przewidujesz, że stracę klientów i przejdę na posadę sprzątaczki?
obraziła się Eliza i już się nastawiła na kłótnię, ale coś jej się przypomniało i
dała spokój. Słuchaj, ona tu jeszcze jest? Ta Lala? Bo w zasadzie wszystko
już mamy obmyślone i chyba nie ma na co czekać. Ilu jeszcze porządnych
ludzi ma ten parszywiec obrobić, zanim mu damy nauczkę? Musimy ustalić
dzień akcji i odwalić robotę.
Raczej noc mruknęła Malwina, ale uznała rację przyjaciółki i
ryknęła ponaglająco w stronę pokoju Piotrusia: Dzieci! Chodzcie na
naradę!
Dzieci, nieco przerażone tym rykiem, natychmiast karnie stawiły się w
pokoju i zasiadły obok niej na kanapie. Uwadze obu doświadczonych
życiowo niewiast nie uszło, że oczy Lali błyszczały, a Piotrusia wręcz
płonęły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]