[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie? zapytał gorzko.
Sama nie wiem... może dlatego, że nie wierzę
w siebie; dlatego, że nikt nigdy mnie nie kochał.
Twarde rysy jego twarzy zmiękły. Virginia mó-
wiła dalej:
Przez cały czas zachodziłam w głowę, dlacze-
go ktoś tak zwyczajny i nieatrakcyjny jak ja zasłu-
żył na twoją uwagę. Przecież mogłeś załatwić sobie
kierowniczkÄ™ galerii o wiele prostszym sposobem.
Nie sądziłam też, aby zadziałało nazwisko moich
rodziców. I nawet kiedy mi się oświadczyłeś, nie
mogłam uwierzyć, że ty, który mógłbyś mieć każdą
piękność z wielkiego świata, wybrałeś mnie. Teraz
rozumiesz, dlaczego insynuacje Madeline padły na
podatny grunt. To, co mówiła, wszystko mi wyjaś-
niało. Przy tym zakochałam się w tobie, i to od
pierwszego wejrzenia ciągnęła. Wydarzenia
nastąpiły tak nagle, że...
Wcale nie nagle. Ja pokochałem ciebie, zanim
jeszcze cię zobaczyłem.
Jak to? Virginia popatrzyła na Ryana wiel-
kimi oczami.
Chodz, pokażę ci coś. Ujął ją za rękę i po-
prowadził do swojego mieszkania.
DUMA I PIENIDZE 151
W salonie wisiał obraz, którego nie znała nie-
wielki, olejny portret dziewczynki o długich, popie-
latobrązowych włosach, które w miękkich puklach
opadały na ramiona. Siedziała na drewnianym stoł-
ku, sportretowana z profilu, melancholijnie spog-
lądając przez zalane deszczem okno. Krople spływa-
ły po szybie jak łzy. Postać dziecka emanowała aurą
smutnej samotności i poczucia odrzucenia.
A jednak, w niepochwytny, subtelny sposób, czu-
Å‚o siÄ™ w tym obrazie nadziejÄ™; przeczucie chwili,
w której zjawi się miłość i smutna twarz wreszcie się
uśmiechnie, a ciało rozkwitnie.
Virginia chłonęła obraz, niezdolna wykrztusić
słowa.
Pierwszy raz zobaczyłem Zrodowe dziecko trzy
lata temu, kiedy organizowałem w swojej galerii
wystawę dzieł twojej matki powiedział Ryan.
Pozwoliła mi wejść do pracowni i obejrzeć dzieła,
które jeszcze nie były wystawiane. Na Dziecko
trafiłem zupełnie przypadkiem. Stało wkącie, owi-
nięte brezentem, schowane za zakurzonymi sztalu-
gami. Wyciągnąłem płótno na światło dzienne, spoj-
rzałem na nie i nie mogłem oderwać oczu. Jeśli
można zakochać się w obrazie, mnie się to właśnie
zdarzyło. Wyobraziłem sobie, że smutna dziew-
czynka czeka na mnie, a ja kiedyś dam jej szczęście.
Kiedy zapytałem twoją matkę o obraz, burknęła
niechętnie, że nie jest na sprzedaż, i stanowczo
odmówiła jego wystawienia. Podejrzewam, że naj-
152 LEE WILKINSON
chętniej pragnęłaby, żeby w ogóle go nie było, lecz
nie mogła się zdobyć na zniszczenie tak udanego
dzieła. Wobec tego ukryła je, gdyż ujawniało, jak
niedobrą była matką. Nie naciskałem, i dopiero po
paru tygodniach udało mi się doprowadzić do roz-
mowy o tobie. W końcu dowiedziałem się, co robisz
i kim jesteś. Postanowiłem, że nie spocznę, dopóki
ciÄ™ nie poznam.
Modelka okazała się jeszcze piękniejsza od malo-
wanego wizerunku i czar ogarnął mnie z nową siłą
zakończył, patrząc z zachwytem na Virginię.
Smutna twarz dziewczyny pojaśniała.
Naprawdę zakochałeś się we mnie?
Szaleńczo!
Beth twierdzi, że nadal mnie kochasz.
Serio? usztywnił się nagle. A ty, jak uwa-
żasz?
Nie wiem odparła cicho, znów niepewna.
Ryan westchnął ciężko.
Powiedz mi, co mam zrobić, aby wreszcie
cię przekonać?
Przysunęła się bliżej i oparła dłonie płasko na
jego piersi.
Powiedz, że chcesz być ze mną... że chcesz
ożenić się ze mną. A potem kochaj się ze mną.
Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
Chodz... Objęła go mocno i pociągnęła ku
sobie.
Porwał ją w ramiona i poniósł do sypialni.
DUMA I PIENIDZE 153
Kochali się krótko, gwałtownie i tak zachłannie,
jakby robili to po raz pierwszy. Bo też po raz
pierwszy powiedzieli sobie o miłości i już nie musie-
li się jej domyślać.
Kiedy nasycili się sobą chwilowo i leżeli, splece-
ni w czułym uścisku, Virginia zapytała:
Jak zdobyłeś Zrodowe dziecko? Przecież mó-
wiłeś, że moja mama nie chciała się z nim rozstać.
Kiedy uciekłaś ode mnie, pojechałem do two-
ich rodziców. Miałem nadzieję, że będą wiedzieli,
gdzie jesteś, lecz nie mogli mi pomóc. Możesz sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]