[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bliskość tego mężczyzny podniecała ją tak bardzo, że nie mogła się oprzeć. Bez słowa
sprzeciwu pozwoliła mu się objąć. Ale gdy jego usta zaczęły szukać jej warg, odsunęła się.
Jesteś ledwie żywy!
Protesty Malory ego nie zdały się na nic. Carly delikatnie, ale stanowczo wypchnęła go
na ulicę, po czym zamknęła drzwi. Widziała, jak odchodzi lekko przygarbiony ze zmęczenia i
poczuła, że jej serce wypełnia się miłością.
Była pewna, że chciał, żeby do niego przyszła. Tym razem jednak nie miał dosyć
śmiałości, by prosić ją o to wprost. I bardzo dobrze! pomyślała. Stęskniła się za nim bardzo,
ale teraz powinien pójść spać. Miło, że przyszedł, że od razu chciał się z nią zobaczyć. Ciągle
zatem coś dla niego znaczy. Carly pomyślała, że oboje bardzo siebie pragną. A kto bardziej
on czy ona? To nie miało najmniejszego znaczenia. Z lżejszym sercem wróciła do pracowni.
Wyłączyła światło. Teraz już nie musiała tyle pracować. Była spokojniejsza. Kolację może
zjeść dzisiaj wcześniej i pójść do łóżka. Malory wrócił. Gdy szła do domu, powtarzała te dwa
słowa jak zaklęcie.
ROZDZIAA ÓSMY
Malory zadzwonił do sklepu w sobotę, póznym popołudniem.
Caroline Mayfield, słucham ciągle jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do tej
formułki.
Byłem pewny, że pracujesz! Czy odkąd wyszedłem, spałaś choć trochę?
Cześć, Malory. Wypocząłeś?
Całkowicie. Albo prawie całkowicie. Jest tylko jedna rzecz...
Coś się stało? Może był jednak chory?
Tylko jednego mi brak do szczęścia. Jego głos był pogodny. No, jeszcze nie wiesz?
Ciebie!
Zaległa cisza. Carly szybko podsumowała fakty. Czyżby naprawdę próbował prowadzić
podwójną grę? Wydawało się to niewiarygodne. Ona nigdy by tego nie zrobiła. Tymczasem
cichy głos wewnętrzny podpowiadał jej, że pożądanie to nie to samo co miłość.
Nie mogłabyś zrobić sobie przerwy i wpaść do mnie?
Na to przynajmniej było łatwo znalezć odpowiedz.
Nie mogÄ™. SÄ… stolarze. MontujÄ… szafki.
Co takiego? Chyba pracujÄ… po godzinach?
Robią mi uprzejmość. Płacę ci za ten lokal, więc nie mogę się obijać stwierdziła
stanowczo. W przyszłym tygodniu przychodzą klienci...
Na drugim końcu kabla zaległa cisza.
No cóż, jeśli Mahomet nie może przyjść do góry... Będę za pół godziny.
Odłożyła słuchawkę. Naprawdę nie wiedziała, w co najpierw ręce włożyć. Ciągle . było
jeszcze tyle do zrobienia. Wszędzie unosiły się tumany pyłu. Na szczęście bardzo lubiła
zapach piłowanego drewna.
Miała dużo szczęścia z tymi szafami. Udało się jej też znalezć rzemieślników, którzy
obiecali dopasować je do nowego wnętrza. Szaf pozbyła się jedna z największych firm,
magazyn mody przy głównej ulicy były staroświeckie, niemodne, a to znaczyło, że nie
zdradzały całej swojej zawartości. Carly dogadała się z pracującymi w sklepie robotnikami.
Wiedziała, że meble wystarczy tylko pomalować, a będą wyglądały jak nowe. Nie stać jej
było na zamawianie wyposażenia sklepu, kosztowałoby to majątek. Teraz, czekając na
Malory ego, Carly uśmiechała się w duchu. Była ciekawa, jak ukochany mężczyzna
posługuje się pędzlem.
Malory zorientował się szybko, że cała uwaga Carly skupia się na urządzeniu sklepu.
Przez okrągły tydzień dawał do zrozumienia; że nie lubi grać drugich skrzypiec. Od czasu do
czasu posyłał jej ponure spojrzenia, ale niewiele mógł poradzić. Carly przypuszczała, że
poświęca jej tyle czasu tylko dlatego, że Elizabeth była bardzo zapracowana. Ale Malory nie
zachowywał się tak, jakby palił się do ślubu z inną kobietą. Polował na Carly tak zajadle, że
nie wiedziała, co ma o tym myśleć.
Bella uczestniczyła w próbach od rana do nocy, więc na jej pomoc siostra nie mogła
liczyć. Carly zresztą i tak każdą decyzję podejmowała sama. Przy czym wiedziała, że
zwłaszcza teraz nie byłoby zle, gdyby były to decyzje słuszne. Myślała o tym, kiedy już
nikogo nie było w pobliżu, ale zazwyczaj była tak zmęczona, że nie miała siły w ogóle dumać
o przyszłości.
Weszło już w zwyczaj, że wieczorami spotykała się z Malorym, który martwił się, że
pracuje za dużo, a je za mało. Gdy byli razem, większość czasu spędzali w pobliskiej włoskiej
restauracji, gdyż Carly ani razu nie chciała pójść do niego.
O tym, jak musiała walczyć z sobą, Malory nie mógł mieć, oczywiście, pojęcia. Och, jak
bardzo chciała z nim być! %7łyła jak na huśtawce. Raz była gotowa oddać mu się duszą i
ciałem, to znów żywiła przekonanie, ze ją zdradza i płakała z bezsilności, że nie potrafi się od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]