[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jelcyn wyjechał, w hotelu miał być Primakow! Gospodin ministr, a nie gospodin prezidient...
Jelcyn robi kilka kroków, Pałasiński nic. Zatkało go. Czeka na Primakowa. To nic, że na
widelcu ma właśnie prezydenta Rosji. Zasadził się przecież na ministra. Jelcyn podchodzi do
okna, patrzy nawet chyba zachęcająco na polskiego wysłannika, ten jednak wciąż nic. Z
apartamentu wychodzi żona prezydenta. Może teraz? Nie, skąd. Czekamy na Primakowa.
Jelcyn z żoną mijają redaktora, schodzą na dół i wyjeżdżają z hotelu. A udało się w końcu
zapytać Primakowa? Ależ skąd. Wyjechał oczywiście tą kolumną, która wcześniej opuściła
hotel. Wot, eto taka istorija.
ENGLISHMAN IN WARSAW
Zostawmy już tę politykę, znacznie ciekawszymi rozmówcami są gwiazdy rocka.
Politycy są przewidywalni, ich słowa wyważone - a tu nigdy nie wiesz, co ci odpowiedzą,
nigdy nie wiesz, na jaki trafisz stan i humor. I nigdy nie wiesz, co z takiego spotkania
wyniesiesz.
W 1996 roku do Polski pierwszy raz przyjechał Sting. Promował swoją nową płytę
Mercury Falling. Było z tego wielkie halo, w owym czasie takie gwiazdy wcale tak chętnie
do nas nie zaglądały. Patronat nad warszawskim koncertem miało Radio Zet. Całodniowa
ramówka podporządkowana była koncertowi, reporterzy też przygotowywali okolicznościowe
relacje: co czeka na gwiazdora w hotelu, skąd przyjeżdżają jego fani, czy policjanci słuchają
The Police i takie tam. Miało być wszystko o Stingu, a jedyne, czego będzie miało zabraknąć,
to wywiad. Sting w umowie zawarł punkt: żadnych wywiadów. No trudno. Nie to nie, trzeba
po prostu zrobić więcej tak zwanych  boczków , czyli wszystkiego, co się dzieje wokół
koncertu.
Redaktor Michał Wójcik - wówczas początkujący reporter, a dziś szef magazynu
 Focus Historia - dostaje proste zadanie: jedz na lotnisko i nagraj, jak fani witajÄ… Stinga.
Banał. Wsiada i jedzie. Na miejscu dziki tłum. Do hali przylotów nie ma jak się wcisnąć, ale...
od czego sÄ… znajomi. Redaktor ma znajomego celnika. Celnik zbiera autografy i zawsze stara
się odprawiać przylatujące gwiazdy. To jeszcze było przed World Trade Center, przed
paranoją terrorystyczną. Procedury były nieco mniej ścisłe, a i kontrola czasem przymykała
oko. Celnik otwiera służbowe przejście. Jeden korytarz, drugi. O kurczę, płyta lotniska!
I właśnie wylądował piękny srebrny samolot Stinga! Maszyna dokołowuje na miejsce.
Jeszcze pracują silniki, a już otwierają się drzwi. Wójcik nie wierzy własnemu szczęściu - jest
(prawie) sam na sam ze Stingiem na płycie lotniska! Za chwilę będzie miał ekskluzywny
wywiad! Długo się nie namyślając, sięga po mikrofon, a przy okazji też pamięcią wstecz. Co
właściwie ten Sting ostatnio nagrał? O promowanej płycie Mercury Falling redaktor nie wie
nic, no ale przecież kawałek Englishman in New York znają wszyscy. Nie ma czasu na
myślenie, oto pan Sting. I pan Wójcik z mikrofonem na płycie też.
- Hello, Mister Sting, Englishman in Warsaw?
- What?! - Mina mister Stinga jest nie do opisania, mina redaktora Wójcika owszem:
ma przylepiony najbardziej niedorzeczny uśmiech, na jaki mógł się w tej sytuacji zdobyć.
- What is your favourite Polish musician?
- Eee... Chopin?
- No! - Redaktor uśmiechnął się jeszcze milej. - He is French, ha ha! Nice to see you,
have a good concert, please say something to our listeners.
- Emmm... Hello, I am Sting. Good luck.
- Thank you, mister Sting! - Wójcik sam nie może uwierzyć w to, co właśnie udało mu
się zrobić. Ma ekskluzywny wywiad ze Stingiem! Może krótki, ale zawsze. Dzwoni do radia
i chwali się swoim dokonaniem, przy okazji swoich kolegów raczy nazwać frajerami. Ci
oczywiście próbują zachować pozory i zdyskredytować jego wielkie dzieło, ale on zaraz im
pokaże. Zaraz jak tylko odsłucha.
Wkłada słuchawkę, włącza play. Szum. Stop. Play. Szum. Stop. Co jest, do cholery?!
Play. Szum. Co to za szum?! Silnik... Samolot Stinga nie wyłączył silników. Nic się nie
nagrało poza gwizdem lotniczej turbiny. Niedobrze. A on już ich tam zwyzywał od frajerów.
Nic prostszego - trzeba powtórzyć wywiad! Gdzie jest Sting? W saloniku VIP. Z płyty do
saloniku redaktora znów przeprowadza znajomy celnik. W środku gwiazdora jednak nie ma.
Siedzi za to jego basista. Widzi Wójcika i zaczyna się śmiać. Znakomicie! Nawiązała się
jakże teraz cenna nić porozumienia.
- Gdzie Sting?
- W kiblu - rechocząc, odparł muzyk.
Zwietnie. Mamy go. Redaktor włącza mikrofon, sprawdza odsłuch i wkracza do
toalety. Znaną metodą zagląda na poziom podłogi, widzi opuszczone spodnie - jest! Czeka.
- Szuuu - poleciała spuszczana woda, drzwi się otwierają. Sting we własnej
odprężonej osobie.
- Hello, Mister Sting!
- Yes?!
- Englishman in Warsaw?
- No!!!
- What is your favourite Polish musician?
- Chopin!!!
- No! He is French! Nice to see you, have a good concert, please say something to our
listeners.
- Good luck!!!
No i co, kto to mówił, że się nie uda?! Jest wywiad! Redaktor wraca do radia. Siada,
obrabia dzwięk. Po montażu ekskluzywny wywiad, w którym Sting powiedział:  yes, no,
Chopin, good luck , trwa... siedem sekund.
WEEKEND ZE STONESAMI
Sting to gwiazda pierwszej ligi, ale teraz będzie prawdziwa legenda. Rolling Stones.
Stonesi jak dotąd byli w Polsce trzy razy, trochę częściej o Polskę się ocierali, ale jakoś nad
Wisłę nie mogli skręcić. Tak na przykład było w 2003 roku, kiedy objeżdżali Europę. W
samej Holandii dali pięć koncertów, u nas ani jednego. Podczas pobytu w Amsterdamie
zorganizowano dzień dla prasy. Zebrano dziennikarzy z całej Europy, wynajęto barkę, na
której zespół odpowiadał na z reguły podobne lub te same pytania kolejnych stacji radiowych.
Każdy miał kwadrans, a na koniec obowiązkowo podkładał mikrofon, aby nagrać  Hi, we are
The Rolling Stones and you re listening to... . W naszym przypadku było to Radio Zet, które
postanowiło przy okazji urządzić na antenie cały weekend ze Stonesami. Wysłano więc do
Holandii reportera. Obiecałem, że nie powiem, kto to był.
Przyjeżdża na miejsce. Spokojna ulica, przy ulicy kanał, na kanale barka. Obsługa
zapisuje kolejnego umówionego dziennikarza. Tak się złożyło, że nasz wysłannik trafił na
koniec wyjątkowo długiego i męczącego dla zespołu dnia. W końcu nadchodzi jego piętnaście
minut. Wchodzi. Chłopaki leżą porozwalani na sofach, na stole stoją niedopite szklanki
z herbatą lub whisky. Raczej z tym drugim i to chyba dziś nie pierwszym. W powietrzu czuć
dyskretnÄ… atmosferÄ™ coffee shopu. A zegar tyka i robota czeka. Kwadrans, ani sekundy
więcej. Redaktor włącza mikrofon. Pierwsze pytanie oczywiście do Jaggera, ale Mick już tego
dnia nie jest w szczytowej formie.
- Kiedy znowu przylatujecie do Polski?
- Musisz o to zapytać Keitha... - wybąkał lider.
- Zapytaj Wattsa. - Keith Richards też chyba nie jest w najlepszym nastroju.
- Dobrze jest - tak albo coś podobnego wyrzucił z siebie Charlie Watts.
- No dobrze. A jak wam się kojarzy Polska? Pamiętacie poprzedni występ? - Redaktor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed