[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie 
przemawiałam do niej cały czas, a jednocześnie zaparłam się noskiem baleriny o mur, łapiąc za
najniżej położoną gałąz, którą potraktowałam jak linę, by móc wspiąć się nieco wyżej i dosięgnąć
kotki czyniÄ…cej mi nieustannie wyrzuty.
W końcu kotka znalazła się w zasięgu ręki. Patrzyłyśmy na siebie przez dłuższą chwilę, tak że
zaczęłam się zastanawiać, czy my się czasem już nie znamy. Może ona wie, że właśnie skosztowałam
krwi i że mi bardzo posmakowała? Czy mój oddech zdradza treść wymiotów? Czy mój wygląd się
zmienił? Czy wyrosły mi kły? (To ostatnie pytanie może jest głupie, bo przecież dorosłe wampiry też
nie mają kłów, no ale zawsze...).
Kocina znów miauknęła i spróbowała przysunąć się jeszcze bliżej. Wyciągnęłam rękę i mogłam już
podrapać japo łebku; kotka położyła uszy, zamknęła oczy i zaczęła mruczeć z zadowoleniem.
-
Wyglądasz jak małe lwiątko  powiedziałam jej. -Widzisz, o ile jesteś milsza, kiedy nie marudzisz?
 Nagle przetarłam oczy zdumiona. Już wiedziałam, dlaczego wydała mi się znajoma.  Ukazałaś
mi się we śnie  przypomniałam jej, a odrobina szczęścia znalazła do mnie dostęp przez moje
mdłości i lęki. 
JesteÅ› mojÄ… kotkÄ…!
Kotka otworzyła oczy, ziewnęła szeroko i znów prychnęłą jakby komentując to, że tyle czasu zabrało
mi dochodzenie do tego odkrycia. Z pewnym wysiłkiem wdrapałam się na szeroki parapet muru,
gdzie mogłam się wygodnie usadowić i skąd było blisko do gałęzi, na której siedziała kotka.
A ona z kocim westchnieniem oderwała się od gałęzi i skoczyła na mur, po czym przeszła na swych
małych łapkach do mnie i zaraz umościła się na moich kolanach. Nie pozostawało mi nic innego, jak
tylko znów zacząć drapać ją po łepku, na co reagowała głośnym mruczeniem. Głaskałam kotkę i
jednocześnie próbowałam uspokoić zamęt, jaki panował w mojej głowie. Powietrze pachniało
zbliżającym się deszczem, choć noc była wyjątkowo ciepła jak na koniec pazdziernika. Odrzuciłam
do tyłu głowę, zaczerpnęłam powietrza głęboko do płuc i wystawiłam się na zbawienne działanie
poświaty księżycowej, która nawet zza chmur miała mnie uspokoić. Spojrzałam na kotkę. - Wiesz,
Neferet mówiła, że powinno się wysiadywać w świetle księżyca. - - Rzuciłam okiem na niebo. - -
Lepiej by było, gdyby te głupie chmury odpłynęły sobie, ale i tak...
Gdy tylko wymówiłam te słowa powiew nagłego wiatru, który zerwał się koło mnie, odegnał chmury
przesłaniające księżyc.
- O, dziękuję  zawołałam w przestrzeń, nie zwracając się do nikogo konkretnego.  Co za
sprzyjający wiatr. -Kotka zamruczała niecierpliwie, zwracając mi uwagę, że przestałam ją drapać za
uszami.  Chyba cię nazwę Nala ponieważ jesteś jak mała lwiczka  powiedziałam, wznawiając
drapanie. - - Wiesz, kiciu, taka jestem zadowolona, że cię dzisiaj znalazłam. Po takiej nocy należało
mi się coś dobrego. Nie uwierzyłabyś...
Poczułam bardzo dziwny zapach, który mnie zaintrygował do tego stopnia, że urwałam w pół słowa.
Co to może być? Ze zmarszczonym nosem zaczęłam węszyć. To był zapach starzyzny, jak po otwarciu
domu zamkniętego przez dłuższy czas, może zapach piwniczny. Nie był przyjemny, ale też nie taki
okropny, żeby zapierał dech. Po prostu nietypowy i niewłaściwy. Zupełnie nie pasujący do nocy na
otwartej przestrzeni.
Coś jeszcze zwróciło moją uwagę. Wyjrzałam poza falisty długi mur. I wtedy zobaczyłam postać
dziewczyny, lekko ode mnie odwróconej, jakby niepewnej, dokąd ma pójść. Przydała mi się moja
świeżo nabyta zdolność dobrego widzenia nawet w nocy, zwłaszcza że ta część muru pozostawała
nieoświetlona.
Poczułam rosnące napięcie. Czyżby jedna z Cór Ciemności przyszła mnie śledzić? Stanowczo nie
chciałam już mieć z nimi do czynienia, jak na dzisiejszą noc wystarczy.
Musiałam wydać z siebie jakiś artykułowany jęk, choć wydawało mi się, że jęknęłam tylko w myśli,
bo dziewczyna podniosła głowę i popatrzyła dokładnie w to miejsce na murze, gdzie siedziałam.
Wydałam stłumiony okrzyk, poczułam, jak strach łapie mnie za gardło.
To była Elizabeth! Ta sama Elizabeth Bez Nazwiska która podobno umarła. Kiedy mnie zobaczyła,
jej oczy, upiornie czerwone, otworzyły się jeszcze szerzej, krzyknęła niesamowitym głosem,
zakręciła się na miejscu i z niebywałą prędkością poszybowała w ciemności nocy.
Nala wygięła w łuk grzbiet i syknęła z taką wściekłością jakiej trudno by się spodziewać po takim
małym zwierzątku.
" No już dobrze, w porządku  uspokajałam ją chcąc jednocześnie i siebie uspokoić. Obie
trzęsłyśmy się ze strachu, a Nala jeszcze wydawała niski gardłowy pomruk.  To nie mógł być duch.
Nie, niemożliwe. To było jakieś dziwne... dziecko. Pewnie je wystraszyłam i...
" Zoey! Zoey! Czy to ty?
Wzdrygnęłam się i omal nie spadłam z muru. Tego już było za wiele dla Nali. Znów przejmująco
syknęła po czym zgrabnie zeskoczyła z moich kolan wprost na ziemię. Spanikowana do granic
wytrzymałości złapałam się za gałąz, by całkiem nie stracić równowagi, i wytężyłam wzrok,
wpatrując się w ciemności.
" Kto tam? Kto tam?  wołałam, a serce tłukło mi się w piersiach jak szalone. Nagle oślepiły mnie
strugi światła dwóch latarek skierowane wprost na mnie.
" Jasne, że to ona! Co, ja bym nie rozpoznała głosu swo-jej najlepszej przyjaciółki? Przecież znikła
nie tak znowu dawno!
" Kayla? - - zapytałam, osłaniając drżącą ręką oczy przed rażącym światłem latarek.
" A nie mówiłem, że ją znajdziemy? - - odezwał się chłopak.  Zawsze chcesz się poddać przed
czasem.
" Heath?  Czyżbym śniła?
" Aha! Hurra! Znalezliśmy cię, mała! - - wrzasnął Heath. Nawet w oślepiającym świetle latarki
mogłam do strzec, jak z małpią zręcznością wspina się po murze.
Z nieopisaną ulgą że to on, a nie jakieś kolejne monstrum, zawołałam do niego:
- Uważaj, Heath, bo możesz spaść i coś sobie złamać.
- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed