[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszystko w porządku? spytała.
Wszystko dobrze odparł. Jak sobie radzicie?
Siedzimy i czekamy. . . Chyba tej nocy nie będę spała.
Musisz dobrze wypocząć.
Wiem, postaram siÄ™. . . ale chyba. . . nie wiem. . . okropnie siÄ™ bojÄ™.
Nie masz się czego bać, Lucy. Rene zrobił wszystko, żebyście były bez-
pieczne.
Ja się boję o ciebie, Creasy. . . Boję się o człowieka zmierzchu. . .
Roześmiał się.
Człowiek zmierzchu zawsze ogląda potem kolejny wschód słońca.
Mimo to się boję. . . Idziesz teraz spać?
Nie. Jeszcze mam kilka telefonów o północy. Pozostało parę szczegółów
do ustalenia.
Jest dopiero dziesiąta wieczorem. Mówiła spiętym głosem. Mogła-
bym cię zobaczyć. . . ?
Lucy droga, ja nie mogę przyjść do ciebie, ty nie możesz przyjść do mnie. . .
A to miejsce, gdzie spotkaliśmy się ostatnio? Masz jeszcze ten pokój?
Mam, ale bez ochrony nie możesz wychodzić, a ja nie mam nic przygoto-
wanego.
Nie mógłbyś jej zorganizować?
203
Głęboko westchnął.
Wiem, co ci chodzi po głowie, Lucy. Zawsze zachowują się tak kobiety,
których mężczyzni idą na front albo podejmują niebezpieczne zadanie. Masz po
prostu przeczucie, że możemy się więcej nie zobaczyć. Zrozum, że nie ma takiej
rzeczy jak przeczucie. To po prostu echo naturalnego niepokoju.
Jestem ChinkÄ…, Creasy. My mamy przeczucia, nigdy niepokoje. . . Po pro-
stu chciałabym spędzić z tobą godzinę, a jeśli miałbyś ochronę, to byłabym bez-
pieczna. . .
Nastąpiła znowu cisza w słuchawce.
Nie istnieje stuprocentowe bezpieczeństwo. . . zawsze jest grozba, że coś
siÄ™ wydarzy.
Tak cię proszę. . . wyszeptała do słuchawki. Ten jeden raz. . . Dla
mnie. . .
Jeszcze się wahał. Słyszała, że rozmawia z kimś obecnym w pokoju. Wreszcie
odpowiedział jej: Okay, Maxie i Frank zgodzili się osłaniać cię. . . Ale bądz
bardzo ostrożna, Lucy. Spotkamy się za pół godziny. Daj mi Rene.
Lucy oddała aparat. Rene przyłożył słuchawkę do ucha.
Rozumiem. Zaraz ich zawiadomię. Odłożył komórkowy telefon i na apa-
racie hotelowym wystukał numer szefa ochrony, którego zawiadomił, że w ciągu
najbliższej pół godziny panna Lucy Kwok wyjdzie z hotelu i powróci mniej więcej
po godzinie.
Przez następne pół godziny Lucy krzątała się wokół pani Manners, układając
ją na noc w łóżku. Potem Rene otworzył drzwi i sprawdził, czy nie ma nikogo na
korytarzu. Gdy Lucy wychodziła, ostrzegł ją: Proszę zachować wielką ostroż-
ność. Jeśliby ktoś chciał się zbliżyć, bez pytania w nogi.
Możesz się nie obawiać, Rene, jestem szybsza od sarny. Nic mi nie będzie.
Bez żadnych obaw przechodziła przez Nathan Road wiedząc, że Maxie i Frank
nad nią czuwają. Po kilku minutach pukała do pokoju 54. A po dalszych kilku
minutach zadzwonił telefon w willi w Sai Kung.
* * *
Godzinę pózniej pocałowała Creasy ego po raz ostatni i przesunęła dłonią po
jego obnażonej klatce piersiowej. Od chwili jej przyjścia zamienili zaledwie parę
słów.
Lucy zaczęła się ubierać, a Creasy na nic nie czekając zaczął wydawać dyspo-
zycje przez komórkowy telefon. Przesłonił dłonią mikrofon i powiedział do Lucy:
Maxie czeka w holu. Do zobaczenia za parÄ™ dni.
204
Od drzwi obróciła się, by po raz ostatni na niego spojrzeć, potem wyszła na
korytarz kierując ku windom. Korytarz był długi. Już zbliżała się do wind, kiedy
po obu stronach otworzyły się drzwi. Wszystko odbyło się błyskawicznie. Jedna
dłoń przesłoniła jej usta, druga objęła ją w pasie. Nie zdążyła wydać żadnego
dzwięku.
Napastników było kilku. Czterech albo pięciu. Gdy usiłowała ugryzć dłoń jed-
nego z nich, otrzymała cios w głowę.
55
Pierwszy dowiedział się inspektor Lau.
W swoim własnym biurze zorganizował coś w rodzaju centrum dowodzenia.
Pomagał mu młody konstabl, który był nie tylko ulubionym podwładnym, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]